Proces motorniczego, Roberta S. rozpoczął się w kwietniu br. Prokuratura zarzuciła mężczyźnie umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz przepisów instrukcji dla pracowników Tramwajów Warszawskich i nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym zginęło dziecko. Zdaniem śledczych, mężczyzna w momencie zdarzenia używał telefonu i słuchawek. Miał nieprawidłowo obserwować drzwi, którymi wysiadał chłopiec, a po ich zamknięciu nie upewnił się, że ruszenie z przystanku nie stanowi dla nikogo zagrożenia.
Śmierć 4-latka pod tramwajem. Zeznaje babcia dziecka
W poniedziałek, 13 maja br. przed Sądem Rejonowym Warszawa Praga-Północ zeznawali pierwsi świadkowie. Motorniczy, Robert S. nie był obecny na rozprawie.
Jako pierwsza w obecności psychologa zeznawała babcia tragicznie zmarłego czterolatka, która tamtego dnia jechała z chłopcem tramwajem. Sędzia Katarzyna Wanat podjęła decyzję o wyłączeniu jawności zeznań kobiety.
Dalsza część rozprawy była jawna. Przed sądem zeznania złożyła Klaudia Sz., która w dzień tragedii jechała tramwajem linii 18 odebrać dyplom z uczelni.
Zeznania świadków. "Poczułam się sparaliżowana"
- Wysiadłam na przystanku Pimot. Nagle usłyszałam krzyk kobiety. Gdy odwróciłam się, zobaczyłam panią, która najprawdopodobniej przewróciła się. Moim naturalnym odruchem było, że chciałam podejść do niej i pomóc jej wstać. Wtedy zauważyłam, jak tramwaj odjeżdża ciągnąc za sobą chłopca. Poczułam się sparaliżowana – powiedziała przed sądem.
Adwokat oskarżonego, Robert Ofiara zapytał kobietę kogo zauważyła jako pierwszego.
- Pierwszą zauważyłam babcię, ona upadła na wysokości ostatnich drzwi – padło w odpowiedzi. - Ja widziałam tylko obraz ciągniętego przez tramwaj dziecka i kobietę biegnącą za tramwajem.
"Zapytałem, czy dziecko żyje, powiedzieli, że nie"
Kolejny przed sądem w poniedziałek zeznawał mężczyzna, który widział zdarzenie ze swojego samochodu. Jechał on ulicą Jagiellońską do pracy, gdy doszło do tragedii.
- Na wysokości przystanku Pimot zauważyłem tramwaj starego typu, z którego wysiadła babcia i za nią dziecko. Chłopiec miał problem z wyjściem, dziecko było już częściowo poza pojazdem, ale jego nóżka zaplątała się w mocowaniu dolnym tramwaju. Babcia, kiedy to zauważyła, próbowała za rączkę wyciągnąć chłopca, ale bez skutku. Drzwi się zamknęły i tramwaj w tym momencie ruszył. Byłem przerażony tym, co widzę – powiedział Oleksandr P. - Pamiętam, że kobieta zaczęła uderzać w obudowę tramwaju, żeby zwrócić czyjąś uwagę.
Mężczyzna przyznał, że jadąc w tym samym kierunku co linia 18, próbował dogonić tramwaj, ale nie udało mu się "zrównać z pierwszym wagonem, dogonił tylko drugi". Używając sygnałów świetlnych i dźwiękowych kierowca starał się zwrócić czyjąś uwagę w tramwaju.
- Nie zauważyłem żadnej reakcji w środku tramwaju. Nikt nie włączył hamulca, moje próby były nieskuteczne – wskazał świadek. - Po przejechaniu około 300 metrów tramwaj zatrzymał się. Zaparkowałem samochód i pobiegłem na miejsce. Widziałem grupę osób, która zebrała się już wokół dziecka i próbowała udzielać mu pomocy. Zapytałem, czy dziecko żyje, powiedzieli, że nie.
Tragiczny wypadek na torach. Zginął czteroletni chłopiec
Tragedia rozegrała się 12 sierpnia 2022 roku przy ulicy Jagiellońskiej w Warszawie, tuż przy przystanku Batalionu "Platerówek". W wypadku brał udział tramwaj starego typu - Konstal 105. Czteroletni chłopiec, który wysiadał z babcią z ostatniego wagonu pojazdu, jadącego w kierunku pętli Żerań FSO, został przytrzaśnięty przez drzwi. Dziecko było ciągnięte przez skład po torowisku. W wyniku poniesionych obrażeń chłopiec zmarł.
Kolejna rozprawa odbędzie się 21 maja.
STUDIO EURO PO HOLANDII
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?