Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Serce, ty czujesz strony rodzinne

Jacek Antczak
Rozmowa z Romualdem Juliuszem Wydrzyckim , bratem stryjecznym Czesława Juliusza Wydrzyckiego, czyli Czesława Niemena - Ratujemy dom Niemena w Starych Wasiliszkach na Białorusi.

Rozmowa z Romualdem Juliuszem Wydrzyckim , bratem stryjecznym Czesława Juliusza Wydrzyckiego, czyli Czesława Niemena

- Ratujemy dom Niemena w Starych Wasiliszkach na Białorusi. Jak Pan ocenia naszą akcję?
Jestem całym sercem za. Tak się złożyło - może dlatego, że jesteśmy nie tylko ciotecznymi braćmi, ale i rówieśnikami - że mam po Czesławie sporo pamiątek: magnetofonów, instrumentów, aż po koszule. Mam też wszystkie nagrania Czesława. Przy tworzeniu muzeum w Starych Wasiliszkach, także domu mojego dzieciństwa, możecie na mnie liczyć. Ale pod jednym warunkiem...Że będziecie używać jego imion - Czesław Juliusz. Przecież pod tym drugim imieniem na początku występował.

- Może Pan na nas liczyć. Jak to się stało, że Romuald Juliusz i Czesław Juliusz mieszkali w jednym domu?
Mój tato, Józef, był bratem Antoniego, ojca Niemena. Mieszkali w rodzinnym domu Wydrzyckich od pokoleń.

- Od jak dawna?
W Wasiliszkach Wydrzyccy byli zasiedzieli od bardzo dawna. Czesław i ja odwiedzając wioskę, zaglądaliśmy do kościoła. Tam, w strasznym zaniedbaniu, poniewierały się księgi parafialne. Czesław dowiedział się z nich, że nazwisko Wydrzycki pojawiało się do trzystu lat wstecz, a potem przechodziło w nazwisko Vicini. Dlatego wysnuliśmy przypuszczenie, że pochodzimy z Włoch. Ale ile w tym prawdy...

- A w Wasiliszkach mówią, że nazwisko Wydrzyccy to od wydry.
Cha, cha, możliwe, zresztą w szkole miałem przezwisko "Wydra".

-Ile lat Pan mieszkał w Wasiliszkach?
Czesław był ode mnie starszy o miesiąc, urodził się w lutym 1939, a ja w marcu 20 kilometrów dalej, w Szczytnikach. Mój ojciec ożenił się tam z bardzo ładną panną i wyprowadził. Ale we wrześniu, po wybuchu wojny, natychmiast wróciliśmy, gdyż rodzina w tym czasie chciała być razem. Całą wojnę przeżyliśmy wspólnie w Wasiliszkach - z Czesławem, jego rodzicami i moją mamą Olimpią, z domu Bielejewską. Mój ojciec został zmobilizowany do wojska i wojnę przeżył w obozie jenieckim w Rumunii.

- Przed wojną Józef Wydrzycki spisywał pamiętniki?
Kiedy odchodził, mama mówiła "Synu, weź te pamiętniku, bo ty je na pewno uchowasz". I rzeczywiście, mam je do dziś. To spisane maczkiem 22 strony zatytułowane "Wspomnienie wioski" z mottem z ukochanego zresztą przez Niemena Norwida: ", bo tam dla ciebie było wesele i szczere modły w wiejskim kościele, i czucia szczere, niewinne", opisujące szczegółowo dom i Stare Wasiliszki. Cieszę się, że je uratowałem, bo są cudowne, łza się w oku kręci, że ojciec tak skrupulatnie wszystko spisał.

- A Pan co pamięta z tamtych czasów?
Niezbyt wiele, bo wyjechaliśmy, gdy miałem 6 lat. Po wojnie wszyscy mieliśmy wyjeżdżać, ale, o ile mój ojciec był absolutnie przekonany, że w Europie nastąpiły nowe porządki, część rodziny Wydrzyckich wierzyła jeszcze, że Polska tam wróci i dlatego z uporem maniaka tam siedzieli i czekali. Rodzina Antoniego z jego synem Czesławem wyjechała w 1959, a trzeci z braci - Wiktor został i chociaż całe życie chorował na żołądek, praktycznie nie używając leków, przeżył tam chyba 96 lat. Z tamtych czasów pozostały mi fragmenciki wspomnień, epizody. Z wojny pamiętam przesiadywanie w okopach i dudniące nad głowami samoloty. Pamiętam dom, w którym mieszkaliśmy. My po lewej od strony miasteczka, a Czesław z rodzicami od strony kościoła. Jeszcze dokładniej rzeczkę za domem, którą do tej pory kocham. Teraz jest to regulowany strumyk, żeby nie powiedzieć rów. Ale przedtem było to miejsce bajeczne, obrośnięte olszynami, bagniskami z oczkami wodnymi. Były raki i ryby, a ojciec uczył mnie tam pływać. Pamiętam, że na paskach mnie wrzucał do wody, a przerażona mama lała go po plecach pięściami. Ale pływam dobrze i kocham wodę. Udało mi się opłynąć na statkach kawał świata.

- A brata stryjecznego Pan pamięta?
Uczciwie powiem, że z tamtego czasu nie bardzo. Tylko rówieśnika, który mnie szczypał, poszturchiwał i mamę awanturującą się, dlaczego mu ustępuję. Ale to było wytłumaczalne, ponieważ powróciliśmy do domu, więc mały Czesiu bronił swego gniazda.

- Potem spotkaliście się już w Polsce.
Moją rodzinę w ramach repatriacji w 1945 przywieziono do Szczecina, gdzie do dziś mieszkam. Ale ojcu nie spodobało się to miasto, bo było za duże i usadowiliśmy się w Zielonogórskiem, najpierw w Świebodzinie - gdzie do dziś mieszka mój brat, który jest dumny, że "urodził się w łóżku Cześka" w 1944 - a potem na malutkiej wsi Bałc, gdzie była piękna szkoła, której ojciec, pedagog, został kierownikiem. Ja, po liceum w Świebodzinie, poszedłem studiować budowę okrętów w Szczecinie. Po przyjeździe, w 1959, rodzina Antoniego osiadła w Białogardzie i zaczęło się od wzajemnych odwiedzin. W tym czasie studiowałem i tak naprawdę spotkałem Czesława, a właściwie Juliusza Wydrzyckiego w 1962 roku, gdy występował na Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. Potem spotykaliśmy się często, ponieważ jako pracownik stoczni jeździłem do Gdańska w delegacje. Zajeżdżałem do klubu Żak, gdzie Czesław ćwiczył wytrwale. Do dziś widzę, jak w piwnicznym wnętrzu całymi godzinami walą w bębny i szarpią gitary, a Czesław dyryguje chłopakami. Potem widywaliśmy się często gęsto przy okazjach rodzinnych i koncertowych.

- Zdarzało się z Niemenem wspominać Stare Wasiliszki?
Dla niego to były podróże sentymentalne, ale dość trudne. Przeżył tam całą swoją młodość, a jak mówi chińskie przysłowie "cofanie się osłabia ducha". Z Czesławem dokładnie tak było.

- Nie mógł znieść sowieckości tego miejsca?
Dokładnie, tym bardziej że kiedy odwiedził te strony, zobaczył też koszmarną biedę. Tam był horror, kołchozy z totalnym reżimem, który odebrał ludziom wszystko.

- Kiedy Pan był w Starych Wasiliszkach?
Dziesięć lat temu wybrałem się tam z ojcem. Obejrzeliśmy wszystko: Stare Wasiliszki, Lidę, Wilno. Oglądałem to ze średnim sentymentem - wyobrażałem sobie, że będzie tam bardziej pagórkowaty teren, ale wyjaśniano mi, że na przykład górkę, która była za rzeką, zrównano w ramach "prostowania ziemi", a naszą wspaniałą rzeczkę zmeliorowano. W naszym domu był sklep. Wszedłem, stały na półkach jakieś miseczki, parę ołówków i kilka butelek "balsamu na porost wołosów". Kupiłem jedną butelkę i do tej pory ją mam, ale jeszcze nie używałem. Obejście było już nieco zaniedbane, bez pamiętanych z dzieciństwa królików skaczących między grządkami i bociana na gnieździe, którego zastrzelili Rosjanie. Byłem w kościele na mszy, którą nagrałem na video i mam do dziś.

- Warto to miejsce ocalić od zapomnienia?
Tak. To jest solidny, drewniany dom, zbudowany około 1920 roku. I z zewnątrz, i w środku wygląda całkiem przyzwoicie.

- Czy Niemen by tego chciał?
Zawsze mu mówiłem: "Stary, nie wybronisz się, będą ci stawiali pomniki". Śmiał się - "żeby gołębie na mnie robiły?".

* Cytaty w ramkach pochodzą z pamiętnika Józefa Wydrzyckiego (stryja Czesława Niemena)
( Pamiętam górkę za rzeką, do której tęskniło się przez bagna, krzaki, ostępy, mokradła, w stronę południa. Pamiętam pożar domu, gdy bracia, siostry, rodzice wynosili wszystko do tych wiśni pod topolą. Stałem i drżałem słysząc trzaskające płomienie. I palił się dom
( Mama i bracia, Wiktor i Antoni uzyskali izbę mieszkalną w domu parafialnym. Bracia uzyskali drzewo na budowę domu i sami pobudowali piękny dom z gankiem od ulicy i podwórka. Wszystką stolarkę sami wykonali
( Kościół w Starych Wasiliszkach był budowany w 1900 roku. Ojciec mój Jakub, będąc zakrystianem, brał też udział w budowie. Jego nazwisko jest wyryte w granicie fundamentu (...) W bocznym ołtarzu kościoła, z lewej była urządzona w gipsie Golgota. U stóp tej Golgoty był basen z wodą, po której pływały z gutaperki kaczki i gąski. Wybieraliśmy te ptaki i puszczaliśmy je na wodę w strumyku - woda je zanosiła aż do rzeczki

Ratujmy Stare Wasiliszki
Mieszkańcy Starych Wasiliszek pod Grodnem, niemal sami Polacy, chcieliby, żeby miejsce, w którym urodził się i przez 19 lat mieszkał Czesław Niemen, ocalić od zapomnienia. Małgorzata Niemen i inni spadkobiercy artysty, a także wiele instytucji (przede wszystkim Związek Polaków na Białorusi), przyjaciół i wielbicieli twórczości Niemena, podejmują działania w tej sprawie. Władze białoruskie zażyczyły sobie tylko za wykupienie domu 7 tys. dolarów. A wsparcia potrzebuje też m.in. piękny kościół, zespół "Odrodzenie" i cmentarz, na którym spoczywają żołnierze Armii Krajowej. Nasza redakcja apeluje do Czytelników o wsparcie działań na rzecz ocalenia polskich tradycji Starych Wasiliszek.
Akcję objęło patronatem Kolegium Europy Wschodniej.
Jeśli chcesz pomóc uratować Stare Wasiliszki, możesz wpłacić pieniądze na konto 70 1440 1185 0000 0000 0383 8447 (Kolegium Europy Wschodniej, ul. Kiełbaśnicza 5, 50-108 Wrocław) z dopiskiem "Stare Wasiliszki".

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto