Pióra latały w powietrzu - tak można podsumować, dosłownie i w przenośni, spotkanie z Indianami Nisqually z Ameryki Północnej, które odbyło się w miniony wtorek na Wydziale Filologiczno-Historycznym UG.
Studenci i wszyscy inni, których interesuje kultura rdzennych Amerykanów, mogli przekonać się na własne oczy, jak wygląda indiański taniec wojny czy taniec dziecięcy, usłyszeć modlitwę do Stwórcy w języku plemienia Nisqually oraz zapoznać się z muzyką, której przeciętny Polak nie usłyszy na co dzień. Taniec, choć wydaje się stosunkowo nieskomplikowany, a nawet chaotyczny, wymaga od wykonawcy ogromnego wysiłku - przekonywali nauczyciele i uczniowie z indiańskiej szkoły tańca. Stanowi on formę rywalizacji między tancerzem a bębniarzem. Tancerz porusza się w rytm instrumentu, wprowadzając tym samym w ruch grzechotki doczepione do jego wielobarwnego, ozdobionego orlimi piórami kostiumu.
Indianie północnoamerykańscy kilkakrotnie podkreślali dumę ze swoich związków z korzeniami i tradycją, w której dużą czcią darzy się dzieci i która każe przywódcom plemiennym wykonywać samodzielnie zwykłe prace, by dać tym samym przykład całej społeczności indiańskiej.
Grupa Indian Nisqually gościła w Gdańsku w ramach współpracy polsko-amerykańskiej i działań partnerskich Sat-Okh Foundation, Fundacji Rozwoju Uniwersytetu Gdańskiego oraz Pomorskiego Stowarzyszenia Wspólna Europa. Projekt ten z jednej strony ma promować kulturę Indian na Pomorzu, z drugiej zaś historię Polski, języki polski i kaszubski oraz gwarę kociewską na indiańskich uczelniach Kanady i USA przy zastosowaniu najnowszych technologii, takich jak e-learning. Gdańscy studenci przyjęli kilkunastu gości z Ameryki entuzjastycznie; prawie wszystkie miejsca siedzące na największym wydziałowym audytorium zostały zajęte. Polaków przyciągnęła życzliwa ciekawość, choć po zakończeniu spotkania można było usłyszeć także głosy rozczarowania. - Przyszłam tu jako osoba towarzysząca mojemu chłopakowi, studentowi kulturoznawstwa - mówi Marta, studentka filologii polskiej. - Byłam ciekawa kultury Indian, której do tej pory nie miałam okazji poznać. Szczerze mówiąc, mam mieszane uczucia. Śpiew kilkunastoletnich dziewczynek robił duże wrażenie, w przeciwieństwie do tańca, przypominającego dość przypadkowe tupnięcia. Poza tym raziły kostiumy: niekompletne, zbyt kolorowe, trochę tandetne, uszyte jak na bal karnawałowy dla dzieci - dodaje Marta.
Być może to, co w jednych kręgach kulturowych razi, w innych uchodzi za największy kunszt. Spotkanie, które odbyło się na Uniwersytecie, daje szansę poznać obcą sztukę i zrozumieć styl życia odmienny od tego, z którym stykamy się na co dzień.
Dziennik Akademicki nr86 z dnia 27 listopada 2006r
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?