Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

31.03.08 Maratończyk ze Śródmieścia

[email protected]
W Policji o sportowym hobby wiedzą tylko nieliczni. Nigdy na imprezie nie reprezentował naszej formacji. Jest początkującym biegaczem. Systematycznym uprawianiem biegów długodystansowych zajął się mając trzydzieści ...

W Policji o sportowym hobby wiedzą tylko nieliczni. Nigdy na imprezie nie reprezentował naszej formacji. Jest początkującym biegaczem. Systematycznym uprawianiem biegów długodystansowych zajął się mając trzydzieści dwa lata – mowa jest o asp. Jarosławie Szczepaniuku, kierowniku I Rewiru Dzielnicowych Komendy Rejonowej Policji Warszawa I.

Aspirant Jarosław Szczepaniuk ma 36 lat. Jest wysoki, szczupły i dobrze zbudowany. W czasie wolnym od służby uprawia biegi długodystansowe. W ciągu ostatnich czterech lat uczestniczył w pięciu maratonach, osiemnastu półmaratonach, sześciu biegach na dystansie piętnastu kilometrów i pięćdziesięciu o długości dziesięciu kilometrów. Wszystkie ukończył bez kontuzji. Jego sportowe trofea z trudem mieszczą się na biurku. W czasie ostatniego Maratonu Warszawskiego z czasem 1:26:20 zajął 204 miejsce na 2353 osoby startujące.

Pierwsze sukcesy

Biegi długodystansowe, jak na sportowca, zaczął uprawiać dość późno – dopiero w wieku trzydziestu dwóch lat. Jednak jego przygoda z tą dyscypliną sportu zaczęła się dużo wcześniej. W 1996 roku przebywał na kursie podstawowym w Szkole Policji w Słupsku. - Wśród kursantów był młody maratończyk, który zachęcił mnie do popołudniowych biegów w pobliskim lesie – mówi asp. Szczepaniuk. - Co drugi dzień przebiegaliśmy ponad pięć kilometrów. Ja oczywiście w wolniejszym tempie. Po ukończeniu kursu Szczapaniuk wrócił do pracy w Wołominie. Wydawałoby się, że zapomniał o takiej formie spędzania czasu wolnego. Dopiero po sześciu latach, podczas sierpniowego pobytu u rodziny w Berlinie, założył sportowe obuwie i znowu zaczął biegać. Po powrocie do kraju rozpoczął systematyczne treningi. Zaczęło mu to sprawiać przyjemność. Poza tym poprawił kondycję fizyczną. Od tego czasu, kilka razy w tygodniu wieczorem, można było go spotkać na miejskim stadionie w Wołominie. Tam właśnie, jesienią 2004 roku, spotkał Tadeusza Gołębieskiego, trenera wołomińskiego Klubu Sportowego „Huragan”, który zaprosił go do udziału w andrzejkowym biegu. Była to pierwsza impreza biegowa w której wystartował. – Pomimo braku doświadczenia i odpowiedniego sprzętu udało mi się ukończyć półmaraton, przebiec dwadzieścia jeden kilometrów – opowiada aspirant.

Trochę wyrzeczeń

Największą wartość mają dla mnie medale z biegów maratońskich. Każdy dokładnie pamiętam – mówi Szczepaniuk. – Po odbyciu krótkiego biegu szybko mija zmęczenie. Po ponad czterdziestokilometrowym maratonie dochodzi się do siebie co najmniej przez trzy tygodnie. Długo odczuwa się bóle w mięśniach nóg zwłaszcza przy wchodzeniu i schodzeniu ze schodów. To spore wyzwanie dla kondycji fizycznej i psychiki. Przed startem Szczepaniuk nie denerwuje się, nocą nie ma sennych koszmarów, nie narzeka na brak apetytu. Uważa, że umie zapanować nad organizmem. Adrenalina dopiero daje znać w dniu rozpoczęcia imprezy, kiedy podchodzi do linii startu. Podczas biegowego treningu nie zakłada słuchawek, nie słucha muzyki. Twierdzi, że takie dźwięki zakłócają rytm biegu. Z jego sportowych zainteresowań niezbyt zadowolona jest Beata, żona. Udział w maratonach wymaga bowiem ciągłych wyjazdów; głównie w weekendy. Niewiele osób ze środowiska wie, że maratończyk Jarosław Szczapaniuk jest policjantem. Także mało funkcjonariuszy kojarzy go z tym sportem. Nigdy też nie reprezentował swojej formacji na biegach ogólnopolskich czy zagranicznych. – Trzeba mieć lepsze wyniki. Jestem dopiero rozwijającym się sportowcem. Co roku poprawiam wynik – mówi skromnie. Udział w maratonach traktuje też jako sposób poznawania ciekawych ludzi oraz zdobywanie kolejnych doświadczeń sportowych. Jednak nie znajduje czasu na utrzymywanie z innymi biegaczami kontaktów towarzyskich. Zwłaszcza, że niedawno zmienił miejsce zamieszkania. – Z Wołomina przeprowadziłem się do Ząbek – opowiada. – Od razu znalazłem nowe miejsce do treningów – las niedaleko elektrowni w Kawęczynie. Do biegania zachęciłem też mojego sześcioletniego syna Michała. Wziął udział w biegu przedszkolaka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 31.03.08 Maratończyk ze Śródmieścia - Mazowieckie Nasze Miasto

Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto