Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

4Deserts. Trzech Polaków przebiegnie pustynię. Kolejne wyzwanie to sucha Atakama

Aleksandra Podgórska
Trzech Polaków spróbuje przebiec Atacamę
Trzech Polaków spróbuje przebiec Atacamę materiały prasowe
4Deserts to cykl biegów ultramaratońskich zlokalizowanych na czterech pustyniach świata: Saharze, Gobi, Atakamie i Antarktydzie. Do tej pory żadnemu Polakowi nie udało się go ukończyć. Spróbuje tego dokonać trzech śmiałków: Daniel Lewczuk, Andrzej Gondek i Marek Wikiera.

Polacy pokonali już dwie z czterech pustyń - Saharę i Gobi. Wówczas byli w czteroosobwym składzie, niestety jeden z nich - Marcin Żuk - odszedł tragicznie kilka tygodni temu. Pozostali są więc jeszcze bardziej zmotywowani, aby ukończyć cykl. Najbliższy bieg po Atakamie dedykują zmarłemu koledze.

Dlaczego panowie zdecydowali się akurat na pustynne biegi? Żartują, że po prostu lubią biegać po piasku, jednak po chwili poważnieją i tłumaczą, czemu wybrali taki rodzaj wysiłku fizycznego.
- Oczywiście wszyscy zaczynaliśmy od biegów płaskich: mamy doświadczenia w biegach na 5 i 10 km, w półmaratonach i maratonach, ale dla nas to za mało. Wszyscy jesteśmy osobami, które lubią sobie stawiać cele. Dlatego naturalnym wydaje nam się poszukiwanie nowych wyzwań i granic ludzkich możliwości - tłumaczy Andrzej Gondek.
O motywacjach opowiada też drugi członek biegowej wyprawy, Daniel Lewczuk.
- Chodziło też o to, aby zmierzyć się z czterema ekstremami: na Saharze było gorąco, Gobi była bardzo wietrzna, na Atakamie będzie deficyt powietrza, ponieważ będzie niezwykle sucho, a z kolei na Antarktydzie będziemy walczyć z zimnem - wyjaśnia.
Ultramaratończycy opowiadają też, jak zaczęła się ich przygoda z czterema pustyniami.
- Wszystko zaczęło się w 2013 roku od Maratonu Piasków na Saharze. Po przebiegnięciu tej pustyni zgodnie stwierdziliśmy, że to jest właśnie to, co nas nakręca. Im bardziej niesprzyjające warunki, tym lepiej. Tak właśnie trafiliśmy do projektu 4Deserts - opowiada Andrzej Gondek.

Czytaj też: Bieg 4Deserts. Polacy zdobyli Sahara Race, teraz czas na pustynię Gobi [ZDJĘCIA]

Oczywistym jest, że aby przebiec tak trudny i wymagający teren, trzeba się do tego specjalnie przygotować i zabrać ze sobą kilka niezbędnych rzeczy.
- Przede wszystkim wyżywienie: dużo słodyczy, batonów, żele energetyczne. Staramy się dobrać produkty tak, aby jak najmniej ważyły, a jednocześnie miały dużo kalorii. Trzeba też pamiętać o izotonikach i regularnym uzupełnianiu elektrolitów - musimy mieć na głowę ok. 2,5 litra płynów. Ważne są również kwestie bezpieczeństwa, dlatego zabieramy ze sobą gwizdki, latarki-czołówki, lusterka sygnalizacyjne, czerwone światełko, które w nocy można przypiąć do plecaka no i oczywiście jakąś pelerynę przeciwdeszczową. To wszystko powinno zmieścić się do plecaka ważącego maksymalnie 10 kg - wymienia Gondek.

Z kolei o tym, jak wygladał trening ultramaratończyków, opowiada Lewczuk.
- Będziemy biec na wysokości ok. 3000 metrów. W Polsce nie ma tak wysokich gór, więc nie mieliśmy okazji trenować w takich warunkach. Jednak cała nasza trójka pomiędzy ukończeniem Gobi a wyjazdem na Atakamę, codziennie biegała. Korzystaliśmy albo z gotowych już planów treningowych, albo braliśmy udział w przeróżnych biegach, ja na przykład wystartowałem w Biegu Podróżnika i kilku innych nazywanych upadlającymi, Andrzej przebiegł kilka maratonów i półmaratonów, więc jesteśmy dobrze przygotowani - mówi - Nie mogliśmy się jednak zmierzyć z wysokością, więc będziemy patrzeć jak zareagują nasze organizmy, ale jesteśmy optymistycznie nastawieni i mamy nadzieję, że damy radę - dodaje.

Czytaj też: Bieg 4Deserts. Warszawiacy przebiegli przez Gobi

Bieg w Chile rozpocznie się 5 października, ale Polacy polecą do Ameryki Południowej już w czwartek. Na sobotę mają zaplanowany jeszcze trening na pustyni, a potem już tylko bieg. Po pokonaniu Atakamy nie będą mieli jednak wiele czasu na odpoczynek - 1 listopada rusza kolejny, ostatni ultramaraton, na Antarktydzie.
- Do Polski wracamy 14 października, a 30 będziemy znowu w podróży. Taki krótki okres musi wystarczyć na zregenerowanie sił. Organizm jest po takim wysiłku bardzo osłabiony, ja na przykład szybko łapię wtedy różne przeziębienia i infekcje, które normalnie omijają mnie szerokim łukiem - opowiada Andrzej Gondek - Zastanawiamy się też, czy na pewno warto dawać z siebie na Atakamie 100%, a nie na przykład 80%, skoro później mamy do przebiegnięcia jeszcze jedną pustynię - dodaje.
Zabawną anegdotkę dotyczącą obniżonej odporności po powrocie z Sahary, przytoczył Daniel Lewczuk.
- Pamiętam, że kiedy wróciliśmy z Afryki, wszyscy mieliśmy opryszczki. Ludzie w żartach pytali, czy aby na pewno byliśmy tam, żeby biegać
Obaj podkreślają jednak, że plan przygotowany jest tak, że te dwa tygodnie przerwy muszą wystarczyć na zrelaksowanie się i zmagazynowanie potrzebnej energii.

Nie pozostaje nam więc nic innego, jak życzyć tej trójce powodzenia w biegu na morderczym dystansie 250 km.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto