18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

JUICE! Biznes oparty na naiwności przechodniów, czyli nowoczesna akwizycja

Sandra Malczewska
Sprzedawca uliczny. Zdjęcie ilustracyjne
Sprzedawca uliczny. Zdjęcie ilustracyjne Polskapresse
W Warszawie oraz w Łodzi funkcjonuje małe przedsiębiorstwo, które zajmuje się sprzedawaniem na mieście bądź w blokach (na zasadzie akwizycji) produktów medycznych. Są one warte dosłownie kilka złotych, ale zachwalane są jako nowość, która dopiero wchodzi do aptek i będzie niesamowicie droga. Była juicemanka opowiada jak działa firma.

Co znaczy słowo "dżus"?
- Haha, to takie nasze zawołanie. W ten sposób jeden handlowiec rozpoznaje drugiego. Tak krzyczymy, żeby dodać sobie rano motywacji.

O co właściwie chodzi w tej pracy? Na czym wy zarabialiście?
- Praca wygląda tak: rano przychodzi się do biura, odbiera się towar. Trzeba mieć plecak albo torbę, żeby to wszystko pomieścić. Trochę tego jest, bo bierze się zazwyczaj "dzwonek", czyli 25 sztuk towaru. Jak się to sprzeda, to ma się wolne, chyba że się chce jeszcze zarobić, to można wziąć więcej.

To jest taki standard firmy. Zależy, co się ma: wkładki do butów czy masażery. Jak ktoś twierdzi, że nie zrobi dzwonka, bo np. krótko pracuje albo musi wcześniej skończyć tego dnia, to bierze mniej, ale wtedy szefostwo trochę krzywo patrzy.

Potem się ćwiczy prezentację. Dzień w dzień powtarza się ją setki razy. Zaczyna się rano, w biurze, potem się ją powtarza cały dzień, przy każdym kolejnym kliencie.

Jesteśmy dzieleni na grupy. Trener zabiera nas w teren. To on decyduje, gdzie jedziemy.

A jakie to były tereny?
- Takie, gdzie się kręci najwięcej ludzi. Stacje metra, pawilony handlowe, starówka. Plac Zamkowy, ulica Świętokrzyska. Wola Park, Galeria Mokotów, Europlex na Puławskiej (lubiłam tam stać). Dobrze było też pod Kinem Femina.

Czym te tereny się od siebie różniły? Dlaczego jeden lubiłaś a innego nie?
- W niektórych miejscach mieszkali biedniejsi ludzie i "nie brali", a np. na starówce zawsze dobijało się do dzwona, no chyba, że się ktoś obijał wyjątkowo cały dzień. Tam można było i z obcokrajowcami pogadać, i ogólnie turystów było dużo. Turyści tego towaru nie znali, to brali. A niektóre tereny były już tak wyeksploatowane, że nikt tam nie brał, bo wszyscy wiedzieli co sprzedajemy. Tam się już nie opłacało jeździć.

A jak to robiliście? Jak się to sprzedawało?
- To wygląda tak: cała prezentacja jest w gruncie rzeczy oparta na pięciu punktach sprzedaży i dlatego działa - jeśli się ma chociaż trochę zmysłu handlowca. Najpierw trzeba klienta zatrzymać. Trzeba na siebie zwrócić uwagę. Dziewczyny są w tym na ogół lepsze, bo a to się uśmiechną do starszego pana, a to puszczą oko do jakiegoś chłopaka. Jak się ma urok osobisty to się zatrzyma każdego. Managerowie mówią: nie sprzedajesz towaru, sprzedajesz siebie. Naucz się dobrze sprzedawać siebie, to będziesz robić dzwonki.

A jak wygląda prezentacja?
- Najpierw zatrzymuje się klienta, np. staje mu się centralnie na drodze i się mówi: "Dzień dobry! A pani już dostała?". Ona zdziwiona, więc się mówi "Nie??" udając szok i wkłada się jej w ręce towar. Wkładki albo masażer. Potem się mówi: "Co Pani taka zdziwiona? Radia Pani nie słuchała? W Esce dziś rano mówili, że będziemy rozdawać!". Nie czeka się na odpowiedź, tylko pruje się dalej z prezentacją. Nie można dać klientowi czasu na myślenie, bo jak on się zastanowi, to może zrezygnować. Dlatego tak kładą w firmie nacisk na nauczenie się entuzjazmu. Bo trzeba nim zarażać, żeby sprzedać siebie.

Kto kładzie nacisk?
- Managerowie, trenerzy. Na mitingach porannych, jak ćwiczymy prezentację, to managerowie chodzą między nami i słuchają, czasem poprawiają czyjąś prezentację, czasem pokazują sami jak to trzeba robić. Oni w tym siedzą już wiele lat, są w tym dobrzy. Takiemu to klient nie ma jak uciec [śmiech]. I bardzo kładą nacisk na wyniki. Niektórzy rano są na chybił trafił wybierani i muszą zadeklarować, ile sztuk dziś zrobią. Jak nie zrobią to mają np. karę 5 dych w plecy, jak zrobią: 5 dych do przodu. To są różne takie systemy motywacyjne. Jak ktoś nie robi wyników to ma przechlapane: chodzą za nim, trzymają do późna, żeby zrobił dzwonek, a jak nie daje rady to go wywalają.

Więcej przeczytasz w serwisie Wiadomości24.pl

od 7 lat
Wideo

Tylko nieco ponad 47% Polaków chce skrócenia tygodnia pracy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: JUICE! Biznes oparty na naiwności przechodniów, czyli nowoczesna akwizycja - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto