Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PIŁKA NOŻNA - Głównym celem Lecha powinna pozostać ekstraklasa

Hubert Maćkowiak
Z Pawłem Wojtalą, byłym piłkarzem Lecha i Legii rozmawia Hubert Maćkowiak

Co Pana zdaniem zdecydowało o porażce Lecha z Legią? Zlekceważenie rywala czy wielka determinacja legionistów, by w końcu się przełamać?

Legia szukała przełamania i w końcu je znalazła w spotkaniu z mistrzem Polski. Uważam, że zespół z Łazienkowskiej pokazał jeszcze większą wolę walki niż Juventus w spotkaniu z Lechem. To była motywacja na wysokim poziomie. Ale o takim wyniku zadecydowała też postawa piłkarzy Lecha, bo to oni w przewadze mogli decydować o losach wydarzeń boiskowych. Druga połowa wyglądała bardzo słabo, zawodnicy nie wykazali się wystarczającą wolą zwycięstwa. Niepotrzebnie pojawiła się myśl, że skoro Legia gra w dziesiątkę, to bez problemu da się wygrać. To było zgubne.

Momentami można było odnieść wrażenie, że Lech przygotował widzom piłkarską wersję filmu Dr Jekyll i Mr. Hyde?

To dziwne, że zobaczyliśmy dwa różne zespoły, tym bardziej że w drugiej połowie powinno być nieco łatwiej. W końcu w Legii ktoś musiał biegać za Rybusa, który dostał czerwoną kartkę. Po przerwie Kolejorz się pogubił i jakby zapomniał o swoich walorach. W meczu, chcąc wygrać, trzeba pokazać swoją wyższość przez pełne 90 minut.

Ostatnio nie najlepiej dzieje się z grą obronną zespołu. Ogromne problemy przy stałych fragmentach gry w meczu z Juventusem, bramka stracona z Legią, grającą w dziesiątkę. Dlaczego to wygląda tak źle?

Grałem wiele lat w tej formacji i mogę powiedzieć, że w obronie, jak na żadnej innej pozycji potrzeba spokoju i zrozumienia. Obecnie w Lechu tego brakuje. Oczywiście nie można winić tylko obrońców, bo broni cały zespół. Jakość gry w destrukcji pozostawia wiele do życzenia. Moim zdaniem przyłożyło się do tego kilka przyczyn. W niezbyt rewelacyjnej formie znajduje się Manuel Arboleda, który w tej rundzie złapał już dwie czerwone kartki. Po kontuzji wraca Bartek Bosacki. Swoje piętno odcisnęła nieobecność Tomasza Bandrowskiego. Ten zawodnik zawsze biega za trzech, często odbiera rywalom piłkę, pomaga w destrukcji. Razem z Dimitrije Injaciem tworzą parę, która świetnie się rozumie i zabezpiecza defensywę. W piątkowym meczu z Legią brak Bandrowskiego był widoczny.

Niektórzy zawodnicy Lecha mają na pieńku z mediami, a trener Jacek Zieliński ostatnio nie lubi sędziów. To chyba nie pomaga w budowaniu dobrej atmosfery?

Nieobecność trenera Zielińskiego moim zdaniem mogła mieć jakiś wpływ na postawę piłkarzy Lecha. Jednak są profesjonalistami i powinni realizować założenia taktyczne, a tego zabrakło. Trudno przegraną przeciwko dziesiątce legionistów tłumaczyć tylko tym, że szkoleniowca nie było na ławce trenerskiej. Z kolei sami piłkarze czasami zbyt nerwowo reagują na opinie ekspertów, są wobec nich ironiczni. Przecież nikt nie chce im zrobić krzywdy! Na całym świecie, we wszystkich ligach zawodnicy są krytykowani, kiedy nie spełniają oczekiwań. Opinie ekspertów należy odbierać z szacunkiem, bo w przyszłości mogą pomóc w wyeliminowaniu błędów. Zdecydowanie wolałbym, żeby swoją agresję pokazywali na boisku, a nie w złośliwych wypowiedziach, a takie też się zdarzały.

Piłkarze grają na kilku frontach, ale najbardziej atrakcyjne są mecze w Lidze Europejskiej. Może zawodnicy Lecha za bardzo żyją tymi spotkaniami, przez co trochę odpuszczają ligę?

Taka sytuacja nie może mieć miejsca i moim zdaniem w Lechu nie ma. Głównym celem powinna pozostać liga, bo Lech nie może sobie pozwolić na miejsce poniżej trzeciego, bo to wiązałoby się z brakiem udziału w pucharach w przyszłym roku. W ostatnim czasie piłkarze mieli wiele spotkań do rozegrania. Wyjazdy do Turynu, później do Tych i Warszawy mogły być przyczyną jakiegoś zmęczenia. Nie pozostaje lechitom nic innego, jak się przyzwyczaić do takiego rytmu meczowego.

Teraz czas na mecz z Red Bull Salzburg. Czy o trzy punkty będzie łatwiej niż w spotkaniu z Juventusem?

To będzie równie ciężki mecz. Red Bull nie prezentuje się obecnie olśniewająco, ale w lidze w miniony weekend odniósł zwycięstwo 1:0 z SV Ried, czyli wiceliderem ligi austriackiej. Oby to jedno zwycięstwo w lidze nie było przełamaniem dla Austriaków. Ten zespół ma bardzo doświadczonego trenera, zdobywcę Pucharu UEFA z Schalke Gelsenkirchen. Nie wolno zlekceważyć tego przeciwnika, mimo że wydaje się słabszy od Manchesteru City i Juventusu.

Zarówno Lech, jak i Salzburg podejdą podobnie do tego meczu, z myślą: nasz czwartkowy rywal jest do ogrania, jak mało kto w tej grupie. Kto będzie faworytem?

Trudno powiedzieć, czy Lech. Salzburg nie stwarza wielu okazji strzeleckich, ale w meczu z Manchesterem City potrafili długo utrzymywać się przy piłce, dominować. Nie wiem, czy tak będzie w czwartek. Austriacy będą podbudowani zwycięstwem w lidze, ale z drugiej strony na pewno dokładnie obejrzą sobie mecz Lecha z Juventusem, co sprawi, że podejdą z respektem do przeciwnika. Oba zespoły będą pod presją, z którą muszą sobie radzić. Na Bułgarską przyjdzie wielu kibiców i to też pomoże. W końcu Kolejorz gra u siebie. W Austrii na mecze nie chodzi aż tylu fanów, a na pewno nie w Salzburgu. Jestem dobrej myśli, oby piłkarze swoją energię i agresję uwolnili na boisku w sportowy sposób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto