Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hanna Gronkiewicz-Waltz: Prezydent stolicy z władzą premiera

Anita Czupryn
Hanna Gronkiewicz-Waltz - prezydent dwóch kadencji
Hanna Gronkiewicz-Waltz - prezydent dwóch kadencji materiały prasowe
Cztery lata temu zapowiedziała mieszkańcom Warszawy, że interesuje ją ośmioletni kontrakt, bo w ten sposób można zapewnić miastu stabilny rozwój. Wczoraj Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz drugi została zaprzysiężona na prezydenta stolicy.

Hanna Gronkiewicz-Waltz została wczoraj zaprzysiężona na drugą kadencję jako prezydent Warszawy. W wystąpieniu po ceremonii ślubowania przypomniała o obietnicy, jaką w 2006 r. złożyła warszawiakom dotyczącej wielu inwestycji. Podziękowała za to, że cierpliwie znosili uciążliwe remonty. - Chcę, by po kolejnej kadencji Warszawa była stolicą Europy Środkowej XXI wieku. Chcę też, żeby była miastem przyjaznym mieszkańcom, miastem estetycznym i dostępnym komunikacyjnie, innowacyjnym - powiedziała.

Wybory prezydenckie wygrała w pierwszej turze i było to dość oczywiste zwycięstwo. Warszawiacy jasno dali do zrozumienia, że pani prezydent im się podoba i nie chcą zmian na tym stanowisku. - Zwłaszcza że nie było innej alternatywy - ocenia Paweł Piskorski, były prezydent Warszawy, podkreślając, że stolica jest anty-PiS-owska, więc kandydat PiS Czesław Bielecki nie miał szans. No i Hanna Gronkiewicz-Waltz w trakcie pierwszej kadencji nie popełniła spektakularnych błędów. Cieszyła się też dużą życzliwością mediów. - Łatwo jej było odbić się po słabych poprzednikach: Lechu Kaczyńskim i Kazimierzu Marcinkiewiczu i to był jej atut - dodaje Piskorski.

Niewysoka, drobna, bezpośrednia w kontaktach, z wielkim poczuciem humoru - Hanna Gronkiewicz-Waltz ma dziś ogromną władzę. Nie bez powodu mówi się, że posiada instrumenty, jakich nie mają ministrowie, a zakres jej kompetencji można porównać z władzą premiera średniej wielkości państwa. Jest jednym z siedmiu najważniejszych prezydentów miast w Europie. A to dzięki ustawie warszawskiej, na podstawie której Warszawa ma inny ustrój samorządowy niż inne miasta w Polsce. Tu prezydent jest zwierzchnikiem burmistrzów wszystkich miejskich gmin i ma władzę całkowitą w zakresie planowania przestrzennego. Ma też największy w historii stolicy budżet, wynoszący 12 mld zł.

- Jej obecna kadencja będzie pełnym sukcesem - wróży Andrzej Halicki, przewodniczący mazowieckiej PO. Halicki był koordynatorem działań sztabowych podczas kampanii Hanny Gronkiewicz-Waltz w 2006 r.
To był pomysł Jana Rokity, aby ściągnąć ją do PO. Uważał, że będzie wzmacniała frakcję konserwatywną, a przy tym będzie wzmacniała również i jego osobę. - Kiedy jednak pozycja Rokity w Platformie zaczęła słabnąć, Hanna opuściła go, sprzymierzając się z Donaldem Tuskiem - mówi jeden z polityków.

Małgorzata Kidawa-Błońska, wiceszefowa klubu parlamentarnego PO, wspomina, że poznały się, gdy Platforma zaproponowała, aby kandydowała na prezydenta Warszawy. - Wróciła akurat z Londynu, gdzie była wiceprezesem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Nie przypominała nadętego prezesa - opowiada Kidawa-Błońska. - Zobaczyłam zwyczajną kobietę: pogodną, ciepłą, spokojną. Wielokrotnie byłam świadkiem, jak ludzie zatrzymują ją na ulicy i - jakby spotkali sąsiadkę - mówią, co im się w mieście podoba, a co nie. Ona nie stwarza dystansu i ma jeszcze jedną rzadką cechę: uważnie słucha uwag krytycznych.

Julia Pitera dodaje kolejną zaletę: - wymyka się podręcznikowemu wizerunkowi . Poznałam ją w 1994 r., gdy redagowałam program "Pytania o Polskę". Nie miałam śmiałości zwrócić jej uwagi, aby nie ubierała na plan białych pończoch. Trudno ustawić kamerę, aby korzystnie wyglądała. Chyba ktoś inny jej to powiedział, bo już białych pończoch nie nosi - kończy ze śmiechem minister Pitera.
W czasie tegorocznych powodzi zdecydowała o zamknięciu przedszkoli, wiedząc, że może się tym narazić rodzicom, bo będą mieli problem z opieką nad dziećmi. Ale zaapelowała do rodziców nie jako prezydent miasta, ale jako mama i babcia.

Zdaniem Małgorzaty Kidawy-Błońskiej Hanna Gronkiewicz-Waltz ma trzy miłości: Warszawę, pracę ze studentami wydziału prawa UW, ale na pierwszym miejscu stoi u niej rodzina - mąż, córka i ukochane wnuki.
O ile zwykle za sukcesami mężczyzny stoi żona, o tyle w przypadku prezydent Warszawy (i nie ukrywa tego) za jej osiągnięciami w publicznej działalności stoi mąż. Zresztą, ona wcale nie myślała o publicznej karierze. Studia prawnicze ukończyła z wyróżnieniem, szybko zrobiła doktorat, a że jej praca habilitacyjna dotyczyła banku centralnego, dostała propozycję objęcia stanowiska prezesa Narodowego Banku Polskiego. Podczas pierwszego głosowania nad jej kandydaturą w Sejmie przepadła. Nie chciała więcej próbować, ale to mąż powiedział: - Czy ministrowie, których widzę w telewizji, są mądrzejsi od ciebie? Kandydowała więc rok później i wówczas została wybrana.

W 1995 roku startowała w wyborach na prezydenta Polski jako kandydatka skrajnej prawicy. Jej sztabowcami byli wtedy Ryszard Czarnecki i Michał Kamiński. - To ja wymyśliłem jej kandydaturę - mówi w rozmowie z "Polską" Ryszard Czarnecki. - Miała same zalety: dobre notowania w episkopacie, budziła respekt Polaków, zajmując się gospodarką, a na dodatek jako kobieta łagodziła obyczaje, myślałem więc, że nie będzie atakowana. Ale w trakcie kampanii jakimiś wypowiedziami zraziła do siebie Radio Maryja. No i publicznie powiedziała, że wygra te wybory, bo natchnął ją Duch Święty. To było niefortunne. Cztery dni przed wyborami, nakłaniałem ją, aby zrezygnowała, wiedziałem, że będzie klęska. Była przekonana, że wejdzie do II tury. Stwierdziłem, że buja w obłokach i na jednej z ostatnich konferencji ogłosiłem poparcie dla Lecha Wałęsy.

Inaczej ten czas wspomina Stefan Niesiołowski: - Pracowałem przy jej kampanii i pamiętam, jak niezbyt elegancko zachował się Ryszard Czarnecki, mówiąc wtedy: - Popieramy Hannę Gronkiewicz-Waltz, ale głosujemy na Lecha Wałęsę. Ja popierałem ją do końca, mimo że sondaże leciały na łeb na szyję.
Zdaniem Niesiołowskiego przyczyniło się do tego Radio Maryja, wysuwając szereg złośliwości i insynuacji na temat jej pochodzenia. - A to, że jest nieochrzczona, a to, że nie ma ślubu kościelnego, a to, że zdjęcia ze ślubu są sfałszowane - opowiada poseł Niesiołowski. I dodaje: - To była podłość, zwłaszcza że Hanna Gronkiewicz-Waltz od lat była mocno związana z Kościołem, należy do wspólnoty neokatechumenatu.

W tej brudnej kampanii - zdawała się być - zdaniem Niesiołowskiego kompletnie bezradna i sparaliżowana. Dziś ma już inny wizerunek. Myśli nowocześnie, jest za parytetami. Warszawiacy uznali, że jest najlepszym menedżerem: spełnia swoje obietnice, a miasto zmienia się na lepsze.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto