Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Afera na Bemowie. Są wyniki kontroli

Ewa Jankowska
Afera na Bemowie. Są wyniki kontroli
Afera na Bemowie. Są wyniki kontroli Wikipedia
Afera na Bemowie. TVNWarszawa dotarło do wyników kontroli po aferze na Bemowie. "Zakup drogich laptopów i telefonów. Zatrudnienie przyjaciółki byłego wiceprezydenta Warszawy w dwóch miejscach jednocześnie" to tylko niektóre z ustaleń kontroli, którą stołeczny Ratusz wszczął po wybuchu tzw. afery bemowskiej.

W kwietniu 2014 były wiceburmistrz Bemowa, Paweł Bujski, ujawnił obciążające informacje na temat działań wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego oraz władz i urzędników bemowskiego ratusza. Oskarżył ich o nepotyzm, mobbing, nadużywanie władzy i niejasności przy inwestycjach.

Prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz wysłała na Bemowo kontrolę, kilka dni później Dąbrowski podał się do dymisji. Rada dzielnicy na początku maja odwołała zarząd Bemowa, w tym burmistrza Alberta Stomę, który wcześniej podał się do dymisji, i powołała nowego burmistrza, którym został Krzysztof Strzałkowski.

Czytaj także: Afera na Bemowie. Ratusz potwierdza nieprawidłowości

Afera na Bemowie - spór wokół passata
Kontrola szczególną uwagę skupiła na zasadach korzystania z samochodów służbowych, w tym - volkswagena passata. Jak pisze TVNWarszawa, jego użytkownikiem od 1 stycznia do 6 czerwca 2013 roku był ówczesny burmistrz Bemowa Jarosław Dąbrowski. Korzystał on również ze skody octavii (w niektórych okresach używał jednocześnie passata - takich dni było ponad 80). W karcie pojazdu nie było jednak żadnej adnotacji na ten temat. W tym samym czasie - według kontrolerów - używał również z passata, choć w karcie pojazdu nie ma o tym żadnej adnotacji. Jak czytamy na portalu, karty pojazdu nie były wypełniane na bieżąco i zawierają nieprawdziwe informacje. Część z nich doniesiona była dopiero w trakcie kontroli. Wynika z nich, że korzystał z passata Bogdan Szułczyński, ówczesny wiceburmistrz. Podpisane zostały przez sekretarkę Szułczyńskiego oraz sekretarkę burmistrza Alberta Stomy. Nie udało się jednoznacznie ustalić, kto kiedy korzystał z samochodu.

Afera na Bemowie - sprzęt elektroniczny
Kontrola dotyczyła również zakupu urządzeń elektronicznych dla urzędu. Jak przekazuje TVNWarszawa, z raportu wynika, że w latach 2012 – 2013 zakupiono 220 telefonów komórkowych: 196 aparatów kupiono w promocji po groszu za sztukę, a za pozostałe 24 telefony (m.in. iPhone) zapłacono 60 tysięcy złotych. "Urząd nabył również 129 komputerów stacjonarnych za prawie 300 tysięcy złotych, 51 laptopów (Apple MacBook Pro) za 132 tysiące złotych, 25 tabletów (m.in. Apple iPad) za 32 tysiące złotych oraz 13 drukarek za prawie 50 tysięcy złotych" - donosi TVNWarszawa. Zakupiony sprzęt według kontroli miał zalegać w magazynach, a jego część miała być użyczana instytucjom nie powiązanym z dzielnicą Bemowo (porta wymienia Wojskowy Instytut Medyczny oraz Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej). Z raportu wynika, że abonament opłacany był osobom przebywającym na bezpłatnych urlopach lub nawet takich, które już nie pracowały w urzędzie.

Czytaj także: Hałas na Stadionie Narodowym. Będą mierzyć hałas podczas koncertu

Afera na Bemowie - umowy
Kontrola dotyczyła również umów - o dzieło i zlecenie. Wykazała, jak pisze TVNWarszawa, że "dwóch pracowników urzędu dzielnicy miało podpisane umowy z dzielnicowym biurem finansowania oświaty. Urzędnicy wykonywali obowiązki tożsame z obowiązkami osób już zatrudnionych w dzielnicowym biurze finansowania oświaty". W raporcie nie było mowy o umowach podpisanych w Bemowskim Centrum Kultury, gdzie zlecenie dostał przykładowo ojciec kierowcy wiceprezydenta Dąbrowskiego lub żona jednego z byłych wiceburmistrzów dzielnicy. Dalej TVNWarszawa pisze o umowie na obsługę prawną Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej, którą podpisano z radcą prawnym urzędu dzielnicy Bemowo, gdzie zatrudniona była również dyrektorka jednego z dzielnicowych przedszkoli. W raporcie była również wypowiedź dyrektora centrum, który zapewnił, że umowy o dzieło i zlecenie były zawierane po uprzedniej analizie rynku, tak by wybrać najtańszą ofertę. Kontrolerzy mieli nie uwierzyli dyrektorowi.

Afera na Bemowie - praca dla przyjaciółki
Kontrolerzy zajęli się również Centrum Promocji Zdrowia i Edukacji Ekologicznej, gdzie rzekomo miała pracować według Bujskiego narzeczona Dąbrowskiego. Kontrolerzy przyznali, że centrum nie generuje żadnych dochodów własnych, a ponosi jedynie wydatki. Według ustaleń, "przyjaciółka" Dąbrowskiego pracuje w centrum od 2011 roku na stanowisku głównego specjalisty. Zarabia dwa razy więcej, niż szeregowi pracownicy i prawie tyle samo co dyrektor placówki. Jak donosi TVNWarszawa "przyjaciółka Dąbrowskiego, zanim przyszła do centrum zdrowia, pracowała przez kilka lat w bemowskim ratuszu. Jednak 28 marca 2011 roku poprosiła go o przeniesienie do centrum zdrowia. Jeszcze tego samego dnia wszystkie formalności zostały załatwione". W tym samym czasie, w którym przyjaciółka Dąbrowskiego pracowała w centrum, była również zatrudniona w TBS Warszawa Północ. Kontrolerzy podejrzewają, że mogła wykonywać zlecenia dla TBS Warszawa Północ w godzinach pracy w centrum.

Czytaj także: "Niebezpieczne bankomaty" w Konstancinie-Jeziornie. Uwaga!

Afera na Bemowie - mobbying
Kontrolerzy sprawdzili również, czy doszło do rzekomego mobbyingu w wydziale kultury. Jak pisze TVNWarszawa "Kontrolerzy uznali, że w "sposób formalny" nie potwierdziły się zarzuty, a wspomnianych pracowników przeniesiono do innych wydziałów". Potwierdzono natomiast zarzuty odnośnie złej współpracy wydziału kultury z zewnętrznymi firmami, jednak nie wykazano "niegospodarności, nierzetelności i nielegalności".

Według raportu, podjęto decyzje o konsekwencjach służbowych w stosunku do siedmiu osób. Były rozmowy dyscyplinujące, upomnienia lub nagana. Dwie osoby ze stanowiska naczelnika przesunięto do stanowiska szeregowego pracownika. Sprawa dotyczy działu administracyjno-gospodarczego. "Przyjaciółka" Dąbrowskiego wciąż pracuje w centrum. W urzędzie trwa wdrażanie zaleceń pokontrolnych.

Śledztwo w sprawie nieprawidłowości na Bemowie podjęła już prokuratura. Na razie nikomu nie postawiono zarzutów.

Jak donosi TVNWarszawa, Paweł Bujski, który ujawnił aferę, jest rozżalony. Uważa, ze raport to kpina i, że kontrola przeprowadzona była "po łebkach".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto