Afrykasy - tu zjesz dania ze składników niedostępnych w Polsce! [ZDJĘCIA,WIDEO]

Afryka nieodkryta
Kuchnia niemal każdego kontynentu ma w Warszawie swoją godną reprezentacje. W stolicy działają restauracje azjatyckie, z Ameryki Północnej i Południowej, a nawet, przez pewien czas dostępna tu była kuchnia australijska. Afryka wciąż jednak pozostaje nieodkrytym lądem. Niestety, oprócz ogranych stereotypów, wiemy o niej nie wiele. Sformułowanie “czarny ląd” równie dobrze obrazować może poziom naszej niewiedzy.

Niewiedza ta jest tym większa, im szybciej przypomnimy sobie, że Afryka to kontynent zajmowany przez ponad 50 państw, w których zamieszkuje 1/7 ludności świata, mówiąca niezliczoną ilością języków, wyznająca przeróżne religie i kulty. To także zbiór kultur, nierzadko równie odległych od siebie tak, jak Tatarzy krymscy odlegli są od Portugalczyków. Po raz pierwszy więc, mieliśmy nieskrywaną przyjemność robić materiał o kuchni, o której nie mieliśmy najmniejszego pojęcia.

Frykasy prosto z Etiopii
W temat wprowadziła nas współwłaścicielka lokalu, Daria Żebrowska - Fresenbet , która Afrykę poznała “od kuchni”. - Skończyłam etiopistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Jeździłam wielokrotnie do Etiopii i innych krajów Afryki, zakochałam się w jedzeniu etiopskim. W Etiopii pracowałam, mieszkałam przez rok, poznałam tam męża. Po przyjeździe do polski zaczęliśmy tęsknić za jedzeniem i stąd się wziął pomysł na gotowanie - wyznaje. Afrykasy to nie pierwszy projekt polsko-etiopskiego małżeństwa. Przed nimi działa w Warszawie Abisynia, miejsce tylko Etiopskie.

Nie dziwi więc fakt, że Afrykasy to restauracja specjalizująca się w kuchni etiopskiej i to z tego kraju pochodzi największa ilość pozycji w menu. Choć, jak przyznaje właścicielka lokalu, na Etiopii wybór dań się nie kończy, a ambicją lokalu jest przybliżanie bogatej tradycji kulinarnej afrykańskich państw. Nie jest to jednak łatwe, bowiem część ze składników, których używa się w etiopskiej kuchni jest w Polsce niedostępna i wymaga sprowadzenia prosto z Afryki.

Być może dlatego, menu lokalu jest krótkie i dość treściwie. Znajdziemy w nim trzy dania mięsne,pięć prostych i aromatycznych dań wegańskich, oraz ofertę lunchową. Oczywiście, wszystko jest delikatnie stonowane i dostosowane pod polskie podniebienia, choć, np. przyprawy restauracja sprowadza wprost z Addis Abeby. Podstawą posiłku jest yndżera, tradycyjny placek, który zastępuje nam nieco sztućce.

W smaku przypomina kwaskowy naleśnik pszenny. Od tradycyjnych naleśników różni się jednak tym, że powstaje na zakwasie. W menu znajduje się także wersja przygotowywana z Tiefu, dostępną na specjalne zamówienie. Tief czyli miłki abisyńska to bezglutenowe zboże pochodzące właśnie z tej części Afryki. Poza plackiem, posiłek w Afrykasach składa się z kilku różnych dań lub zestawu “combo”, składający się z wyboru dań wegańskich i mięsnych na jednym półmisku. I to właśnie tak najlepiej stołować się w Afrykasach, szczególnie, jeśli przychodzicie tu ze znajomymi.

Niektóre z dań, ze względu na wyrazisty aromat przypominają kuchnię indyjską. Mysyr przywodzi nieco na myśl indyjski dhal (zawiesiste danie z soczewicy), gomen, choć zrobiony z jarmużu łatwo pomylić ze szpinakiem, choć jest znacznie ciekawszy. Sałatka z buraków, pół żartem pół serio kojarzy nam się z kuchnią polską, choć jej smak daleki jest od smaku babcinego obiadu. Poszczególne potrawy nakładamy na placek i zgodnie ze zwyczajem jemy rękami. Słowem, niebo w gębie.

O kuchni Etiopii można by napisać zapewne niejedną książkę, a kilka kolejnych tomów poświęcić kulinariom Afryki. Nie mniej, zamiast czytania, rekomendujemy spróbowanie. Najlepiej w dobrym towarzystwie. Afrykasy z czystym sumieniem możemy polecić każdemu, kto nie boi się odkrywać nowych smaków i lubi dobrą kuchnię.