Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aktorzy reklamowi w Warszawie. Jakie są blaski i cienie tego zawodu?

Karolina Kowalska
Aktorzy reklamowi w Warszawie. Jakie są blaski i cienie tego zawodu?
Aktorzy reklamowi w Warszawie. Jakie są blaski i cienie tego zawodu? archiwum Anny Rybak
To bardzo atrakcyjne zajęcie dla dobrze wyglądających ludzi. Ale ma też swoje pułapki, a żeby dobrze zarabiać, trzeba mieć głowę na karku – o blaskach i cieniach grania w reklamie rozmawialiśmy z aktorami reklamowymi.

- Mój pierwszy casting to była katastrofa – wspomina Anna Rybak. - Byłam koszmarnie zdenerwowana, kompletnie nie wiedziałam co mam robić, co mówić, czego nie, jak się zaprezentować. Efekt przeszedł jednak moje oczekiwania. Zaproszono mnie do drugiego etapu, co początkującym osobom raczej się nie zdarza. Wtedy pomyślałam, że to może być coś dla mnie – dodaje.

Anna Rybak miała 22 lata, kiedy po kilku latach pozowania do zdjęć jako modelka, postanowiła znaleźć dodatkowe źródło dochodu. Dzienne studia wykluczały etat, a zdjęcia już jej nie wystarczały. Jestem dobra w pozowaniu, mam dobry wygląd, pracowałam jako animatorka i hostessa – może nadaje się do reklamy, pomyślała i tak trafiła na wspomniany wyżej casting. - Poza tym, wystąpienia publiczne nie były moją mocną stroną, o czym przekonałam się na studiach. Chciałam nauczyć się przełamywać mój strach i pomyślałam, że casting do reklamy to dobre miejsce. Chodziło o spot o jogurtach. - Nie wygrałam wtedy tego castingu ale firma zadzwoniła do mnie kilka miesięcy później z propozycją, abym zagrała w ich spocie już bez castingu. I to była moja pierwsza reklama – mówi.

Codzienność aktora

W międzyczasie jednak poznała ciemniejszą stronę tego zawodu. Bo początki najczęściej bywają trudne. Szybko wpada się w zniechęcenie i frustrację, gdy chodzi się z castingu na casting, z przesłuchania na przesłuchanie, a efektów nie ma żadnych. Dodatkowo, każde takie spotkanie z reżyserem, organizatorem castingu, klientem, agencją, to stres. - To tak jakby codziennie mieć rozmowę o pracę. Bez żadnej pewności, że tą pracę dostaniesz, albo że dostaniesz za nią pensję – opisuje aktorka i dodaje, że żeby zawodowo grać w reklamach trzeba mieć silne nerwy, dużą dozę pewności siebie, cierpliwości i...wolnego czasu.

Czytaj też: Anna Lipińska: "Korytarze na Chełmskiej wiele już widziały" [Felieton NaM]
Chodzenie na castingi bowiem jest czasochłonne, a żeby mieć wymierne efekty, trzeba „obskoczyć” około 20 spotkań miesięcznie. A tam – kolejki, zapisy, przesłuchania do nocy. Słowem kluczem w przypadku aktora reklamowego jest czekanie – na castingu, na ujęcie, na zmianę oświetlenia na planie, na swoją porę. To może dać w kość. - I to ciągłe wystawianie na ocenę: nie zagrasz bo jesteś za wysoka, za niska, masz zły kolor włosów albo oczu. Dla osób słabszych psychicznie, kilka castingów pod rząd zakończonych w taki sposób, może urosnąć do rangi tragedii i wepchnąć w depresje albo przesadne dbanie o siebie. Dlatego tak ważny jest dystans i mocne stąpanie po ziemi – podkreśla aktorka.

A wpaść w przesadę łatwo. Casting do reklamy to nie jest miejsce, gdzie spotkasz kogoś przeciętnie wyglądającego. W zdecydowanej większości to wysocy, szczupli, wysportowani, przystojni mężczyźni i bardzo ładne kobiety, o proporcjonalnych rysach, z zadbanymi włosami, uśmiechem, cerą. Niektórzy więc dla zwiększenia swoich szans na wygrywanie są w stanie dążyć do nierealnego piękna za wszelką cenę. Wtedy nietrudno o komiczny efekt.

- Niektórzy nie starają się o pracę w reklamie właśnie ze względu na castingi. Na oczekiwanie w tłumie na korytarzu, żeby przed kamerą przedstawić się, pokazać profile, i ewentualnie zagrać krótką scenkę. To zrównanie w masie amatorów, bezrobotnych aktorów, przypadkowych ludzi, wielu osobom nie daje satysfakcji i może dać poczucie poniżenia. Ja tego tak nie traktuję. To zło konieczne, żeby na końcu móc pokazać, że to moja osobowość jest tą, której poszukują. Trzeba nauczyć się cierpliwie czekać na swoją okazję – mówi Nikodem Kasprowicz, etatowy aktor Teatru Nowego w Poznaniu, grający także w reklamach.

Rybak po trzech miesiącach przesłuchań bez sukcesu, wygrała dużą kampanię reklamową dla producenta kawy. - To były spore pieniądze, nawet na teraz i wielka kampania. Wtedy poczułam, że mi się udało, pokonałam nawet początkujące wtedy (a teraz znane z pierwszych stron gazet) aktorki i celebrytki. Ale nie sądziłam, że tak wsiąknę w ten świat – mówi.

Na własną rękę

Po roku pracy postanowiła założyć własną agencję aktorów i aktorek reklamowych. „Spotlight” powstał z rozgoryczenia nieuczciwością agencji, opiekujących się jej karierą, a które nie zawsze wywiązywały się odpowiednio ze współpracy. Zdarza się, że biorąc udział w kampanii dla ogólnoświatowego koncernu, emisja reklamy jest przedłużana na inne kraje niż ten, w którym powstała. Wtedy agencja aktorska przedłuża wizerunek aktorów, którzy wzięli w niej udział i rzecz jasna, dostaje za to dodatkowe pieniądze. I tylko od uczciwości jej właścicieli zależy, czy podzieli się zyskiem z aktorem. - Bo jak sprawdzić, czy moja reklama nagle jest emitowana, np. w Mołdawii? - pyta retorycznie Anna. - Przecież jest to dość skomplikowane. Gdy jednak odkryłam kilka takich nieuczciwych zagrań ze strony reprezentujących mnie agencji, zdenerwowałam się i uznałam, że wypracowałam sobie tak silną pozycję i poznałam tą branżę na tyle, że mogę spróbować samodzielnie zadbać o swoje interesy - podsumowuje.

I teraz, jako właścicielka Spotlight, dba też o interesy innych, a wszystkie początkujące osoby przestrzega – uczciwa agencja nie bierze pieniędzy za przyjęcie do bazy, za zrobienie sesji zdjęciowej, za wysłanie aktora na casting.

Kto ma szansę na karierę w reklamie?

Wbrew pozorom, im wyglądasz zwyczajniej, tym lepiej. - Kanony się nieco zmieniły. Na nasz rynek weszły firmy, które swoje reklamy kierują do „normalnych ludzi”, np. dyskonty. Dlatego teraz częściej castingi wygrywają dziewczyny o urodzie dziewczyny z sąsiedztwa, a nie idealne piękności, ludzie o wyglądzie wypracowanym w gabinetach kosmetycznych. Ale są pewne ramy, które zawsze będą obowiązywać, jak ładna twarz, skóra, włosy, uśmiech, oczy. Widoczne blizny, aparat na zęby, sztuczna opalenizna i paznokcie raczej przez sito castingu nie przejdą – opisuje właścicielka „Spotlight”.

Taki przypadek spotkał Nikodema Kasprowicza. - Pamiętam casting do reklamy sieci fast-foodów, gdy z wielu osób zostałem wybrany do finałowej ósemki. Nie wygrałem wcześniej żadnego castingu, a stawka wynosiła ok. 10 tysięcy złotych, więc naprawdę bardzo mi zależało. Zadano mi pytanie, czy mam na ciele jakieś blizny. Nagranie miało odbyć się na plaży, co wymagało odkrycia swojego ciała. Przyznałem, że mam bliznę po wycięciu wyrostka, ale jest ona na tyle nisko, i jest na tyle mała, że przykryta kąpielówkami nie będzie stanowić będzie problemu. Niestety, pani która decydowała, kto zagra główną rolę nie była przekonana i z przykrością musiała się ze mną pożegnać – mówi Nikodem i nie kryje rozczarowania. - Przed tym, jak zacząłem chodzić na castingi trudno mi było przewidzieć, że w wieku 18 lat, kiedy miałem operację, wybór metody zabiegu zdecyduje o tym, że ledwo widoczna kilkucentymetrowa blizna przekreśli moją pracę przy tamtym projekcie – wspomina.

Ale nie tylko o wygląd chodzi. Uroda zresztą to rzecz gustu. Tak samo liczy się odpowiednia osobowość. - Część reżyserów woli pracować z amatorami, bo mają mniejszą tendencję do kwestionowania poleceń ekipy i szybciej i naturalniej osiągają efekt o jaki chodzi – mówi aktorka.

W reklamie liczy się czas, w minimalnie krótkim czasie trzeba maksymalnie dużo pokazać, dlatego nie ma tutaj miejsca na wnikliwe wchodzenie w role, a polecenia czasami wydają się błahe. A trzeba je wykonywać bez poczucia obciachu i zażenowania. Nie każdy zawodowy aktor radzi sobie z takim systemem pracy. W szkołach aktorskich uczeni są przecież analizy postaci, wchodzenia w rolę, budowania postaci. W reklamie nie o to chodzi. Są takie osoby, które kwestionują kostium, w którym mają zagrać, który wcześniej zaakceptował reżyser wraz z klientem, spierają się o to, co muszą robić. Tendencja na rynku jest taka, że im mniej się kłócisz, kwestionujesz pomysły pracodawców tym częściej będą chcieli z tobą pracować. - I pamiętaj. Promujesz produkt, nie siebie – radzi promotorka.

Zarobić trzeba umieć

Profesjonalnych aktorów w reklamach jest jednak wielu. Jednym z nich jest Nikodem, który zaczął grać w reklamach po zakończeniu edukacji w warszawskiej Akademii Teatralnej w 2003 roku. - Kiedy byłem studentem granie w reklamach czy serialach było dla nas zabronione. Byliśmy „chowani” w elitarnym podejściu do naszego zawodu, w odczuciu moich pedagogów aktorstwo było zajęciem wyższym. Nie wypadało się„kalać” takim tanim i niskim medium jakim jest reklama lub serialowa produkcja telewizyjna – wspomina swoje szkole lata.

Teraz to się zmieniło, pedagodzy nie są już tak restrykcyjni. W pierwszej dekadzie nowego wieku było jednak inaczej. - Dlatego tak brutalnie zderzyliśmy się z rzeczywistością po wyjściu ze szkoły. Musieliśmy sobie radzić „od zera”, by zapewnić sobie pracę, szczególnie w telewizji. Niektórzy z nas mieli szczęście i pokazując się w spektaklach dyplomowych złapali pracę od razu, większość musiała liczyć na okazje, jakie dawały castingi reklamowe – wyjaśnia.

Nikodem zaliczał się do tej drugiej grupy – mimo dobrych recenzji jakie otrzymał po ukończeniu szkoły, nie udało mu się przebić do tych, którzy dostali etat w teatrze, czy pracę w serialu lub filmie. Musiał spróbować zarabiać na życie w inny sposób, imał się różnych zajęć, czy to ucząc młodych ludzi chcących zdawać do szkół aktorskich, czy stając za barem i nalewając klientom drinki. Spróbowanie swoich sił w reklamie było więc naturalnym działaniem.

Bo ta praca potrafi się dobrze odpłacić. - Jest wiele osób, dla których jest to jedyne źródło dochodu i z tego się utrzymują. Granie w reklamach jest po prostu ich pracą. Tak jak w moim przypadku. Ale żeby tak było, trzeba mieć do tego właściwe podejście – ostrzega Anna.

Stawka nawet kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych za reklamę potrafi zawrócić w głowie i łatwo wtedy zgodzić się na wiele. A tą stawkę trzeba rozłożyć w czasie. Bo jeśli np. zrobimy reklamę danego operatora sieci komórkowej, to trzeba liczyć się z tym, że przez jakiś czas drzwi do reklamy innej sieci będą dla nas zamknięte. Trzeba także wziąć pod uwagę takie zmienne jak czas, który będziemy musieli na zlecenie poświęcić, czy ilość krajów, w których reklama będzie emitowana, a w końcu pole eksploatacji naszego wizerunku. Co oznacza to ostatnie? - Trzeba po prostu mieć na tyle wyobraźni, by przewidzieć, że przyjmując propozycję udziału w reklamie np. leku na niestrawność, nie ma co liczyć, że za chwilę zaangażuje nas, powiedzmy, producent kosmetyków. Taka reklama może oznaczać kilkumiesięczny przestój w pracy. Wtedy początkowa kwota, rozłożona na ten czas, już nie robi takiego wrażenia – tłumaczy modelka. - W 2013 roku dotarłam do około 30 kolejnych etapów, co oznacza, że byłam na ponad stu castingach, a nie wygrałam żadnego. Poświęcasz czas, wiesz, że potrafisz coś zrobić, a nie masz żadnego wpływu na to, czy zarobisz pieniądze. W normalnej pracy tak nie ma. To na pewno minusy tego zawodu – dodaje Anna.

Tabela plusów i minusów

Tak jak, zdaniem Nikodema, szufladkowanie aktorów reklamowych jako „aktorów do produktu”. Przy znanych nazwiskach nie ma z tym problemu – to firmy wykorzystują prestiż, jaki daje znany aktor, chętnie wybierają takie osoby, by przyciągnąć klientów. Przy mniej znanych twarzach można zostać potraktowanym jako „chałturnik” i nie wzbudzić zainteresowania producentów seriali telewizyjnych bądź filmów fabularnych.

Kolejny minus tej pracy, to także wpychanie się w kolejkę, kolesiostwo, załatwianie sobie wchodzenia na castingi po znajomości z prowadzącym nagranie. - Nie lubię także sytuacji, kiedy poszukuje się aktorów do projektu na dużych castingach, choć producenci mają już wybranych znanych aktorów bądź celebrytów. To tylko strata mojego cennego czasu. Wkurza mnie także proponowanie różnej płacy, za te same prawa do wizerunku przy różnych projektach. Nie znoszę firm stosującej dumping, zaniżając płace aktorskie i wyznając zasadę „i tak ktoś się znajdzie, kto zagra dla nas za 500 zł” - zaznacza aktor.

Są jednak plusy, jak w każdym wypadku. To elastyczny czas pracy, co ma znaczenie, gdy karierę aktorską chce się połączyć z innymi zajęciami, ma się dziecko lub z innych powód trudno nam sobie wyobrazić spędzanie dziennie osiem godzin w biurze. To szansa na dobre zarobki, poznawanie wciąż nowych ludzi i brak monotonii, bo każde zlecenie to trochę inna bajka.

Na koniec pytam o receptę na sukces w reklamie. - Trzeba postawić w rozwoju swojej kariery na swoje mocne cechy. Odkryć je i pielęgnować. Czyli jeśli mamy wygląd mamy z reklamy produktów dla dzieci, to chodzić na tego typu castingi i je z powodzeniem wygrywać, zamiast frustrować się porażkami na przesłuchaniach do roli wampa – podsumowuje Anna Rybak. - No i to, co przydaje się chyba w każdej dziedzinie życia, czyli po prostu być sobą. Być naturalnym. Fałsz i sztuczność nie sprawdza się przed kamerą – kończy.

Zobacz także: Moon Fashion Creation otworzy halę eventową na Pradze


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto