Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Al Di Meola: "Jestem pewien, że ludzie mnie nienawidzą. Szanują, ale nienawidzą" [wywiad NM]

Marcin Śpiewakowski
Al Di Meola: "W muzyce nie istnieje demokracja. Nie ma zespołu - jestem ja"
Al Di Meola: "W muzyce nie istnieje demokracja. Nie ma zespołu - jestem ja" Krzysztof Szymczak
Jeden z najważniejszych współczesnych gitarzystów jazzowych, krytykuje współczesną muzykę, Kanye Westa i jego fanów, oraz tłumaczy, dlaczego muzycy, z którymi gra, go nienawidzą.

Al Di Meola to bezdyskusyjnie jeden z najbardziej wpływowych gitarzystów jazzowych na świecie. Jego kariera muzyczna trwa od ponad 40 lat. Mówi się o nim, że w latach 70. pokazał wszystkim, jak powinno się grać na gitarze elektrycznej. Z drugiej strony Di Meola ma też na swoim koncie jeden z najpopularniejszych akustycznych albumów koncertowych wszech czasów - "Friday Night in San Francisco", nagrany wspólnie z gigantami gatunku - Paco de Lucią i Johnem McLaughlinem. Jego ostatnia płyta, "All Your Love", to zbiór piosenek the Beatles przearanżowanych na stylistykę łączącą jazz i flamenco.

Marcin Śpiewakowski: Narzekałeś wielokrotnie, że ludzie nie szukają już w muzyce wirtuozerii. Co Twoim zdaniem liczy się dla współczesnego słuchacza?
Al Di Meola: Sam nie wiem. Muzyka, której słucha teraz młodzież, różni się ona bardzo mocno od tego, czego słuchali ich rówieśnicy w latach 60. czy 70. To inna muzyka, która nie ma nic wspólnego z umiejętnościami czy wirtuozerią. Teraz DJ jest artystą. To absurd.

Jakieś 10 lat temu bardzo surowo krytykowałeś współczesną muzykę - czy coś się zmieniło przez ostatnie lata?
Z tego, co słyszałem, wciąż jest fatalna. Nie mówię tu nawet o rapie, bo takiego Eminema czy Kanye Westa w ogóle nie da się słuchać, ci goście nie mają nic wspólnego z muzyką.

Chodzi Ci o to, że nie grają na żadnym instrumencie?
Nie, chodzi o to, że w ogóle mają talentu, składają tylko tę swoją "uliczną poezję". Niektórym się to podoba - ok, szanuję to. Ale w warstwie muzycznej nie dzieje się nic. Dla mnie dobra muzyka opiera się na harmonii i melodii. W rapie nie ma ani jednego, ani drugiego. Nie pojmuję, jak ludzie mogą lubić taki szajs. Fani rapu nie mają pojęcia o dobrej muzyce, nie widzę innego wytłumaczenia.

Znasz jakiś współczesny zespół warty uwagi?
Nie. Pewnie są takie zespoły, ale ja nie słyszałem nic, co zrobiłoby na mnie wrażenie.

Innymi słowy…
Innymi słowy, nie tworzy się teraz tyle dobrej muzyki, co w latach 60. Lata 60. to była prawdziwa eksplozja talentu twórczego, coś, co nie ma szans już się wydarzyć.

Widzisz różnicę w zachowaniu publiczności, która przychodzi na Twoje koncerty?
Nie, to właściwie ci sami ludzie, którzy przychodzą na moje koncerty od dawna. Nie sądzę, żeby coś się zmieniło. Mam bardzo wierną publiczność.

Próbujesz walczyć o nowych, młodszych słuchaczy?
Tak. W 2006 r. nagrałem bardzo nietypową dla mnie płytę "Vocal Rendezvous", ale to nie zadziałało. No i niedawno wydałem też album "All Your Life" w hołdzie The Beatles i to rzeczywiście przysporzyło mi nowych fanów.

Czytaj też: Fink: "Nieważne, jaki gatunek muzyki grasz. Liczy się intensywność" [ROZMOWA NM]

Utwory na "All Your Life" dobierałeś sam?
Oczywiście.

A aranżacje? Opracowałeś je sam czy wspólnie z zespołem?
Nie ma czegoś takiego, jak zespół. Jestem ja.

Ale mimo to koncertujesz z kilkoma muzykami. Jak byś opisał się jako lider? Łatwo się z Tobą pracuje?
Nie! Jestem pewien, że ci ludzie mnie nienawidzą. Szanują mnie, ale jednocześnie nienawidzą. Jestem bardzo wymagający.

To prawda. Widziałem, jak podczas prób kazałeś perkusiście wstać od instrumentu i długo pokazywałeś mu, jak ma grać swoje partie.
Mam bardzo jasno sprecyzowane wymagania. Znam doskonale te partie, bo sam je napisałem. Tu nie ma miejsca na demokrację czy granie tego, na co muzyk ma ochotę. Każdy muzyk ma nuty, których musi się trzymać, a rolą lidera jest dopilnować, żeby się ich trzymali.

Nie ma miejsca na improwizację?
Jest, i to mnóstwo! Zdziwiłbyś się. Ale zanim zaczniesz improwizować, musisz perfekcyjnie opanować partie rytmiczne. Leniwy muzyk będzie improwizować, bo nie chce mu się porządnie nauczyć utworu. Najlepszych muzyków rozpoznasz po tym, że opanują to, co im napisałeś i dodadzą coś od siebie, wprowadzą element zaskoczenia. Uwielbiam, kiedy to się dzieje.

Zdarza się, że muzycy dodają od siebie coś, co Ci się nie podoba?
Tylko niedoświadczeni muzycy. Naprawdę doświadczony, utalentowany muzyk zawsze potrafi dograć coś, co mi się spodoba. Mój obecny zespół to młodzi muzycy, których mogę kształtować i szkolić. Doświadczonemu instrumentaliście nie musisz nic tłumaczyć.

Taki był Paco de Lucia, z którym kiedyś grałeś?
Paco to świetny przykład. Nie potrafił czytać nut, więc trzeba było mu zagrać utwór. Natychmiast się go uczył i z miejsca dodawał do niego genialne rzeczy. Tak pracują naprawdę utalentowani muzycy. Ale jeśli grasz z kimś na niższym poziomie, musisz im wszystko pokazać i wytłumaczyć.

Co, jeśli muzyk na scenie nie trafi w dźwięk?
Jeśli zagra fałszywy dźwięk z przekonaniem i pewnością siebie - nie mam z tym problemu, to się zdarza. Nie cierpię ludzi, którzy grają niepewnie, asekurancko i nieśmiało chowają się za instrumentem. Fałszywy dźwięk to nie koniec świata. Dużo gorzej, jeśli muzyk gra niedbale. Jeśli partia rytmiczna zapisana jest w określony sposób, trzeba ją zagrać dokładnie tak samo. Jeśli trzech muzyków gra dobrze, a tylko jeden zagra niedbale, wszyscy brzmią źle. Nienawidzę tego. W takiej sytuacji albo ćwiczysz, albo możesz przestać grać i zajmujesz się czymś innym.

W Twojej muzyce bardzo ważny jest rytm. Z drugiej strony gitarzyści rytmiczni raczej nie cieszą się powszechnym szacunkiem.
To wina muzyki popularnej, w której gitarzystę rytmicznego uważa się za marnego muzyka. I rzeczywiście - patrząc na to, co oni grają, rozumiem to. Z drugiej strony, moja muzyka jest inna. U mnie partie rytmiczne są najtrudniejsze. To nie są piosenki the Beatles czy the Rolling Stones, że łapiesz gitarę i grasz sobie jakieś ogniskowe akordy.

Czytaj też: Eugene Hütz: "Lubiłem Breakout za tego pijanego dziwaka na wokalu" [ROZMOWA NM]

Uważasz, że przy takim wręcz matematycznym podejściu do muzyki i surowych ramach, można wciąż czerpać z niej przyjemność?
Na pewno dużo większą, niż kiedy słuchasz potem nagrania i słyszysz, że coś było nie tak. Albo gramy do rytmu, z uczuciem i tak, jak trzeba, albo gramy niedbale. Wolność w muzyce jest bardzo zła, jeśli nie grasz perfekcyjnie. I tego uczę moich muzyków. Kiedyś każdy z nich założy swój zespół i poniosą te wartości dalej.

Lubisz blues? To muzyka, która jest niedbała z założenia, absolutne przeciwieństwo Twojej wizji grania.
Kiedy idziesz na koncert muzyki klasycznej, wszystko musi być zagrane idealnie. W bluesie to nie ma znaczenia, blues ma być nieczysty i niedbały. Ale gdybyś kazał zagrać gitarzyście bluesowemu coś trudniejszego, nie dałby rady. Nie wiedziałby, jak się za to zabrać, bo po prostu jest marnym gitarzystą. To samo dotyczy muzyków rockowych - ja nigdy nie piję alkoholu przed koncertem, ale oni mogą być na scenie pijani, bo to i tak nie robi żadnej różnicy. Spójrz na ich lewą rękę, kiedy grają - większość z nich nie potrafi nawet użyć wszystkich palców.

Tak jak Paul McCartney, o którym mówiłeś, że nie umiałby zagrać Twoich wersji własnych piosenek?
Oczywiście, że nie dałby rady. Ale wiesz co? Uważam, że Paul jest fenomenalnym muzykiem i świetnym kompozytorem, tylko na innym polu. Czasami proste utwory są dużo lepsze niż złożone kompozycje. Muzyka nie musi być skomplikowana, żeby była dobra. Wiele z moich ulubionych utworów jest bardzo proste. Wbrew pozorom uwielbiam the Beatles. Oczywiście nie słynę z robienia prostej muzyki, ale to nie znaczy, że jej nie cenię. Widzisz? Nie jestem taki zły. (śmiech)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na opole.naszemiasto.pl Nasze Miasto