Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ania Starmach: Uwierz w siebie, w marzenia i w to, że można je zrealizować

Justyna Bakalarska
Ania Starmach: Uwierz w siebie, w marzenia i w to, że można je zrealizować
Ania Starmach: Uwierz w siebie, w marzenia i w to, że można je zrealizować Piotr Smoliński/Polskapresse
Z Anią Starmach, autorką książek kulinarnych i jurorką programu „Master Chef” rozmawia Justyna Bakalarska.

Prowadzi Pani programy kulinarne, jest Pani jurorką, wydaje Pani książki kucharskie. Jaki jest przepis na sukces?
Ania Starmach: Raczej nie ma na to jednej recepty. Jestem świadomą kobietą i jestem świadoma tego, co chcę robić. Nie uważam się za kobietę sukcesu, uważam się za osobę, która miała dużo szczęścia, która w odpowiednim momencie swojego życia była bardzo zdeterminowana i uparta. Ten upór się opłacił. Jednym się to może podobać, innym nie, tak jest zawsze. Nie można wszystkich zadowolić. Najważniejsze, że ja jestem szczęśliwa z tego, co robię. A jak to można osiągnąć? Trzeba tu sięgnąć po banały typu: uwierz w siebie, uwierz w swoje marzenia i w to, że można je zrealizować. W moim przypadku było tak, że gdybym poszła najprostszą drogą, to prawdopodobnie nie byłoby źle. Pewnie teraz bym pracowała z rodzicami, którzy mają świetnie prosperującą galerię sztuki, i miałabym od razu stabilną pracę i pensję, tak zwaną ciepłą posadkę. A jednak w pewnym momencie życia rzuciłam studia i wyjechałam do Francji, gdzie uczyłam się w szkole kulinarnej i ciężko pracowałam, wierząc, że to jest moja droga.

Marzenia doprowadziły Panią do bycia jurorką w „Master Chefie”. Jak wyglądały początki?
Ania Starmach: Większość osób właśnie mówi o tym doświadczeniu. A czasami jest tak, że jak się ocenia jedzenie, to najważniejsze jest to, jaki ma się smak i wyobraźnię smaku. To jest niezależne od wieku. Nie wydaje mi się, żeby Magda Gessler, będąc w moim wieku, nie mogła być jurorką programu kulinarnego. Myślę nawet, że byłaby tak samo dobrą jurorką, jaką jest teraz. W dodatku my się bardzo dobrze zgrywamy, bo każdy z nas w tym programie inaczej się realizuje, gotując, każdy z nas ma inny gust i charakter. To powoduje, że my jesteśmy mieszanką wybuchową.

Nie było Pani ciężko przestawić się z roli uczennicy na rolę jurora?
Ania Starmach: Oczywiście. To było dla mnie ogromne wyzwanie, bardzo się stresowałam. Gdy dostałam tę propozycję – ważny telefon z TVN, że tak, oto ja będę w tej trójce, po pierwsze, nie mogłam uwierzyć a po drugie – nie mogłam sobie wyobrazić, jak to będzie. Na szczęście osoby z produkcji bardzo mnie wspierały. Producentka Ewa Leja przeprowadziła ze mną mnóstwo rozmów i uświadomiła mi, że właśnie nie muszę być taka jak wszyscy, że mogę być sobą, że mogę być inna, że mogę czasem czegoś nie wiedzieć, bo nie ma nic gorszego niż juror, który udaje, że wie wszystko. Można się przyznać do niewiedzy, zwłaszcza że kuchnia jest ogromną dziedziną.

Ukazała się Pani nowa książka. Co można w niej znaleźć?
Ania Starmach: Książka oczywiście jest kontynuacją „Pyszne 25”. Tylko został do niej dodany podtytuł „Nowa porcja przepisów”. Zatem ta nowa porcja to aż 70 bardzo różnorodnych przepisów podzielonych na działy – na słodko i na słono. Myślę, że każdy w nich znajdzie coś dla siebie, bo są i dania śniadaniowe, i obiadowe, i na podwieczorek, i kolacyjne. Są na ciepło i na zimno, dla wegetarian i mięsożerców. Jest też duży dział słodkości, bo ja je bardzo lubię i nie wyobrażam sobie wydania bez takich przepisów książki. A pod koniec książki jest szesnaście moich rad kuchennych, na przykład takich, jak zrobić bułkę tartą, jak rozpuścić żelatynę, jak zrobić najprostszy krem waniliowy, a jak już opanujemy ten przepis, możemy naprawdę zrobić wiele w cukiernictwie.

Skąd czerpie Pani inspiracje na przepisy?
Ania Starmach: W książkach pokazuję moje ulubione przepisy, z którymi się spotkałam wcześniej albo które praktykuję w kuchni. To jest tak, że jak się pomyśli o swoich ulubionych filmach, powstanie pewna mapa skojarzeń. Czasem można nie pamiętać tytułu czy reżysera, ale pamięta się jakąś scenę, która pojawi się wśród tych skojarzeń. Tak też jest u mnie z gotowaniem. Ja bardzo dużo podróżuję, dużo bywam i jem, bardzo dużo rozmawiam z ludźmi o gotowaniu i w mojej głowie jest ogromny kulinarny bałagan. Gdy szukam pomysłów na przepisy, siadam przed kartką papieru i spisuję wszystkie te inspiracje, dzięki czemu powstaje mapa myśli. Następnie odsiewam lepsze pomysły od tych gorszych albo, tak jak w przypadku tej książki, od tych, których się nie da zrealizować w 25 minut albo które są bardziej kosztowne niż 25 zł. I tak to powstaje.

Co było dla Pani najtrudniejsze w przygotowaniu autorskich książek?
Ania Starmach: Wiele rzeczy wydaje mi się oczywistych, a w przepisach trzeba jednak wszystko opisywać krok po kroku, np. „włącz piekarnik” albo „obierz marchewkę”, przy czym ja w ogóle nie myślę o tym, żeby obierać marchewkę, tylko to robię. Spisywanie tych przepisów było prawdziwym wyzwaniem. Później, gdy te dopracowane przeze mnie przepisy szły do korekty, okazywało się, że one wcale nie są takie szczegółowe, jak mi się wydawało. Dlatego musiałam wiele rzeczy jeszcze poprawiać. To było stresujące i pochłaniało mnóstwo czasu.

Jakie ma Pani największe kulinarne marzenie?
Ania Starmach: Marzę o tym, żeby nowa książka się spodobała. Żeby ludzie, którzy ją kupują, byli zadowoleni. Żeby znowu pisali do mnie tak jak poprzednio: „Aniu, dziękuję za książkę”.

Cały wywiad przeczytasz w serwisie polskatimes.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto