Kilka osób napisało do nas w sprawie sytuacji, do której doszło w sobotę 7 października na wieczornym dyżurze. Jeden z czytelników oczekiwał z dzieckiem na swoją wizytę u pediatry półtorej godziny, jednak gdy już wszedł do gabinetu, pomocy się nie doczekał.
- Po półtorej godziny oczekiwania, w końcu przyszła nasza kolej. Wizyta przed nami trwała długo, jednak w pewnym momencie drzwi się otworzyły, a z gabinetu wybiegło dziecko, które nie wyglądało na chore, bo bawiło się i biegało po korytarzu. Lekarz nie prosił jednak kolejnych pacjentów, tylko uciął sobie dłuższą pogawędkę z rodzicami. Zapytałem, czy możemy już wejść, bo widzę, że pacjent wyszedł, a dorosłych przecież nie leczy. On wypalił "a co pan myśli, że ja tutaj kur*a dla przyjemności siedzę?". Wszystko słyszały siedzące na korytarzu dzieci - opisuje sytuację mieszkaniec Mokotowa.
To był jednak dopiero początek tej nietypowej wizyty. Wulgaryzmów nie brakowało, kiedy do gabinetu weszło chore dziecko.
- Maluch miał ponad 39 stopni temperatury, cierpiał i płakał. Lekarz powiedział mu "płacz więcej, to jeszcze bardziej będzie cię bolało". W trakcie wizyty cały czas leciały przekleństwa. Lekarz pytał mojej partnerki, czy śpieszy mi się dlatego, że "mąż chce spier***ać na piwko z kumplami". Wszystko w obecności dziecka. Dziecko zostało zbadane, ale lekarz stwierdził, że nie zamierza podejmować się leczenia, a może nam jedynie wypisać skierowanie do szpitala. Na koniec pożegnał moją partnerkę i dziecko słowami "no, spier***ajcie już. Tylko drzwi za sobą zamknijcie" - słyszymy w szokującej relacji.
Co ciekawe, w sobotę do tego samego pediatry trafili również inni rodzice, którzy zgłosili skandaliczne zachowanie pediatry. Szok przeżyła matka 11-letniej Asi, której lekarz pytał się, jak jej smakują papierosy i piwo.
- Powiedziałam, że Asia jest jeszcze za mało na takie sprawy. On z kolei odwrócił się do niej i powiedział "ja to na twoim miejscu wziąłbym winko i poszedł do jakiegoś kolegi pod kocyk lub kołderkę" - relacjonuje matka.
W innym przypadku lekarz wyśmiewał chore dziecko, które pociągało nosem i nie mogło sobie poradzić z katarem. Mieszkanka Mokotowa, która również trafiła do tego samego pediatry zdradziła, że mężczyzna w zaleceniach leczenia napisał "nie zaleca się wciągania i zjadania gilów z nosa. Smacznego". Podczas tej samej wizyty pediatra stwierdził, że skoro dziecko pociąga nosem, zamiast wydmuchiwać jego zawartość "należy dać mu talerz, kazać wysmarkać się na talerz, a następie poprosić, żeby to wylizało".
Sytuacja jest bardzo bulwersująca, a swoje przypadki wizyt u tego samego lekarza opisuje coraz więcej osób. Sprawa na pewno będzie miała swoją kontynuację.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?