Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bo murawa była za mokra... Legia gubi punkty na Śląsku

Mariusz Wiśniewski, Rafał Romaniuk
Ariel Borysiuk (z prawej) wciąż nie może odnaleźć formy z ubiegłego sezonu
Ariel Borysiuk (z prawej) wciąż nie może odnaleźć formy z ubiegłego sezonu Tomasz Hołod
Przed przerwą na mecze reprezentacji trener Legii Warszawa Jan Urban mówił, że tydzień wolnego przyda się jego drużynie jak mało kiedy.

- Niech zawodnicy ze dwa dni odpoczną, z rodzinami się spotkają, pojadą do lasu. Będzie też okazja, aby popracować spokojnie nad skutecznością - nakreślał plan szkoleniowiec wicemistrzów Polski.

Po tygodniu przerwy jedno jest pewne: Legia wcale nie gra lepiej. Ba, chyba nawet gorzej niż na początku sezonu. W sobotę we Wrocławiu w spotkaniu ze Śląskiem piłkarze Urbana zremisowali 0:0. Tym razem sytuacji marnować nie musieli, bo żeby pudłować, najpierw okazję trzeba wypracować. Poza groźnym strzałem Macieja Rybusa bramkarz gospodarzy Wojciech Kaczmarek nie miał wiele pracy.

Od pierwszej minuty na ławce rezerwowych usiedli Jakub Rzeźniczak i Marcin Komorowski, którzy wrócili z traumatycznego zgrupowania reprezentacji. Nie mogli czuć się zmęczeni, bo w spotkaniach z Irlandią Północną i Słowenią nie zagrali nawet minuty. Być może Urban dał im odpocząć, bo bał się, że zarazili się wirusem beznadziei?

Na lewej stronie obrony wystąpił więc Tomasz Kiełbowicz, na prawej Wojciech Szala. Urban tak skomentował ich występ: - Nie jestem zadowolony z ich postawy, ale tylko w pierwszej połowie.

To akurat żadne odkrycie, bo po 45 min do zmiany nadawała się cała jedenastka Legii. Może z wyjątkiem Jana Muchy, który rozegrał setny mecz w barwach warszawskiego klubu. Trudno sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz 27-letni bramkarz popełnił błąd. A jeśli już mu się zdarzył, to nie zaważył on na wyniku. I to jest właśnie odpowiedź, dlaczego Słowacja zagra w mundialu w RPA, a my zagramy co najwyżej w piłkarzyki.

Nieprzypadkowo wspomnieliśmy o bocznych obrońcach. System, który stara się wdrażać Urban od początku swojej pracy w Legii, wymaga dużej aktywności prawego i lewego defensora. To niby elementarz, podstawa nowoczesnego futbolu, ale warszawski zespół ma z tym spory problem. Już w poprzednich meczach, gdy grał Rzeźniczak, poważnym kłopotem była współpraca skrzydłowych pomocników i obrońców. Brakowało równowagi.

Czego więc można było spodziewać się po Szali i Kiełbowiczu, którzy mają łącznie 66 lat? Że będą biegać od pola karnego do pola karnego? Naiwność.

Przed rozpoczęciem tego sezonu trener Legii powtarzał, że w okresie transferowym ma jeden cel: sprowadzić napastnika po to, by zespół znów nie był uzależniony od Takesure'a Chinyamy. Nawet to się nie udało.

W drugiej połowie spotkania we Wrocławiu Urban sięgnął po napastnika z Zimbabwe, mimo że ten nie jest w pełni sił, bo ledwo zdążył wyleczyć kontuzję. Szkoleniowiec Legii wolał jednak Chinyamę gotowego do gry na 60 proc. niż Mięciela przygotowanego na 100. Po raz kolejny "Miętowy" nie potrafił strzelić gola. Odkąd wrócił do Warszawy z VfL Bochum, zdobył tylko jedną bramkę - w sparingu z Wisłą Płock. Trochę mało jak na zawodnika, który miał odciążyć Chinyamę.

Co gorsza, Legia znów nie może liczyć na Bartłomieja Grzelaka. Wydawało się, że w końcu pozbierał się po kolejnych kontuzjach, zaczął nawet ćwiczyć z drużyną, przez 12 dni nie opuścił żadnego treningu i szykował się do wyjazdu do Wrocławia. W piątek doznał jednak kolejnego urazu i pojechał na badanie USG. Nawet Urban, którego trudno posądzać, że irytuje się byle czym, zaczął marudzić.

- Zastanawiamy się nad przyszłością tego piłkarza w Legii. Na pewno ma duże umiejętności, ale patrząc na liczbę minut spędzonych na boisku, możemy mieć wątpliwości, czy przedłużać z nim umowę - stwierdził trener wicemistrzów Polski.

Po meczu we Wrocławiu jednego pozytywu można się doszukać. Nazywa się Maciej Rybus. Stwarza sytuacje, ma siłę, dynamikę i jest błyskotliwy. Zawstydza tych, którzy powinni być liderami Legii - Macieja Iwańskiego i Piotra Gizę.

Urban stwierdził na konferencji prasowej, że we Wrocławiu grało się trudno, bo przed meczem murawa została zroszona. W ten sam sposób błędy techniczne swoich piłkarzy tłumaczył szkoleniowiec Śląska Ryszard Tarasiewicz.

W następnej kolejce Legia gra u siebie z Lechią Gdańsk (piątek, godz. 20). Obyśmy nie usłyszeli, że tym razem piłka była za twarda, trawa źle podcięta, kibice zbyt złośliwi, a zupa za słona...

Śląsk Wrocław 0 Legia Warszawa 0

Sędziował: Mirosław Górecki (Katowice)
Widzów: 8500
Śląsk: Kaczmarek - Wołczek I, Celeban, Spahić, Pawelec - M. Gancarczyk I, Łukasiewicz, Ulatowski, Dudek, J. Gancarczyk (71 Mila) - Szewczuk (87 Biliński). Trener: Ryszard Tarasiewicz.
Legia: Mucha - Szala, Astiz, Choto, Kiełbowicz - Radović, Borysiuk (90 Smoliński), Iwański, Giza, Rybus - Mięciel (46 Chinyama). Trener: Jan Urban.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto