Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bobby Burger, Warszawa. Pięć powodów sukcesu burgerowego giganta [WIDEO]

Redakcja
Bobby Burger, Warszawa. Pięć powodów sukcesu burgerowego giganta (WIDEO)
Bobby Burger, Warszawa. Pięć powodów sukcesu burgerowego giganta (WIDEO) Paweł Wiśniewski
Nie ma chyba miłośnika burgerów, który nigdy nie jadłby ich produktów. Jedni krytykują ich za masowość i brak duszy, inni doceniają prostotę, wygodę i dostępność. Nikt jednak nie może odmówić im tego, że w ciągu kilku lat rozwinęli w Polsce największą sieć burgerowni nie należących do dużego koncernu. Usiedliśmy, więc we flagowym lokalu marki przy Żurawiej, by porozmawiać o przyczynach tego sukcesu z jednym z jego ojców - Krzysztofem Kołaszewskim współwłaścicielem sieci. Szczegóły w artykule poniżej.

Bobby Burger rozpoczął działalność od food trucka w roku 2012. Rok później otwierali już pierwszy lokal stacjonarny, a dziś mogą pochwalić się 37 miejscami, gdzie gości czarno-białe logo sieci. Skąd wynika ich sukces? oto naszym zdaniem, jego pięć głównych przyczyn.

Powód 1: Efekt nowości
Myślisz o otwarciu czegoś w branży gastronomicznej? Zapomnij o kolejnej pizzerii, barze ze schabowym albo punkcie sushi. Jeśli chcesz się przebić, znajdź swoją niszę. To banalna prawda. Na tyle banalna, że 90 proc. upadających w Warszawie biznesów zdaje się o niej zapominać. Bobby Burger wstrzelił się w niszę, która pojawiła się około 2010 roku. Dwa lata później w stolicy wciąż jeszcze dobrego burgera można było szukać ze świecą. - Była to absolutna nowość. Bobby burger był jednym z chyba pierwszych pięciu food trucków w Warszawie. Zatrudniłem się w tym food trucku, potem stwierdziłem, że muszę być częścią tej burgerowej rewolucji - mówi o swoich początkach Krzysztof Kołaszewski. Gdy dziś porozmawiacie z pionierami ramenu, steków, czy wegańskich burgerów usłyszycie pewnie to samo. Wszyscy oni odpowiedzieli na konkretną rynkową potrzebę. To jednak za mało, żeby utrzymać się z powodzeniem na rynku.

Powód 2: dostosowanie
Po fali zachwytów, wstępnych “och-ach i ach-ach”, które towarzyszą każdej nowości, przychodzi moment, gdy produkt powszednieje. Wtedy, jak śpiewa Bob Dylan, “lepiej naucz się pływać bo utoniesz jak kamień”. Jak się pływa wśród rekinów gastronomii pokroju Mc Donald’s czy KFC? tworzy się produkt adresowany do bardziej wymagającego klienta. - Ograniczeniem jest jedynie bułka, która również może być dowolnie modyfikowana przez klienta. Możemy zjeść burgera w bułce bezglutenowej, pełnoziarnistej, maślanej, z sezamem i możemy w niej zamknąć dowolny produkt. Może to być wołowina, kurczak, jak również burger wegetariański. - mówi Krzysztof Kołaszewski. Można narzekać na zestandaryzowanie burgerów Bobbiego i odejście od rzemieślniczego ducha food truckowej przyczepy, ale dziś w lokalach sieci coś dla siebie znajdą nie tylko wielbiciele wołowiny i, ale też bezglutenowcy, czy wegetarianie. A dogodzenie jak największej grupie osób wydaje się coraz częściej absolutną koniecznością. Dlaczego? Odpowiedź brzmi trywialnie: Internet.

Powód 3: Internet 2.0
Wyobrażacie sobie panią Halinę z budki z kurczakami z rożna na platformie crowdfoundingowej? Internet i nowoczesne media otworzyły gastronomię na nieznane dotąd metody promocji, finansowania. Nie chodzi tylko media społecznościowe takie jak Facebook czy Instagram, na punkcie, których zachorowali foodies z całego świata, choć dzięki nim bardziej niż kiedykolwiek “jemy oczami”. Chodzi przede wszystkim o wspomniane już finansowanie “społecznościowe”,a więc platformy, gdzie każdy może dołożyć swoje 3 grosze do projektu, który chce wspierać lub którym jest zainteresowany. Podoba ci się maszyna wytwarzająca wodę z powietrza, lokalny browar albo fundacja zbierająca na otwarcie własnego laboratorium? Nic prostszego. Jeden klik i możesz stać się ich współwłaścicielem.

Zaletą tego modelu jest jednak niezobowiązujący charakter. Tak było w przypadku browaru Inne Beczki, który oferował swoim sponsorom wspólny wypad na piwo, tak było w przypadku Mazowieckiej Cydrowni, która również oferowała szereg drobnych benefitów. Kto najczęściej sięga po taki model finansowania? Przede wszystkim młode i bardzo młode podmioty. To odróżnia Bobby Burgera od przeciętnego beneficjenta crowdfundingu. - Aby w 100% zrealizować przyjęty plan potrzebujemy ok. 4 mln zł. Dotychczas uwzględniliśmy preferencje i potrzeby Klientów głównie na poziomie oferty i wystroju lokali, chcemy iść krok dalej i włączyć ich w biznesowy rozwój marki Bobby Burger. Podczas zbiórki na rozwój chcemy odsprzedać 20% udziałów. Emisję planujemy rozpocząć́ jesienią̨ tego roku - mówi Krzysztof Kołaszewski.

Powód 4: wyjść poza markę
To, co udało się chłopakom z Bobby Burgera rzadko udaje się innym start-upom, rzemieślniczym projektom i małym firmom. Bobby wyszedł poza sprzedaż burgerów i zaoferował warszawiakom wielkomiejski styl życia związany, czasem luźno z samym produktem. Przykład? Bobby Team, inicjatywa spora marki, adresowana do młodych ludzi. Wspiera miłośników sportu od kolarstwa po wspinaczkę i kulturystykę. Noi, rzecz jasna, orangutany. - nie stosujemy oleju palmowego, czyli tzw. frytury, ponieważ przez plantacje palm wycina się lasy tropikalne, które są domem m.in. dla orangutanów. Dlatego od sierpnia 2014 r. używamy wyłącznie oleju rzepakowego. Z tej okazji pod naszą opieką przez kilka lat byli też Raja i Albert - para orangutanów z gdańskiego zoo - wyjaśnia Kołaszewski. Można śmiać się z wielkomiejskiego zainteresowania warszawiaków małpami, ale to właśnie w ten sposób, małymi krokami buduje się wizerunek marki, która nie sprzedaje nam tylko bułki z kotletem ale także styl i filozofię życia. Filozofię tym lepszą, że nie przekombinowaną.

Powód 5: bez udziwnień
Bobby burger to przykład miejsca, któremu udało się uniknąć romantycznej wizji ucieczki z korporacji w bieszczadzkie lasy, gdzie właściciele spoglądając w swoje wnętrze dostrzegli, że muszą robić burgery z jarmużu. Przesadzamy? Tak naprawdę, tylko trochę. Wbrew pozorom, na rynku nie brakuje miejsc, gdzie właściciele tłumaczą podły smak serwowanego jedzenia swoją ideologią czy wizją świata, uważając, że ich klienci powinni cierpieć razem z nimi. Bobby Burger tego nie robi i chwała im za to. Nie musicie kochać burgerów, które robią i sami pewnie wskazaliśmy kilka miejsc, do których zajrzymy zanim przekroczymy progi Bobbiego. Trudno jednak odmówić im ogólnopolskiego sukcesu, którym nie może się pochwalić większość krytyków tej sieci.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto