Chojnice. Cud szalet za 300 tys. zł bulwersuje

Dlaczego burmistrz dbający o klimat Starego Miasta tuż w jego sąsiedztwie pozwala ustawić coś tak futurystycznego i w dodatku za taką cenę!? To słowa chojniczan, którzy od chwili ustawienia szaro-czarnej bryły nowego szaletu, chodzą go oglądać i nadziwić się nie mogą. Bo cóż w nim jest takiego wyjątkowego, że należało zapłacić aż 300 tys. złotych! Zarówno opozycyjni radni miejscy, jak i sprzyjający burmistrzowi oraz sam włodarz, bronią inwestycji.

- Do budowy szaletu przekonały mnie argumenty, że będzie on bez barier. Jeśli mam podważać cenę, która wynika z zastosowanych udogodnień dla niepełnosprawnych lub żałować na to pieniędzy, to byłoby to nie w porządku - twierdzi Andrzej Mielke, radny miejski z opozycji.

Stary szalet jest usytuowany pomiędzy bazyliką a kościołem gimnazjalnym. Miasto postanowiło sprzedać tę ziemię i część pieniędzy przeznaczyć na budowę nowej toalety. Nikt się nie spodziewał jednak, że grunt osiągnie cenę tylko 610 tys. zł. Aż połowę z niej trzeba więc wydać na nowy szalet.

- Chodziło nam o zmianę jakościową. Takie standardy są w Niemczech i Europie - argumentuje Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic broniąc nowego szaletu. - To wysokiej jakości sprzęt z chromu i niklu. Przecież nie wybuduję po raz kolejny toalety z porcelanowymi muszlami, które za chwilę ktoś i tak skopie?

Jak tłumaczy burmistrz, koszt szaletu jest tak wysoki ze względu na pełną automatykę. Drzwi otwierają się i zamykają same, klient ma 15 minut na załatwienie swoich potrzeby, bo potem uruchamia się procedura dezynfekcji. Jej koszty na razie nie są znane, bo szalet jeszcze nie funkcjonuje. Najpierw musi być przeprowadzony odbiór techniczny.