Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czesław Mozil: "To była propozycja, której nie mogłem odrzucić"

Sandra Gozdur
Czesław Mozil dotychczas znany był z tego, że śpiewał piosenki. Postanowił jednak spełnić swoje marzenie i wystąpić na dużym ekranie. Już w najbliższy piątek, 21 października odbędzie się premiera filmu "Szkoła uwodzenia Czesława M.", w którym gra główną rolę. Oprócz Mozila zobaczymy również Sławomira Packa, Lucynę Malec, Grzegorza Heromińskiego, a także Nergala, Gabę Kulkę, Krzysztofa Maternę i Cezika. Czesław w krótkiej rozmowie opowiedział nam o swoim aktorskim marzeniu i jego roli w flimie.

Co sprawiło, że zdecydowałeś się zagrać główną rolę w filmie? Nie jest to łatwa decyzja, tym bardziej, że nie jesteś aktorem, tylko muzykiem.
Zawsze marzyłem, żeby zagrać w jakimś filmie. Kiedyś byłem nawet gwiazdą jasełek. To była pro-pozycja, której nie mogłem odrzucić. Czułem, że spełni się moje kolejne marzenie. Nie jestem akto-rem, dlatego w tym miejscu chciałbym złożyć hołd wszystkim, którzy są, i którzy potrafią grać, bo jak się okazało, był to dla mnie nie lada wyczyn.

Pomyśleć, że wszystko zaczęło się od portalu plotkarskiego…
To prawda. Na jedynym z nich pojawił się artykuł, w którym mówiłem, że marzy mi się rola filmie. Reżyser, Aleksander Dębski wypatrzył tę informację i zadzwonił do mnie. Zazwyczaj nie odbieram od nieznajomych, ale postanowiłem napisać sms: „Kto dzwoni?”. Wtedy w odpowiedzi dostałem:
„Aleksander Dembski, reżyser. Robię film o kobietach i alkoholu, chciałbym abyś w nim zagrał”. Spotkaliśmy się. I tak się zaczęło

Jaka była twoja pierwsza myśl, gdy przeczytałeś tego smsa?
Pomyślałem:„WRESZCIE” (śmiech).

Ciężko było pogodzić koncertowanie z nagrywaniem do filmu? Musiałeś przez to rezygnować z jakichś koncertów?
Niestety musiałem zrezygnować z kilku tras, bo nagrania do filmu to proces długofalowy, ale cieszę się, że miałem możliwość przeżyć to, co przeżyłem. Cieszę się także, że jestem muzykiem.

Tytuł ma bardzo bezpośredni przekaz. Grałeś tam siebie, czy wcieliłeś się w rolę jak typowy aktor?
Grałem tam samego siebie, ale to wcale nie było takie łatwe. Tak jak mówiłem, aktorem nie jestem, ale należy pamiętać, że jest to przewrotny tytuł. Mężczyznom ze stoczni wydaje się, że jestem super podrywaczem, bo tak mówiły media plotkarskie, ale jak okazuje się w filmie… wcale tak dobrze mi to nie idzie. Czasami kreowany wizerunek jest daleki od rzeczywistości.

Czy to prawda, że do swojej roli musiałeś przytyć 10 kg?
I tak, i nie… wszystkiego dowiecie się już w październiku. Może to było przez stres? Nie mniej jed-nak, walczę z moją wagę, bo film już nagrany, a ja nadal mam kilka kilogramów za dużo.

Główna akacja toczy się w Świnoujściu. Co Was skłoniło, żeby właśnie tam nagrywać sceny?
Świnoujście jest dla mnie bardzo ważnym miastem. To było pierwsze miasto, do którego zawsze przypływałem promem z Danii, była to trasa Kopenhaga-Świnoujście. Zawsze przyjmowano nas bardzo dobrze i otwarcie. Tutaj jest stocznia, więc jakby wszystko zdawało się być idealne, poza tym, to właśnie Świnoujście dało nam najciekawszą ofertę. Do tej pory zachwycam się pięknymi zdjęciami stoczni, plenerów...

Jest to typowa komedia z happyendem? Co może zaskoczyć widza?
„Szkoła uwodzenia Czesława M.” to historia muzyka, który niespodziewanie porzuca życie war-szawskiego celebryty. Główny bohater przypadkiem trafia do Świnoujścia, gdzie poznaje Adama i Zygmunta – byłych stoczniowców, którzy próbują rozkręcić własny biznes. Po długich rozmowach wymyślają pozornie doskonały plan, postanawiają otworzyć szkołę uwodzenia dla mężczyzn. Brzmi jak typowa polska komedia, ale muszę zdradzić, że w tej pojawia się trochę skandynawski, trochę absurdalny humor. Nie wszystko jest takie oczywiste, nie brakuje także melancholii. Nie będę mówił o happyendach, bo tam wszystko układa się w sinusoidę.

Chyba jako pierwsi promujecie komedię smutną piosenką.
Cieszę się, że robimy to jako pierwsi. Nagraliśmy w duecie z Arturem Andrusem piosenkę pt.:”Trzeba mieć specjalną skrzynię”. Tak swoją drogą, nie wiedziałem, że jest taki wysoki (śmiech). Artur napisał piękny tekst, teraz ukazał się do niego cudowny teledysk. Chwyta za serce. Złamali-śmy stereotyp wesołej piosenki w komedii i jestem z tego dumny.

Na początku października ukaże się płyta z soundtruckiem. Znajdują się tam covery znanych zespołów. Nie boisz się reakcji?
Nie mam się czego bać. Ludzie zawsze będą się wymądrzać. Jeśli chcą, niech porównują to do ory-ginałów. Ja jestem za stary, żeby bawić w takie rzeczy. Potraktowałem je indywidualnie i mimo że jest to pewnie moja pierwsza i ostatnia taka płyta, to i tak jestem z niej dumny. Pojawią się tam utwory m.in.: happysad, Bajmu, Akurat czy Renaty Przemyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto