Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy opłaca się być sportowcem w Warszawie? Stołeczni medaliści olimpijscy myślą nad przeprowadzką

Piotr Momot
21 października stołeczny ratusz zorganizował galę, podczas której nagrodził warszawskich medalistów olimpijskich z sierpniowych igrzysk w Rio de Janeiro. Sposób organizacji tej imprezy oraz wysokość nagród skłania czołowych atletów ze stolicy do przemyśleń nad przenosinami do innego miasta. Warszawa jako jeden z ostatnich samorządów w Polsce wręczył nagrody swoim olimpijskim bohaterom. Ich wysokość też nie należała do najwyższych.

Cztery stołeczne sportsmenki zdobyły medale na ostatniej olimpiadzie - Anita Włodarczyk wywalczyła złoto w rzucie młotem, bijąc przy okazji rekord świata, Oktawia Nowacka zdobyła brązowy medal w pięcioboju nowoczesnym, a krążki tego samego koloru zawisły także na szyjach wioślarek Agnieszki Kobus i Joanny Leszczyńskiej. Włodarczyk za swój sukces otrzymała od miasta 30 tys. zł, Nowacka 15 tys. zł, zaś wioślarki po 11 tys. zł. Dla porównania Bydgoszcz za złoty medal olimpijska płaciła swoim sportowcom 80 tys. zł, Kalisz za srebro nagradzał premią w wysokości 50 tys. zł, zaś Tychy za brązowy medal oferowały 45 tys. zł.

Na premie dla warszawskich sportowców składał się ratusz oraz rada miasta. Miasto przyznało je według ustawy z 2011 roku, zaś radni swoją połowę dołożyli po głosowaniu na radzie miasta. Bez tego nagrody dla warszawskich olimpijczyków byłyby o połowę niższe. Radni mogli także być trochę bardziej hojni dla sportowców, ponieważ każdemu mogli przyznać nawet 25 tys. zł jednorazowej premii. Ratusz z kolei zapisów ustawy o nagrodach dla sportowców nie modyfikował od kilku lat, przez co wypadł słabo na tle pozostałych polskich miast.

Warszawa w ostatniej dekadzie wydała na sport ponad 800 mln zł. Ponad połowę tej kwoty stanowiła budowa nowego stadionu Legii Warszawa (460 mln zł), pomimo że jest ona i tak najlepiej zarabiającą drużyną piłkarską w Polsce z rocznym budżetem sięgającym 200 mln zł. O takich pieniądzach mogą pomarzyć warszawskie kluby szkolące przyszłych oraz aktualnych medalistów olimpijskich.

Zobacz też: Skra Warszawa woła o pomoc. "Nie wykluczam, że to wszystko trzeba będzie zburzyć"

Miasto chwali się milionowymi inwestycjami w obiekty sportowe mające aktywizować stołeczną młodzież, jednak sportowcy narzekają na brak właściwych obiektów do trenowania. Opłakana jest sytuacja stadionu lekkoatletycznego klubu SKRA Warszawa, gdzie trenuje na co dzień Ania Włodarczyk. Nie najlepsze są także warunki na obiektach AZS AWF Warszawa czy Warszawskim Towarzystwie Wodnym. SKRA od dłuższego czasu tonie w wielomilionowych długach i prowadzi swoją działalność na terenach należących do miasta bez umowy. WTW z kolei nie przedłużyło po olimpiadzie umowy ze swoimi zawodnikami, którzy czują coraz mniejszy związek w miastem.

- Zdecydowanie bardziej opłaca się wyjechać do innego miasta. Mnie w Warszawie trzyma sentyment, jednak z perspektywy czasu uważam to za błąd. Kocham Warszawę i jestem dumna, że stąd pochodzę, ale coraz bardziej dojrzewam do przenosin do innego miasta. Patrząc na kwestie finansowe, to nie opłaca się trenować w Warszawie - mówi Joanna Leszczyńska, brązowa medalistka z Rio de Janeiro.

Zobacz też: Bieg Niepodległości 2016. Zobacz zdjęcia z największego patriotycznego biegu w Polsce! [GALERIA]
Warszawscy olimpijczycy nie mogą liczyć na stałe wsparcie ze strony ratusza, ponieważ sportowe stypendia w stolicy mogą pobierać jedynie osoby, które nie ukończyły 23. roku życia. Jeśli sportowcy nie są członkami kadry narodowej i nie otrzymują stypendium z Ministerstwa Sportu i Turystyki, wówczas najczęściej zmuszeni są do zmiany profesji i zakończenia kariery lub ewentualnych przenosin do innego miasta. Warszawskim wyjątkiem jest Anita Włodarczyk, która w 2016 roku otrzymała od miasta blisko 190 tys. zł. Aż 147 tys. zł ratusz zapłacił Włodarczyk za bycie sportową twarzą warszawy w 2016 r. W latach 2014-2015 Włodarczyk otrzymywała w ramach tej umowy po 40 tys. zł rocznie. W 2013 roku Włodarczyk za srebrny medal mistrzostw świata dostała z miasta tylko 4,5 tys. zł, zaś rok wcześniej za olimpijskie złoto 12 tys. zł.

31-latka musiała jednak dwukrotnie zdobyć olimpijskie złoto, żeby doczekać się takich pieniędzy. Większość stołecznych sportowców na nagrody finansowe z miasta musi czekać po kilka miesięcy, chociaż nie są to zawrotne sumy. Wioślarka Agnieszka Kobus za brązowy medal mistrzostw Europy otrzymała 1,5 tys. zł. Miasto twierdzi, że Warszawy nie stać na comiesięczne utrzymywanie kilku sportowców z medalami olimpijskimi w dorobku. Nie jest najlepszym argumentem, pamiętając, że łączna wartość miesięcznych pensji w ratuszu wynosi 49 mln zł.

Zobacz też: Wspólne łyżwy na PGE Narodowym. Zainteresowanych jest kilka tysięcy osób

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto