Wodzili wzrokiem po sali, ale niczego nie zauważyli. Za to dziewczyna - Ola Brejnak - ku jeszcze większemu zaskoczeniu przyłączyła się do gierki treningowej. Takie były początki kobiecego rugby w Warszawie.
Sama dyscyplina w odmianie żeńskiej istnieje Polsce dopiero od dziesięciu lat. Równocześnie powstały trzy drużyny, w Lechii Gdańsk, Ogniwie Sopot i Orkanie Sochaczew. Jedynie te pierwsze grają bez przerw i stanowią o trzonie kadry, jednak ostatnie dwa lata pokazały, że środowisko kobiecego rugby przeżywa u nas prawdziwy boom.
- Przez lata były problemy - wspomina Jarek Bator, trener kadry. - Jednak teraz jest znacznie lepiej. Co chwila powstaje jakaś drużyna i sam staram się pomóc, jak mogę, szkoląc nowe trenerki. W minionym sezonie w mistrzostwach Polski wystartowało dziewięć zespołów, to więcej niż w rozgrywkach piłki wodnej... mężczyzn - dodaje.
W Warszawie o dziwo rugby trafiło na bardzo podatny grunt. Po roku od przyjścia pierwszej dziewczyny na trening z Frogsami trenuje ich już ponad dwadzieścia. Szkoli je były reprezentant irlandzkiej młodzieżówki Paddy O'Gorman. Wspiera go wieloletni zawodnik AZS AWF Warszawa i reprezentant Polski Łukasz Nowosz. Pod ich okiem dziewczyny mają przygotować się do międzynarodowego turnieju halowego w Oslo, który odbędzie się pod koniec lutego, a następnie do cyklu turniejów Grand Prix Mistrzostw Polski.
Jak to bywa z większością sportów, większość osób trafia do nich przypadkiem. Tak jak Aneta Bejm, która pochodzi z rodziny o futbolowych tradycjach. Jej tata był piłkarzem, później prezesem klubu. Ojciec chrzestny - Zygmunt Anczok - święcił sukcesy z kadrą Kazimierza Górskiego na igrzyskach olimpijskich w Monachium.
- Po latach rozłąki ze sportem koleżanka namówiła mnie, bym poszła na trening rugby - wspomina Aneta, która przez długie lata tańczyła taniec nowoczesny. - Poszłam z ciekawości i przekory. Słyszałam, że nie tylko treningi są fajne, ale ogólnie cała atmosfera w drużynie. Od tego czasu nie mogę się od tego uwolnić - mówi nam malutka i drobna zawodniczka, której nikt nie posądziłby o bycie rugbistką.
Aneta dołączyła do zespołu, kiedy już istniała drużyna kobieca. Zapytaliśmy Olę Brejnak, jak wyglądały jej pierwsze treningi. - Raczej nie bałam się tego, że nie ma innych dziewczyn. Do pracy z mężczyznami byłam przyzwyczajona, bo w Norwegii, gdzie nauczyłam się gry w rugby, wspólnie trenowaliśmy - mówi prezes Ladies Frogs. - Miałam mimo wszystko obawy, by... nie stać się pośmiewiskiem. Bardzo mi zależało na drużynie żeńskiej w Warszawie i nie chciałam zrazić do siebie ludzi, którzy zgodzili się mi pomóc - wspomina.
Na inicjatywie Oli skorzystała Kristen Brock, która uczy fizyki w amerykańskiej szkole w Warszawie. To jedna z bardziej doświadczonych zawodniczek w drużynie. Swoją przygodę z rugby rozpoczęła na studiach. Wcześniej grała w piłkę nożną.
Czytaj też:
* Trener Bos: Dla piłkarzy Polonii to ja będę bossem
* Janas rozwiązał umowę z Polonią Warszawa
- Po prostu uwielbiam rugby - mówi Kristen. - Uważam, że to niesamowita dyscyplina, która wymaga mnóstwa strategii, dużych umiejętności i atletyzmu. Mam duży szacunek zarówno dla gry, jak i jej tradycji. Po zakończeniu meczu, nieważne, kto wygrał, wszyscy idą na piwo i wspólnie śpiewają piosenki. Nie ma żadnych waśni - zachwyca się Amerykanka.
Zdarza się też tak, że do rugby trafiają zawodniczki prosto z innych dyscyplin. Marta Grudzińska wiele lat uprawiała koszykówkę. Grała w kilku drużynach na zapleczu ekstraklasy, jednak warunki finansowe zmusiły ją do rezygnacji. Pod koniec studiów koleżanka z drużyny uczelnianej zaczepiła ją i zapytała, czy nie byłaby zainteresowana nową grą... - Podoba mi się to, że są tu dziewczyny z silnymi charakterami i fajnymi osobowościami - mówi Marta. - Na boisku walczymy twardo, ale fair. Jeżeli ktoś doznaje urazu po szarży, to nie ma do nikogo pretensji. Nigdy nie byłam świadkiem kłótni na boisku albo narzekań na sędziego - chwali swój nowy sport Marta.
Oczywiście, rugby kobiece w Polsce i na świecie nadal pozostaje sportem egzotycznym. Jednak zaczyna trafiać na podatny grunt. Trener Bator wspomina, jak 10 lat temu pięć dziewczyn wybrało się na trening plażowy Lechii Gdańsk i oświadczyło, że chce grać. Zdziwieni panowie stwierdzili, że powinno być ich osiem. Następnego dnia przyszło osiem dziewczyn.
Element zaskoczenia wciąż trwa. Ola Brejnak zamieściła informację o grze w rugby w CV i wie, że zawsze zostanie zapamiętana przede wszystkim z tego powodu. Kristen musi za to tłumaczyć swoim uczniom, jaką frajdę sprawia jej ta gra. Z kolei Aneta, która zajmuje się rekrutacją, wykorzystuje sport do rozmów kwalifikacyjnych...
- Pamiętam, jak raz kandydatowi dałam do ręki piłkę do rugby - wspomina. - Rekrutowałam go na stanowisko handlowca, więc dostał zadanie, że ma mi ją sprzedać. Nie miał zielonego pojęcia, czym jest ten przedmiot, ale wybrnął z sytuacji doskonale, oferując mi ją jako jajo wielkanocne - śmieje się Aneta.
Przy całej przyjaznej otoczce rugby, nawet w kobiecym wydaniu, jest i pozostanie sportem kontaktowym. Dziewczyny też zbierają siniaki, ale to ich nie zraża. Ten sport uzależnia. Wystarczy przykład Oli i Kristen. Pierwsza leczy kontuzję i narzeka na bezczynność. Druga spodziewa się dziecka i marzy, by... wprost ze szpitala wybiec na boisko.
Zapowiada się długi sezon. W całej Polsce odbędą się turnieje Grand Prix Kobiet, więc na pewno obie dostaną swoją szansę. Natomiast Ladies Frogs w samej stolicy już w weekend majowy do spółki z drużyną męską organizują na AWF-ie duży międzynarodowy turniej Elavon Warsaw 10's. Będzie co oglądać.
Czytaj też:
* Trener Bos: Dla piłkarzy Polonii to ja będę bossem
* Janas rozwiązał umowę z Polonią Warszawa
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?