Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dla mnie Hamlet jest typem rewolucjonisty. Krzysztof Szczepaniak o roli w najnowszym spektaklu Teatru Dramatycznego

Maja Margasińska
Hamlet w Teatrze Dramatycznym
Hamlet w Teatrze Dramatycznym fot. Katarzyna Chmura / mat. pras.
Krzysztof Szczepaniak zagrał tytułową rolę w spektaklu "Hamlet" w reż. Tadeusza Bradeckiego. O roli w najnowszym spektaklu Teatru Dramatycznego rozmawiała z nim vlogerka Facetka od Kultury, czyli Maja Margasińska.

Maja Margasińska: O czym jest wasz Hamlet? Bo przecież nie da się zrobić takiego Hamleta po prostu, sauté.
Krzysztof Szczepaniak: Tam już jest tyle sensów pozapisywanych, że faktycznie trzeba się zdecydować na konkretną ścieżkę. Był już Hamlet - kobieta, Hamlet oparty na seksualności, na oddzielności, na indywidualności. Hamlet - w depresji i autystyczny... Mówiłem o pijanym?

Nie.

Pijany też był. I wszystko w sztuce było pijackim snem.

Polityczny...

Tak. Jest tutaj ten mechanizm mordu założycielskiego i zamachowego koła historii. Ważne wydaje mi się też to, że człowiek, jakim jest Hamlet, jest nieznośny dla otoczenia przez to, że dobija się cały czas o prawdę, i o to, co w człowieku naprawdę głęboko tkwi. On demaskuje wszelki fałsz...

Chciałby czystości intencji.

Nawet nie czystości, bo często prawdziwe intencje nie są czyste. A on chce prawdziwych motywacji, a nie opartych na konformizmie, systemie, układach. Np. Poloniusz jest kwintesencją tych układzików, uosobieniem dworaka, który zrobi wszystko, by tylko utrzymać się przy kolejnej władzy. Albo Rozencrantz i Guildenstern - przebiegła agentura, szybsza niż błyskawica. Hamlet ma wielu wrogów, którzy składają się na tego głównego wroga, jakim jest system. I tak jednego po drugim obnaża, i udaje mu się to. I choć koniec końców nie wygrywa, to też nie przegrywa. Dlatego to jest tak niejednoznaczne i dlatego można „Hamleta” interpretować na wiele sposobów, w zależności od tego, na co położymy nacisk.

Ja bym tu położył nacisk na samotność, niezrozumienie, niemożność dokonania pewnych rzeczy. W monologach Hamlet przeprowadza pewną analizę, dlaczego jego zachowanie nie jest takie, jakiego by się spodziewał, cały czas robi sobie wyrzuty, obraża siebie, poniża - a za chwilę czuje się jak król. Momentami wydaje mi się bardziej niebezpieczny niż Ryszard III, a czasami bardziej delikatny niż Julia. Na tym polega jego urok, że jaki aktor by tego nie grał, Hamlet ma jakieś cechy, a ta rola jest bardzo pojemna. Moim zdaniem to nie jest do końca taki biedny chłopiec z książką. Zaczyna się oczywiście od tego, że on jest zdruzgotany, świat mu się załamał, nie wierzy w zasady, które się zmieniają na jego oczach, ale z tej żądzy zemsty i z tego niezrozumienia siebie samego rodzi się w nim coś na kształt potwora bez skrupułów. Potem, na sam koniec, wyzywa los i wie doskonale, że przegra, a jednak wychodzi na scenę z uśmiechem i poczuciem wygranej, by dokonać rozliczenia. Tak więc postać jest niejednoznaczna i nie da się wydestylować z niej tylko jednego aspektu.

A Ofelia? Jest tam miłość?

Hamlet nikogo nie kocha w sposób jednoznaczny. Nie jest zdolny do odczuwania tak głębokich uczuć do kogokolwiek, bo ta postac ma potencjał by kochać ale jej problem polega na niemożności wejścia w głębszą relację z drugim człowiekiem w świecie konwenansu i fałszu.. Podświadomie - i na jakiś swój sposób - kocha matkę. To dziwna i bardzo toksyczna relacja, chociaż - a może właśnie dlatego - niespełniona. Ale koniec końców myślę, że Hamlet jest osobowością narcystyczną. Mamy wszelkie tropy, żeby móc tak powiedzieć. Więcej poświęca czasu sobie - nawet w dialogach! - niż komukolwiek innemu. Umie tak przeprowadzić szermierkę słowną, żeby komuś pokazać, gdzie tkwi jego błąd, ale to autoironista - jest takie słowo?

Nawet jeśli nie ma, możemy je właśnie wymyślić.

Zatem autoironista, który ma niezwykłe poczucie humoru z racji tego, że jest świetnym obserwatorem. Nie jest jednak czystą postacią. Osiem trupów jest przez niego. Nie morduje wszystkich, bo przecież Rozenkrantz i Guildenstern zostają zabici w białych rękawiczkach, ale jednak przyczynia się do ich śmierci. Jest nieprzewidywalny, szalony, groźny, drapieżny.

To bardzo ciekawy punkt widzenia, bo zwykle Hamlet jest przedstawiany jako chłopiec, który nie działa. Studium marazmu.

Bo to jest studium marazmu! Tylko on się tak szamocze z tym marazmem, że nagle się znajduje na przeciwległym biegunie: w okolicach szaleństwa. Zatem Hamlet to dużo więcej niż tylko biedny chłopiec z książką. On nie hamletyzuje. Kiedy się zastanawia w monologach, kombinuje, to nie po to, żeby wygłosić je widowni, tylko one są bardzo egoistycznie skrojone po to, żeby pokazać jego wnętrze. Bo Hamlet dużo gra przed innymi. Zatem te monologi są po to, aby on sam sobie uświadomił, na jakim jest etapie swojej gotowości do wywołania w sobie afektu niezbędnego do dokonania morderstwa. Czy jest mu ono potrzebne, bo przecież korona nie ma dla niego najmniejszej wartości. „Każdego z nas zjedzą robaki - mówi Hamlet - nawet króla, zatem co jest do stracenia?” W momencie, w którym sobie to uświadamia, staje się niebezpieczny. Wychodzi na arenę najeżoną pułapkami, a droczy się, jakby wszystkie karty były po jego stronie. Dla mnie Hamlet jest typem rewolucjonisty, który sam porywa się na cały świat.

To takie polskie, czyż nie? (śmiech)

To się świetnie dostosowuje do kontekstu samo w sobie. Dla mnie ten tekst znaczy zupełnie coś innego niż jeszcze dwa tygodnie temu, z racji różnych zdarzeń. Sens „Hamleta” jest płynny, może dlatego wciąż bierze się go na warsztat.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto