Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Dla mnie sukces jest wtedy, kiedy cyferki w tabelkach się zgadzają" [Rozmowa NaM]

STUL/Szymon Starnawski
"Dla mnie sukces jest wtedy, kiedy cyferki w tabelkach się zgadzają" (Rozmowa NaM)
"Dla mnie sukces jest wtedy, kiedy cyferki w tabelkach się zgadzają" (Rozmowa NaM) materiały własne
Jaka jest dzisiejsza moda? Z pomysłodawczynią marki Lous, Sylwią Antoszkiewicz, rozmawialiśmy o inspiracjach, młodych projektantach, potrzebach klientów i recepcie na udany biznes.

Jak rozpoczęła się przygoda z modą?
Od dawna miałam pomysł na swoją markę, ale wiedziałam, że nie chcę robić jej sama. Kiedy zobaczyłam sukienkę, którą uszyła Renata dla mojej przyjaciółki wiedziałam, że to jest ktoś kto czuje podobnie do mnie. Bardzo szybko zaproponowałam jej współpracę.

Pamiętasz wasz „pierwszy raz”?
Premiera Lous miała miejsce na targach sztuki Art Yard Sale w maju 2012 roku. Przez dwa dni targi odwiedziło ponad 20 tysięcy ludzi. Wystawiałyśmy się we wspaniałym towarzystwie kultowych polskich projektantów i marek, więc dla nas to był wymarzony start. Inicjatywa Art Yard Sale (której jestem współorganizatorką) przetarła szlaki kolejnym przedsięwzięciom targowym i od tego czasu pojawiło się ich naprawdę dużo! Wtedy w Warszawie istniało tylko kilka wydarzeń, między innymi AYS, Ściegi (teraz HUSH) i Mustache Yard Sale.

To czemu już nie widać waszych stoisk?
Pojawiamy się rzeczywiście bardzo rzadko. Myślę, że nasz klient jest zmęczony ilością inicjatyw targowych (często po prostu bazarowych) związanych z modą i częściej wybiera bezpośredni kontakt z nami. W pierwszym roku sprawdziłyśmy kilka wydarzeń i poza Hush, Mustache i Misz Maszem (którego zresztą już nie ma) wystawiłyśmy się wszędzie tylko raz. Pierwszy i ostatni.

No aż w końcu wasza przyjaźń się rozpadła...
Przyjaźń się nie rozpadła, wręcz przeciwnie! Zaczynałyśmy razem nie znając się w ogóle, kończymy jako przyjaciółki, czyż nie pięknie i oryginalnie? Od września 2014 Lous jest tylko pod moimi sterami, Renata zdecydowała się odejść. Rozumiem ją. Nadal szuka tego co jest dla niej najlepsze, w czym będzie mogła realizować się spokojniej i w mniejszym napięciu. Bo nie da się ukryć, że ta praca jest bardzo wymagająca. Myślę, że z każdym swoim biznesem tak jest. Trzeba to kochać, trzeba tym żyć, to powinna być największa fascynacja. Ten rodzaj zaangażowania jest niepowtarzalny nigdzie w pracy na etacie. Pierwsza myśl rano i ostatnia wieczorem dla mnie to LOUS.
W ogóle uważam, że prowadzenie biznesu jest dla ludzi trochę szalonych. A dokładniej szalonych, cierpliwych (to nie ja) i wytrwałych optymistów!

Wiem, że prowadzisz drugą firmę - LOUSMED. Opowiesz coś więcej?
Lousmed to firma projektująca i produkująca szeroko pojętą odzież roboczą i uniformy. Nasi klienci to między innymi salony SPA, kliniki medyczne, firmy budowlane, farmaceutyczne i kosmetyczne. Nasz ostatni projekt to odzież robocza dla branży budowlanej, super wyzwanie!

Kilka osób nam już na samym początku zwróciło uwagę, że ubrania LOUS są tak proste i szlachetne w formie, że mogłyby z powodzeniem służyć jako uniformy. Podchwyciłam temat, znalazł się inwestor, cudowna wspólniczka Katarzyna Jaźnicka i w ten prosty sposób z LOUS wyrósł LOUSMED, zupełnie oddzielny biznes.

Czytaj też: Maciej Sieradzky otwiera kolejny butik w Warszawie

I cały biznes bez żadnych środków z Unii Europejskiej?
Nie korzystałyśmy z żadnej dodatkowej pomocy. W zasadzie pieniądze, które zainwestowałam na początku w LOUS szybko się zwróciły a firma finansuje się sama. Odkąd Renata odeszła zaczęłam się rozglądać za inwestorem, bo na pewnym etapie firmie potrzebny jest porządny zastrzyk pieniędzy, żeby mogła się mocno rozwinąć. I teraz jestem o krok od sfinalizowania umowy.

Postawiłaś na showroom w samym Centrum. Czemu?
Kiedy zaczęłyśmy pracować z Renatą, miałam swoje biuro na Hożej 51 w dawnej fabryce Serwar. Tam wystartowałyśmy z LOUS, ale szybko okazało się, że po prostu się nie mieścimy. Zaczęłam się rozglądać za nową siedzibą i właściwie to miejsce, w którym teraz siedzimy, było pierwsze i ostatnie jakie obejrzałam. Czasem tak jest, że wchodzisz do jakiegoś domu i od razu wiesz, czy energia, która w nim jest Ci służy. Tutaj od razu się dobrze poczułam. Przyzwyczaiłam się do tej części miasta – bardzo lubię Poznańską i okolice Emilii Plater, są tu moje ulubione knajpy i miejsca. Plusem pracy dla siebie jest wolność. I kiedy inni są zamknięci w czterech ścianach korporacji, Ty pracujesz z kawiarni i spędzasz dzień na słońcu. Ale to jest tylko świadomość, że możesz robić co chcesz, bo tak naprawdę dzień dla mnie jest o wiele za krótki, żeby wyrobić się ze wszystkim co jest do zrobienia w LOUS i efekt jest taki, że od kilku miesięcy wychodzę stąd bardzo rzadko. Mam nadzieję, że to przejściowe!

Gdzie szyjecie, skąd są te materiały, na czym bazujecie tworząc te rzeczy?
Od samego początku korzystałyśmy z materiałów od polskich producentów. I to nie jest tylko kwestia odpowiedzialnego i regionalnego biznesu, polskie dzianiny naprawdę są świetnej jakości, a dostęp do nich jest bardzo wygodny. Mamy szerokie możliwości produkcji dzianin w naszych kolorach, wykończeniach i ilościach jakie dla nas są optymalne. Nasze klientki kochają bawełnę, więc dopóki współpraca z polskimi producentami będzie dla nas elastyczna – pozostaniemy przy niej. Pracujemy jednak nad nową linią ubrań, do której potrzebujemy tkaniny, nie dzianiny. I tu zaczyna się problem. W Polsce nikt tkanin już nie produkuje. Dlatego jeździmy na targi tkanin i prowadzimy rozmowy z producentami spoza Polski, szukamy szlachetnych mieszanek kaszmiru, jedwabiu i wełen. Do tej pory nie byłyśmy na to przygotowane, bo współpraca z zagranicznym producentami jest związana z zamawianiem znacznie większych ilości jednego rodzaju i koloru tkaniny. W Polsce minimalne zamówienia wahają się między 100 a 300 metrów, a za granicą między 300 a 1000, więc to zupełnie inna skala. I teraz jesteśmy na to gotowe.

Jakie zmiany planujecie w nowym sezonie?
Wszystkim się wydaje, że klasyczna Polka nosi rozmiar „38”, a tak naprawdę dokładnie tyle samo jest Polek w rozmiarze 42. Z naszej ankiety wynika, że prawie połowa naszych klientek to dziewczyny w rozmiarze 38, a druga połowa to rozmiar 42. Mamy też wiele maili od dziewczyn, które są zupełnie drobniutkie i niższe, dlatego nasz rozmiar S na nich po prostu wisi. Rozbieżność w rozmiarach bierze się bardzo często z samego wzrostu. Moje koleżanki, które wyglądają bardzo szczupło noszą rozmiar 40, bo przy swoim wzroście 180 cm mniejsze ubrania mają za krótkie rękawy albo sukienki czy spodnie są po prostu za krótkie. Okazuje się, że wśród Polek najczęściej chodzi o wzrost i o biust. Rzadziej o rozmiar w biodrach. Dlatego postanowiłyśmy rozszerzyć rozmiarówkę już w najbliższym sezonie wiosenno-letnim. Wprowadzamy rozmiar XS ale również XL i XXL. Chodzi o to, żeby w tej kolekcji każdy znalazł coś dla siebie. Więc będą ubrania z dłuższymi rękawami i bez rękawów, modele dłuższe i krótsze, zawsze wyrozumiałe dla różnych kobiecych sylwetek. Będą nasze bestsellery w nowych odsłonach kolorystycznych, a także zupełnie nowe modele. Często słyszę, że Lous jest postrzegany jako marka, która szyje świetne sukienki. I tego potrzebują nasze klientki, dlatego w tym sezonie na pewno się nie rozczarują!

Macie ciekawy sposób prezentacji produktów na Facebooku.
Facebook i Instagram to doskonałe platformy dzięki którym możemy wprowadzić odbiorców w świat LOUS. Możemy pokazać Wam jak myślimy, co nam się podoba, czym się inspirujemy.

Zobacz też: Bielizna od polskich projektantów. Gdzie kupić unikatowe majtki?

Jak odniesiesz się do mody na dres?
W poprzednim sezonie po raz pierwszy sięgnęłyśmy po szarość zbliżoną do ukochanej przez Polki szarości dresowej. I mimo, że ten model się prawie całkowicie wyprzedał wiemy, że do tego nie wrócimy. Nasze klientki to dziewczyny, które już są zmęczone tą estetyką. I nas to bardzo cieszy.

Plany na przyszłość?
Ostatnie miesiące to okres wytężonej pracy, pracujemy jednocześnie nad trzema kolekcjami, nowym brandingiem, stroną internetową i własnym sklepem. Właściwie kalendarz do końca roku mam zapchany po brzegi.

A co myślisz o telewizyjnych programach modowych?
Nie lubię produkcji typu talent-show, odczuwam pewnego rodzaju zażenowanie i wstyd kiedy na to patrzę. Więc nie patrzę. Jeśli zaś chodzi o stricte modowe produkcje to nawet sobie obiecuję, że je zobaczę i może wypatrzę jakiś talent do współpracy z LOUS, ale jeszcze nie zaczęłam. Koncepcja, że uczestnicy mają sześć czy osiem godzin na zrobienie projektu od A do Z jest dla mnie z założenia nieludzka, kiedy wiem jakim długotrwałym i skomplikowanym procesem jest projektowanie i produkcja. Procesu tworzenia nie da się tak po prostu zamknąć w osiem godzin.

Czujesz dużą konkurencję wśród młodych projektantów?
Projektowanie pod swoim nazwiskiem jest bardzo trudne, myślę że trudniejsze niż projektowanie pod szyldem brandu. Obserwuję polski rynek i boom na projektowanie. To bardzo ciekawe socjologicznie zjawisko. Teraz każdy – bez względu na to, jakie ma doświadczenie – zaczyna projektować ubrania. 2-3 sezony i po większości tych nowych nazwisk czy marek nie ma śladu. Bo szara rzeczywistość jest taka, że to jest ciężka harówa. Na początku tego nie czujesz, ale jak przychodzą kasy fiskalne, urzędy skarbowe, ZUS-y, umowy, kontrahenci, pracownicy, pieniądze, to okazuje się, że wcale nie jest tak fajnie i cool jak się wszystkim na początku wydaje. Tu zaczyna się prawdziwy biznes. I to wytrwałość, konsekwencja i spójna strategia decydują o tym, czy dana marka odniesie sukces czy też nie. Dla mnie sukces jest wtedy, kiedy cyferki w tabelkach się zgadzają, a firma zaczyna być atrakcyjna dla inwestorów.

Współpracujesz z blogerkami modowymi?
Szczerze powiedziawszy zupełnie nie ogarniam środowisk szafiarek. Jest kilka blogów modowych, które czytam z wielkim zapałem, ale to są prawdziwi dziennikarze modowi, którzy doskonale komentują rzeczywistość zamiast się fotografować w ubraniach marek, które im za to płacą. Mają ogromną wiedzę i doświadczenie. I z drżeniem serca czekam na ich opinie w każdym sezonie.

Z zasady również nie chwalimy się na Facebooku, ani Instagramie zdjęciami polskich gwiazd w naszych ubraniach. Jeśli nasze ubrania biorą udział w profesjonalnej sesji do magazynu wtedy tak. Jest to owoc pracy wielu osób, nasz produkt jest jej częścią więc jest się czym chwalić. A dla mnie każda klientka jest gwiazdą. Rozumiesz, że trudno byłoby je pokazać wszystkie? :)

**Przeczytaj też inne wywiady z polskimi projektantami:

* Tomasz Ossoliński: Nie znam ludzi, którzy chcieliby źle wyglądać [Rozmowa NaM]
* Jacob Birge: "Chcę zbudować imperium modowe" [Rozmowa NaM]**

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto