Koń ciągnący dorożkę wyraźnie zasłabł, złożył się na nogach i uderzył łbem o wystający słupek. Chwilę później zastygły mu ślepia. On chyba nie żyje - relacjonowała wczoraj Zbigniewowi Grudzie z warszawskiej Straży dla Zwierząt roztrzęsiona warszawianka.
Po pięciu podobnych telefonach około godz. 15 inspektorzy ruszyli w stronę Barbakanu. - Widok był przerażający. Otyła klacz leżała przed dorożką. Wokół niej dreptał 70-letni właściciel, tłumacząc zgromadzonym gapiom, że koń padł z powodu kolki. Dopiero po naszych telefonach na miejsce przyjechała policja i ogrodziła teren parawanem - relacjonuje Zbigniew Gruda. Woźnica nie miał paszportu klaczy - dokumentu stwierdzającego jej wiek i stan zdrowia oraz świadczącego, że może ona wozić ludzi. Nie potrafił też powiedzieć, ile zwierzę ma lat. - Myliły mu się wersje. Najpierw twierdził, że klacz to ośmiolatka, potem, że nie zna jej wieku, bo niedawno kupił ją od kolegi - mówi Gruda. Woźnica bronił się też, że koń nie mógł być przemęczony, bo cały poprzedni miesiąc spędził w stajni, objadając się śrutą, a niedziela była dla niego pierwszym dniem pracy. Wezwany przez Straż dla Zwierząt weterynarz stwierdził wstępnie, że przyczyną śmierci klaczy były poważne komplikacje ze strony układów oddechowego i krążenia najprawdopodobniej spowodowane upałem. Jego diagnozę potwierdzi sekcja zwłok w klinice końskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. - Jej wyniki powinny być znane najpóźniej we wtorek. I to one przesądzą o skierowaniu sprawy do prokuratury. Jeśli okaże się, że nie wytrzymało serce klaczy, a niewydolność organizmu wiąże się z nadwagą, zawiadomimy prokuraturę o znęcaniu się nad zwierzęciem. Przekarmianie też jest formą maltretowania - przekonuje Gruda.
Ostrożniejsza we wnioskach jest Dorota Sumińska, weterynarz, autorka książek i programów na temat zwierząt domowych. - Być może koń padł na zawał serca. Nie ma co przedwcześnie oskarżać dorożkarza - uważa Sumińska.
To kolejny tego lata przypadek śmierci dorożkarskiego konia. Prokuratura w Zakopanem bada przyczyny zgonu zwierzęcia, które 14 lipca padło ze zmęczenia w okolicach Morskiego Oka. Kilka dni wcześniej spłoszone konie stratowały na krakowskim Rynku kilkoro turystów, a tydzień później - dwie nastolatki. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami zwróciło uwagę, że konie z Rynku zmuszane są do pracy w upale nawet po kilkanaście godzin na dobę.
Straż dla Zwierząt alarmuje, że sytuacja stołecznych koni dorożkarskich nie jest dużo lepsza. - W weekendy do omnibusa na 12 osób wsiada czasem i 17 turystów. Konie ledwo dają radę go uciągnąć. A inspektorzy z ratusza nie reagują, bo, jak nam wytłumaczyli, mają wtedy wolne - mówi Zbigniew Gruda.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?