Straż dla Zwierząt w ciągu ostatnich lat rozwinęła się z niewielkiej, kilkunastoosobowej formacji zajmującej oficynę przy ul. Puławskiej do rangi jednej z większych organizacji, broniących praw zwierząt i posiadającej swoje oddziały praktycznie w całym kraju.
Nowa siedziba w Warszawie jest przestronna i posiada nowoczesne zaplecze weterynaryjne, z dwiema salami operacyjnymi włącznie, a także profesjonalnie wyposażoną łaźnię dla zwierzaków. Niegdyś bazująca wyłącznie na wolontariuszach organizacja dziś w dalszym ciągu chętnie korzysta z ich pomocy, ale zatrudnia też zawodowych strażników i jest formacją umundurowaną, posiadającą własne patrole interwencyjne.
Zobacz: Dog Chow Disc Cup 2013, czyli latające psy na Polach Mokotowskich [zdjęcia]
Największym impulsem dla rozwoju straży było uznanie jej za organizację pożytku publicznego, co pozwoliło zarówno na pozyskanie pieniędzy z 1 proc. podatku, jak i ułatwiło zdobycie sponsorów.
- Najczęstsze, niestety, interwencje naszych patroli dotyczą pseudohodowców, którzy starają się w szybkim czasie zarobić na rozmnażaniu psów i kotów, lekceważąc wszelkie normy, jakie nakłada w zakresie hodowli zwierząt polskie prawo. Bardzo często zwierzęta takie przetrzymywane są dużymi grupami na bardzo niewielkiej powierzchni w fatalnych warunkach sanitarnych; mówiąc brutalnie marzną i jednocześnie toną we własnych odchodach - mówi Mateusz Janda, założyciel i pierwszy komendant straży, który do dziś zawiaduje jej warszawskim oddziałem.
Takie zwierzaki przywożone są z interwencji bardzo brudne, często też słabe i chore, dlatego tak ważna jest możliwość udzielenia im kompleksowej pomocy na miejscu. Zarówno profesjonalnie wyposażona umywalnia, jak i szpital weterynaryjny pozwalają na szybką i sprawną pomoc. Oczywiście klinika weterynaryjna działa również jak komercyjna lecznica, a cały dochód wydatkowany jest na potrzeby poszkodowanych zwierzaków.
Zobacz zdjęcia z dnia otwartego
Oprócz psów i kotów z pseudohodowli do straży trafiają także zwierzaki, które padły ofiarą znęcania się lub uległy wypadkom.
- Działalność straży nie ogranicza się wyłącznie do psów i kotów: aktualnie pacjentem szpitala jest także jeż, który zagrzebał się w stertę trawy i przypadkowo dostał pod szpadel doznając ciężkich uszkodzeń pyska - mówi Renata Rajska, sekretarz generalny. - Czasem mamy tu do czynienia z naprawdę ciężkimi przypadkami, ale w wielu z nich udaje nam się zwierzęta ocalić, a to w sumie najważniejsze.
Te, które już zostaną wyleczone całkowicie lub w stopniu umożliwiającym opuszczenie zwierzęcego szpitala trafiają do adopcji. Każdy ze zwierzaków ma na stronie straży wizytówkę i przed podjęciem decyzji o adopcji warto tę stronę przeglądać. Ze względów logistycznych oraz dla dobra samych zwierząt w straży spacer pomiędzy boksami jest niemożliwy - należy dokonać wstępnego wyboru w sieci, a po przybyciu na miejsce bliżej zapoznać się z wybranym zwierzakiem i dopełnić formalności adopcyjnych. Sobotni dzień otwarty w warszawskim oddziale był dla zwierzaków szczęśliwy - nowe domy znalazła aż siódemka z nich, co jak na jeden dzień jest niezłym rezultatem.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?