Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziś w Kielcach pierwszy mecz półfinałowy Pucharu Polski. Arkę Gdynia interesuje zwycięstwo nad Koroną

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Fot. Sławomir Stachura
Zawodnicy i sztab szkoleniowy gdyńskiej Arki nie mieli zbyt wiele czasu, aby świętować sobotnie, wielkie zwycięstwo nad Legią Warszawa w Lotto Ekstraklasie. Już dziś czeka ich kolejne starcie wagi ciężkiej.

Arkowcy są już w Kielcach, gdzie na Kolporter Arenie o godz. 18 zagrają pierwszy mecz półfinałowy Pucharu Polski przeciwko Koronie Kielce. Tego właśnie rywala w tym sezonie żółto-niebiescy pokonali już raz na wyjeździe w rozgrywkach ligowych, i to wyraźnie, bo aż 3:0. Stało się to po bramkach Rafała Siemaszki, Marcina Warcholaka i fantastycznym trafieniu Mateusza Szwocha. Powtórzenie takiego wyniku byłoby oczywiście szczytem marzeń. Tyle tylko, że do wspomnianego triumfu doszło jeszcze przed przerwą zimową, na początku grudnia, więc ostatni z wymienionych strzelców goli dla żółto-niebieskich nie uważa, aby ten fakt stawiał Arkę w roli zdecydowanego faworyta.

- Od tamtego zwycięstwa upłynęło sporo czasu - mówi Mateusz Szwoch. - W polskiej lidze nie ma też zdecydowanych faworytów. To nie są realia z Bundesligi, gdzie Bayern Monachium ma wielką przewagę nad innymi drużynami. Poziom jest w miarę wyrównany i każdy z każdym może wygrać, co udowodniliśmy w sobotę w starciu z warszawską Legią. Na papierze to przecież mistrz Polski był faworytem w Gdyni.

Liczy się tylko puchar

Pomocnik żółto-niebieskich podkreśla, że zarówno Korona, jak i Arka, będą dziś na boisku maksymalnie skoncentrowane.

- Gra toczyć będzie się o wielką stawkę, czyli finał Pucharu Polski - mówi Mateusz Szwoch. - My w nim byliśmy w zeszłym roku i wiem, że każdy piłkarz Arki, który tego doświadczył, oddałby bardzo dużo, aby to powtórzyć i znowu zagrać w tego typu meczu. Taką specyficzną atmosferę pamiętać będzie się przez całe życie.

Trener Leszek Ojrzyński, którego piłkarska Polska poznała bliżej właśnie jako szkoleniowca Korony Kielce w latach 2011-2013, gdy z niemałymi sukcesami prowadził ekipę ze stolicy województwa świętokrzyskiego, jest tak skupiony na dzisiejszym meczu, że nie za bardzo chce rozmawiać o kolejnym, wielkim pojedynku, w sobotę z gdańską Lechią. Po wygranym starciu z Legią Warszawa, zagadywany przez dziennikarzy o derby, natychmiast ucinał temat.

-Teraz liczy się dla mnie tylko półfinał Pucharu Polski i o niczym innym nie myślę - mówił.

Dodał, że chciałby w tym sezonie jeszcze raz zagrać z Legią, bądź w grupie mistrzowskiej Lotto Ekstraklasy, bądź też w finale Pucharu Polski, o który „Wojskowi” walczyć będą z Górnikiem Zabrze.

- Najlepiej, gdyby z Legią udało się zagrać nawet dwa razy, i w lidze i w pucharze - mówi Leszek Ojrzyński. - Byłoby to spełnienie marzeń.

Żeby jednak tego dokonać, trzeba koniecznie wywieźć korzystny wynik z trudnego terenu w Kielcach. Arkę z pewnością stać na rezultat, który w starciu rewanżowym przy ul. Olimpijskiej 5, czyli pod adresem, gdzie ostatnio gdynianie nie zwykli tracić bramek, stawiałby ją w roli faworyta.

Zespół w kontekście pojedynku z Koroną stracił niestety prawdopodobnie Frederika Helstrupa, czyli jednego z dwóch, podstawowych stoperów. Duński zawodnik został zniesiony z boiska w drugiej połowie meczu z Legią na noszach z podejrzeniem pęknięcia dwóch żeber.

- Jest to kontuzja, która utrudnia oddychanie, więc może się przeciągnąć - mówi Leszek Ojrzyński. - Z pewnością może być to dla mnie poważny problem, ale takie jest życie. Frederik przeciwko Legii grał bardzo dobrze. To jeden z naszych najtwardszych i najszybszych zawodników.

Za żółte kartki w Kielcach na pewno nie zagrają też Marcus da Silva i Tadeusz Socha, co ogranicza trenerowi Ojrzyńskiemu pole do rotowania składem.

Lepiej grać co trzy dni

Mimo, że gdynianie po spotkaniu z Legią, które kosztowało ich wiele zdrowia, mieli niecałe cztery dni na regenerację, zdaniem kapitana zespołu Adama Marciniaka w Kielcach nie powinno to stanowić problemu.

- Po to trenujemy w okresie przygotowawczym, żeby w ogóle nie zastanawiać się nad taką kwestią, jak rozkładanie sił w poszczególnych meczach - mówi obrońca gdyńskiej Arki. - W kadrze jest też trzydziestu zawodników. Raz, że mamy zmienników, a dwa, że każdy jest gotowy rozegrać trzy mecze w tydzień na pełnych obrotach. To nie jest nic nadzwyczajnego. Dla mnie najlepiej byłoby grać co trzy dni. Nie ma wtedy czasu na treningi, a przyjemniej jest występować na boisku, niż trenować. Nie spotkałem jeszcze piłkarza, który by tego nie potwierdził - dodaje Marciniak.

Piłkarze Lotto Ekstraklasy zagrali na boisku wirtualnym. Carlitos strzelił... samobója

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto