Czas pogrzebać uprzedzenia i zrewidować wspomnienia. Warszawskie zoo w niczym nie przypomina dziś smętnego parku z betonowymi alejkami i smutnymi zwierzętami spoglądającymi spomiędzy stalowych prętów. A spotkania tematyczne dla zwiedzających nie mają nic wspólnego z lekcjami muzealnymi, którymi pokolenie dzisiejszych trzydziesto-, czterdziesto-, pięćdziesięciolatków (itd.) katowano w szkole podstawowej.
Warszawskie zoo to miejsce, w którym wypada i chce się być - z trawnikiem do leżenia na kocu, miejscami do przypięcia roweru, ciekawymi wystawami i jeszcze bardziej ciekawym towarzystwem gatunków z całego świata. Instytucja, która zasłynęła na świecie biegiem, w którym zawodników dopingował prowadzony na smyczy pełnowymiarowy tygrys, przekonany, że jest psem. Placówka znana na całym świecie z jedynego w swoim rodzaju Ptasiego Azylu, w którym wysokiej klasy specjaliści ratują ranne w wypadkach ptaki, uczą latać orły, które wypadły z gniazda, składają skrzydła bocianom i reanimują przymarznięte do wiślanej tafli łabędzie.
Wreszcie - miejsce zarządzane przez ludzi, którzy mają ambicję przyciągnąć nie tylko mieszkańców miasta, ale biznesmenów, którzy interesy robią głównie w knajpkach po lewej stronie Wisły, wciśniętych między biurowce i z widokiem na wciąż gdzieś gnającą stolicę.
Dyrektor Andrzej Kruszewicz i jego zastępca Ewa Zbonikowska, doktorzy weterynarii i prawdziwi pasjonaci, chcą, by nowy pawilon - właśnie otwieranego rekinarium - przyciągnął nie tylko rodziców z dziećmi, pasjonatów oceanologii i wycieczki szkolne, ale też ludzi szukających chwili wytchnienia.
Mieszkańcy Genui, Barcelony, Bournemouth czy Lizbony oceanarium traktują jako swoiste świątynie dumania. W półmroku podświetlonym jedynie światłem akwarium, z pływającą przy dnie rybą młotem i prezentującymi swoje brzuchy rekinami, uspokajają się lepiej niż po trzygodzinnej medytacji. Bo nic nie oczyszcza bardziej niż widok ogromnych ryb pływających w wielkim akwarium, oddzielonych od świata ludzi grubą wprawdzie i pancerną, ale nadal szybą...
Szefostwo zoo chciałoby zbudować w rekinarium również część restauracyjną z widokiem na drapieżne ryby. To tu mieliby się przenieść biznesmeni, znudzeni już nieco szklano-betonowym wystrojem restauracji i kafejek na lewym brzegu Warszawy. Znając determinację i zaraźliwy entuzjazm dyrektora zoo i jego zastępczyni, jesteśmy pewni, że im się to uda.
Dlatego warto 17 kwietnia przyjść do zoo, by uczestniczyć w otwarciu pawilonu rekinarium i hipopotamiarium, razem ze świnką karłowatą pokibicować 1000 startującym w Biegu dookoła Zoo, a dzień później powitać wiosnę i powracające bociany.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?