Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdy pokłóceni siądą do stołu, rozwiążą problemy

Lidia Raś
Lidia Raś
Ulica Próżna. Na co dzień opustoszała, zapomniana…Co jakiś czas ożywa… Wczoraj też tak było, bo do kolacji sederowej usiedli Żydzi i Polacy. Katolicy i wyznawcy religii Mojżesza… Wszyscy.

Późne sobotnie popołudnie, ulica Próżna, 19 kwietnia… Ulewny deszcz raczej odstrasza od spaceru, ale ludzi tu więcej niż zwykle. Na całej długości ulicy ustawiony stół, przykryty obrusem, zastawiony tradycyjnymi żydowskimi potrawami… jest więc także wino i maca.

Jeszcze nie ma 18. Przy stole nie zasiedli jeszcze uczestnicy kolacji; teraz jest czas, by wejść do wnętrz opustoszałych kamienic, w których zatrzymał się czas…

Przy Próżnej 14 swoją instalacje umieścił Jerzy Kalina. Wyraża ona niezwykle prostymi środkami bezmiar bólu i cierpienia… Przechodzę przez bramę pomiędzy zdjęciami zamkniętymi w … bryłach lodu! Lód się topi… Niedługo nic z niego nie zostanie, tylko te fotografie. Tylko? Aż? Oglądam starą maszynę do szycia, stojącą w pustym pokoju; nie bardzo mogę się skupić, bo przeszkadza mi nieustannie dzwoniący telefon w pomieszczeniu obok…

Tu już nikt nie odbierze telefonu…
Jest dość tłoczno. Instalacje przy Próżnej ogląda mnóstwo ludzi. Niektórzy są tu po raz pierwszy, niektórzy przychodzą na wszystkie uroczystości tu organizowane.  – Nie jesteśmy tu pierwszy raz; byliśmy też na poprzednich uroczystościach, na które wzięliśmy naszych gości z zagranicy; bardzo im się tu podobało – mówi mi pani Iwona Bugajska. Jest tu dziś z mężem. Sebastian jest Holendrem, mieszkają w Warszawie i – jak mówi p. Iwona – zna historię Polski, choć musiał uzupełnić swoją wiedzę o powstaniu warszawskim.
- Tu przyszliśmy ze względu na miejsce; myślimy jak żyli ludzie i co tu się wydarzyło – mówi p. Iwona.

Cały czas rozmowę przerywa nam dzwoniący w pomieszczeniu telefon, obok niego fotografia starego Żyda…

- Miałabym ochotę podnieść słuchawkę - mówi pani Iwona, ale wiem, że to element instalacji, symbol tego, że ci ludzie kiedyś wyszli, myśleli, że wrócą, a nie wrócili już nigdy. Miejsce czeka na nich…  - dodaje moja rozmówczyni.

„I ciągle widzę ich twarze” …
Niemal z każdej strony na zwiedzających Próżną i wystawy spoglądają portrety. To nawiązanie do słynnej wystawy fotografii Żydów polskich pt. „I ciągle widzę ich twarze”, sporządzonej z niemal 9 tys. zdjęć, które spłynęły na apel Gołdy Tencer, aktorki, która od lat angażuje się w działania upamiętniające niegdysiejszą obecność Żydów w Warszawie. Olbrzymie zdjęcia znalazły się w ziejących pustka otworach po wybitych i zamurowanych oknach.

Większość portretów jest anonimowa, to jakby okruchy nieistniejącego świata. Dziś cienie przybyły na sederową kolację. – Ta kolacja jest pokłonem dla nieobecnych – mówi Gołda Tencer. – Jest wspomnieniem naszym o nich.

Tłum gęstnieje. Są i młodzi i starzy. Dlaczego tu przyszli? – Żeby uczcić tych co odeszli, z ciekawości trochę, bo nic nie wiemy o tej kolacji sederowej, trochę dlatego, że to też historia Warszawy – mówią mi dwie młode dziewczyny, które już siadają za stołem.

Dla Grażyny Kozłowskiej także nie jest to wizyta przypadkowa. – Przychodzę tu często, bo jestem zauroczona kulturą żydowską. Przeżywam to wszystko dziś razem z tymi ludźmi ( z Żydami –przyp.red.); to wielka sprawa, wielkie wydarzenie, o którym wszyscy powinni pamiętać – dodaje p. Grażyna.

Wołamy do możnych tego świata…
Nadchodzi 18. Zaczyna się kolacja sederowa, którą poprowadzi rabin. Wpierw jednak słyszymy pełne emocji słowa Szymona Szurmieja, dyrektora Teatru Żydowskiego, który wraz z Gołdą Tencer (prywatnie żoną artysty – przyp. red. )zainicjował pomysł dzisiejszej uroczystości.

Szymon Szurmiej wykrzykuje do polityków całego świata o pokój. – To jest nasz apel do możnych, nigdy więcej wojny! Niech ten apel przy naszym wspólnym sederze usłyszy cały świat; jeżeli pokłóceni zasiądą do wspólnego stołu, wypiją wino, pożyczą sobie wszystkiego najlepszego, załatwią wszystkie sporne sprawy – mówił Szurmiej. - Błagamy możnych, my tu zgromadzeni… Pokój ludziom na tej ziemi to nasze dzisiejsze hasło. Wspólna kolacja, jak podkreślał Szurmiej, ma dziś mniejsze znaczenie religijne, a bardziej kulturowe i spajające nas wszystkich. – Nie ma znaczenia czy katolik czy żyd zasiadają do niej – dodał.

Kolacja sederowa…
… to jak opowiadał jeden z rabinów, rytualny posiłek spożywany w domu pierwszego wieczoru świąt Pesach. Rodzinnemu zebraniu towarzyszy odtwarzanie historii, a każdy uczestnik kolacji powinien poczuć się jak wybawiony z niewoli w Egipcie. Na stole muszą się znaleźć specjalne potrawy: maca, wino ( w czterech pucharach), gorzkie zioła, które macza się w charosecie (mieszanka owoców i orzechów). Na zakończenie wieczoru śpiewa się psalmy. Tradycją jest pozostawianie przy stole pustego miejsca, dla nieobecnych… Tego wieczoru zebrani przy stole mieli szczególnie pamiętać o tych nieobecnych…

- Kolacja sederowa jest mi bardzo bliska. Przyjechałam tu z Nowego Jorku na obchody 65. rocznicy powstania w getcie – mówi mi p. Renia Ostaszewski. – Tu są moje korzenie. Cała rodzina mamy zginęła w getcie. Jestem tak wzruszona tym co się tu dzieje i jak się to dzieje, że brak mi słów. Ja wyjechałam z Warszawy w ’68 roku. To wszystko jest dla mnie takie niesamowite, że Warszawa jest tu z nami, że Polacy są tu z nami; nie mam słów, jestem tak wzruszona… - dodaje Renia Ostaszewski.

Wspólne świętowanie
Potrawami częstowali się wszyscy, i siedzący przy stole, i stojący dalej od niego. Organizatorzy zadbali o to, by nikt nie czuł się poza tą uroczystością. - Smaki egzotyczne – śmieją się Kinga i Artur, degustujący potrawy. – Ale pomysł kolacji super! Jesteśmy zainteresowani historią Warszawy; wiemy, że tu była granica getta. Na co dzień Próżna jest ciemna, pusta, strach nią chodzić, a dziś taki ruch – mówi Artur. – Nie wiem, czy to już zakopanie wzajemnych polsko-żydowskich animozji, ale duży krok do odnowienia wspólnej kultury i bytowania – dodaje Kinga.

To nie nowina, że znajomość kultury i tradycji ułatwia zrozumienie. Dla dwóch studentek, mieszkających w Warszawie od niedawna, obecność tutaj to także kolejny etap w odkrywaniu Warszawy. Mówią, że zwłaszcza wystawy w środku kamienic i zdjęcia w lodzie robią na nich ogromne znaczenie. - Podoba nam się, że wszyscy są dla siebie mili, dzielą się ze sobą jedzeniem; ciekawe jest to co usłyszałyśmy o żydowskiej obrzędowości - mówią dziewczyny.

I niech ich słowa będą staną się puentą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto