Gmina Bytów: Wystające studzienki niszczą zawieszenia

Ścieki lecą już do oczyszczalni, ale nie naprawiono dróg. Dyrektor wodociągów twierdzi, że studzienki muszą wystawać... by nie zapadły się pod ziemię.
– Jazda samochodem osobowym jest teraz karkołomnym zadaniem, bo trzeba celować tak, by nie trafić na metalowe wieka studzienek – skarży się Kazimierz Nowak, mieszkaniec Pomyska Małego. – Rzadko kiedy zdarza się, byśmy nie zahaczali miską olejową. Kto zapłaci, gdy dojdzie do uszkodzenia auta? I co będzie, gdy zimą wjadą pługi? One wyrwą studzienki – przewiduje Nowak.
Sołtys Pomyska Wielkiego Marian Konkel interweniował w urzędzie. –Niestety, nieskutecznie, bo wysypali trochę piachu, co w niczym nie pomogło. Studzienki nadal wystają, a droga jest nierówna – narzeka sołtys.
Właśnie drogowe koleiny powodują, że niższe samochody zahaczają o wieka studzienek. Okazuje się, że urzędnicy nie mają w planach kompleksowej naprawy tej drogi. Wykosztowali się już na kanalizację, wartą 5 mln zł. Wykonawcą była firma Ekomel z Chojnic. To od niej urząd będzie domagał się naprawy w ramach gwarancji. – Ustaliliśmy, że wokół studzienek wykonane zostanie obrukowanie. Firma ma to zrobić jeszcze w tym miesiącu, a my dostarczymy bruk – zapowiada Krzysztof Szymański, kierownik Wydziału Inwestycji i Infrastruktury Urzędu Miejskiego w Bytowie.
Zniwelowanie różnicy poziomu ma ułatwić kierowcom dojazd do domu. O obniżaniu studzienek nie ma mowy. – Gdyby były bliżej poziomu gruntu, to z czasem zostałyby zasypane ziemią. W razie awarii musielibyśmy używać specjalnych mierników do ich odszukania – mówi Władysław Matasek, dyrektor Wodociągów Miejskich. – Dodatkowo woda z drogi spływałaby do nich i podniósłby się koszt utrzymania.Wyrównanie drogi zaplanowane jest wiosną.
O wykonaniu nowej nawierzchni można zapomnieć, bo urząd nie ma takich planów z powodu braku pieniędzy.