Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Igor Herbut z LemON opowiada o swojej Małej Ojczyźnie i swoim miejscu na ziemi

Redakcja
LemON band materiały prasowe
Igor Herbut z zespołu LemON opowiada nam o swoim miejscu na ziemi i Małej Ojczyźnie.

Igor Herbut z LemON odpowiada na pytania o patriotyzmie i Malej Ojczyźnie:

Moje miejsce na ziemi (albo Moja Mała Ojczyzna), to...

Igor Herbut: Urodziłem się w Przemkowie, a teraz mieszkam w Warszawie – oba miasta kocham, ale moja mała ojczyzna to, Lemkowyna, czyli Beskid Niski. Tam są moje korzenie, tam powietrze pachnie inaczej... tam czuję się jak u siebie i jest w tym zdecydowanie jakaś magia.

Lokalny patriota to dla mnie…

IH: Moja mama, która jest jedną z garstki nauczycielek języka łemkowskiego w Polsce... do tego prowadzi zespół ludowy, który sprawia, że dzieciaki zamiast siedzieć na ławeczce przed blokiem tańczą, śpiewają i poznają swoją kulturę. Moi dziadkowie, którzy wychowali moją mamę i jej rodzeństwo – a następnie mnie i moją siostrę w duchu poszanowania do tradycji. Moi dziadkowie przeżyli akcję Wisła. Musieli po wojnie na nowo budować wszystko na zachodzie Polski, z dala od swoich korzeni... Ale udało im się pozostać tym kim są i zachować swoją tożsamość – a do tego przekazać ją kolejnym pokoleniom. Dzięki nim jestem tym, kim jestem – a muzyka, którą tworzę – jest przez słuchaczy uważana za wyjątkową.

Dbam o swoje miasto i otoczenie poprzez…

IH: Mieszkam od 1,5 roku w Warszawie i pokochałem to miasto i Warszawiaków. Ale co ja mogę dać Warszawie...? Daję to, co potrafię, czyli muzykę. Zresztą warszawska publiczność jest wspaniała i zawsze przygotowujemy na warszawę coś specjalnego. Teraz będziemy grać 11 grudnia w warszawskiej Stodole – i już zaplanowaliśmy sporo atrakcji, m.in. niezwykły duet z Michałem Sobierajskim.

Moje ulubione miejsce w naszym mieście to…

IH: W Warszawie, gdzie mieszkam, kocham widok na Stadion Narodowy z mojego okna... Lubię spędzać czas w Warszawie Wschodniej Mateusza Gesslera, gdzie o każdej porze dnia i nocy mogę zjeść pyszne domowe jedzenie i zbić piątkę z kucharzami, którzy już wiedzą, że do pomidorowej zawsze proszę kwaśną śmietanę. A najbardziej wyjątkowe miejsce na mapie Warszawy to dla mnie Atelier Amaro – Wojciecha Modesta Amaro, który jest absolutnym wizjonerem i wirtuozem kuchni i w światowy sposób interpretuje najwspanialsze polskie smaki. Wizyta w Atelier to przeżycie na każdym poziomie...

Chętnie kupuje produkty lokalnych producentów, takie jak…

IH: Po pierwsze, to najlepsze jajka znoszą nasze kury u mnie w ogródku w Przemkowie. Najlepsze nalewki robi mój dziadek. Uwielbiam też miód pitny Złoto Przemkowa. Lubię lokalne produkty i to nie tylko z mojego regionu ale w ogóle lokalne produkty jako takie. Jabłka grójeckie są wspaniałe, suska sechlońska – znakomita do kompotu z suszu (na który Łemkowie nazywają „Juha”). Jestem bardzo za tym, żeby pięknie się różnić i dzielić się tym, co mamy najlepsze. Lubię niemieckie samochody, japońskie konsole do gier, polskie dziewczyny, flaczki po warszawsku i łemkowskie pieśni. I to jest wspaniałe, że żyjemy w czasach, kiedy to wszystko może istnieć obok siebie!

Lokalne tradycje, które kultywuje to…

IH: Po pierwsze: śpiewanie! Łemkowie pięknie śpiewają... to nas łączy i jednoczy... To sprawia, że czujemy się sobie bliscy. Jest nawet taki żart, że wystarczy posadzić przy stole trzech Łemków i już masz chór, bo Łemkowie mają naturalną (trochę wrodzoną, a trochę wyniesioną z Cerkwi) zdolność do tworzenia harmonii wokalnych. Śpiewamy polifonicznie. Nawet pierwszy raz słysząc linie melodyczną jesteśmy w stanie na poczekaniu stworzyć drugi, trzeci, czwarty głos.

Przeczytaj też: LemON zagra w Stodole. Gościnnie gwiazda "The Voice Of Poland", Michał Sobierajski

Po drugie: tradycje związane z religią. Łemkowie są uduchowionymi i religijnymi ludźmi. Ogólnie prawosławni ludzie, jak sama nazwa wskazuje, są ortodoksyjni (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Cerkiew jest bardzo ważną częścią naszego życia. Co ciekawe w Cerkwi posługujemy się językiem staro-cerkiewno-słowiańskim. Np. w naszej małej Cerkwi w Przemkowie, kiedy ktoś bierze ,,brak” (czyli ślub) wszyscy, niezależnie, czy się znają, czy nie, przychodzą i śpiewają modląc się za młodych. W Cerkwi prawosławnej nie ma żadnych instrumentów, dlatego, że uważamy, że głos ludzki jest najpiękniejszym instrumentem. Katolików, którym opowiadam o mojej religii, najbardziej przeraża fakt długich (w ich mniemaniu) liturgii. Co to znaczy długich? Np. 2,3 czasami 4 godziny. Pogrzeb może trwać nawet kilka godzin. Obchodzimy Święta prawosławne wg kalendarza juliańskiego, czyli 13 dni później niż w kalendarzu gregoriańskim...
Wigilię zaczynamy od prosfory, czosnku i soli, a w czasie wigilijnej kolacji od stołu może odchodzić tylko gospodyni, która podaje jedzenie. Nie muszę chyba mówić, jak byłem zdziwiony, kiedy gościłem na polskich świętach, w czasie których wszyscy biegają, chodzą po coś do kuchni i komentują żarliwie wydarzenia polityczne.

Po trzecie: picie kropki!! Łemkowie piją Kropkę! A kropka, to eter dietylowy, którego temperatura wrzenia wynosi 35 stopni Celsjusza. Jest w stanie płynnym, w butlach chemicznych na których narysowana jest czaszka (zupełnie nie wiedzieć czemu). Z tym zacnym napitkiem wiąże się wiele mitów i wiele legend niczym ze ,,świętym graalem” lub innym legendarnym artefaktem. Są zwolennicy jak i przeciwnicy picia kropki w środowisku łemkowskim. Kiedyś eterem dietylowym usypiano ludzi w szpitalach. Mówiono, że jeśli ktoś w sobie ma tasiemca, gdy napije się kropki, pasożyt zniknie, wyparuje. Wrzody i inne problemy z żołądkiem związane również leczy. Młode lemkynie (łemkinie) smarują sobie twarz kropką, żeby wysuszyć niedoskonałości. W mojej rodzinie od trzech pokoleń tylko ja piję kropkę, ostatnia piła ją moja prababcia. A moja babcia, mama mojej mamy wartości lecznicze trunku stosuje na Jej chore nogi, wsmarowując eter. Po wypiciu kropki ( na wdechu jak czysty spirytus, z kieliszków, najlepiej z mlekiem i to takim od krowy! Widząc jak kropka oddziela się znacząco od tłustego mleka) należy poczekać. Są dwa sposoby, albo trzymamy chwilkę dłużej powietrze (tak jak to robimy zwykle przy czkawce), które uderza w głowę, lub pozwalamy je wypuścić już w formie gazowej poprzez ,,beknięcie” Pod słońce można dostrzec jak ,,bek” spala tlen (jak zapalona świeczka, która łamie powietrze) 
Jeśli już spróbowałeś kropki, dobra rada. Nie pal papierosów, nie zbliżaj się do ognia.

Po czwarte: pozytywne nastawienie do świata. W Łemkach jest w ogóle coś takiego, że tak jak mają naturalnie wrodzony talent do tworzenia harmonii w muzyce, tworzą też harmonię ze sobą.
Wiemy, że musimy trzymać się razem, bo tylko tak możemy ochronić naszą kulturę... Świadczą o tym łemkowskie Watry (watra to ognisko), czyli kilkudniowe plenerowe imprezy z muzyką na żywo, ogniskiem i namiotami (coś jak Open'er, tylko bez kolejek do ToiToi'ów). Spotykają się na nich od kilkudziesięciu lat ludzie w każdym wieku, przyjeżdżają na nie moi dziadkowie i ich rówieśnicy, pokolenie moich rodziców, moje – a nawet małe szkraby. Dużo wtedy śpiewamy, tańczymy i opowiadamy sobie ciągle te same historie, które nie przestają nas nigdy śmieszyć.

Lokalne potrawy, które przygotowuje w domu to…

IH: Z kuchnią to jest tak, że im jest w danej społeczności biedniej i bardziej pod górkę, tym ciekawsza kultura, w tym kulinarna... Najlepsze rzeczy (i to nie tylko w kuchni) powstają wtedy, kiedy człowiek musi zmierzyć się z przeciwnościami... i tak jak biedni Neapolitańczycy wymyślili pizzę Margheritę (w kolorach włoskiej flagi), bo musieli czymś ugościć swoją królową, a nie mieli nic innego niż mąka, pomidory, listki bazylii i mozzarella... tak samo Łemkowie kombinowali, co ugotować z tego co mają... A, że żyli z rolnictwa, wypasu, to mieli pod ręką głównie cebulę, ziemniaki, mleko, mąkę, jajka i skarby lasu. I to są składniki wiodące w kuchni łemkowskiej.

Ja osobiście raczej nie gotuję, ale moje ulubione dania kuchni łemkowskiej to:

- keselycia, czyli rodzaj żurku, na fermentowanej mące owsianej, którym zalewa się ziemniaki i okrasza się to wszystko podsmażoną na złoto cebulką. Coś cudownego.
- hrybowa – czyli naszą grzybowa, często z dodatkiem wędzonych śliwek
- mastyło – czyli zawiesiste, lekko budyniowate danie z mleka, mąki, jajka i masła, u mnie podawane z podsmażoną cebulką, druga wersja mastyła jest ze śliwek
- hałuszky – to niezbyt ładne, ale za to bardzo dobre kluski z ziemniaków (startych surowych i gotowanych przeciśniętych przez praskę, wymieszanych z mąką ziemniaczaną i jajkiem)

Igor Herbut zachęca do obejrzenia: Polecam odcinek Roberta Makłowicza z naszej Lemkowyny

Eksponuje swój patriotyzm lokalny przez…

IH: Na obu płytach zespołu LemON znajdują się piosenki w języku łemkowskim. Moje pochodzenie jest słyszalne nie tylko w słowach moich piosenek, ale także w muzyce... W zaśpiewach, których używam, w sposobie wyrażania emocji, w tym, jak używamy brzmień instrumentów, w rozdzierających, melancholijnych skrzypcach,w natchnionych bębnach. Ponadto w wywiadach do mediów zawsze staram się przemycić jak najwięcej informacji o swojej kulturze.

W moim mieście zmieniłbym/zmieniłabym…

IH: W Warszawie chciałbym, żeby skończyła się budowa metra, bo mieszkam niedaleko ul. Jagiellońskiej i zamknięty węzeł na Targowej jest nie do zniesienia, podobnie jak zamknięta Świętokrzyska. Znów zamknięty mam też wjazd na Trasę Łazienkowską, przez co ciągle się gdzieś spóźniam.

Mój rodzinny Przemków to fajne miasto które żyje na styku różnych kultur, mieszkają w nim zgodnie Polacy, Łemkowie, Ukraińcy, Romowie. Dzieciaki uczą się w tych samych szkołach. To jest świetne. Mniej świetne jest to, że w nocy gasną lampy na ulicach ze względu na legendarne już zadłużenie miasta.

Najbardziej czuję się  … (Polakiem/Polką, Europejczykiem/Europejką, Wielkopolaninem/Wielkopolanką)

IH: Czuję się Łemkiem i tylko Łemkiem. Pierwszym moim językiem był łemkowski. W domu mówiło się po łemkowsku, jeździło się do łemkowskich rodzin, na łemkowskie watry, na łemkowskie święta, śpiewało się łemkowskie pieśni. Jednocześnie gdzieś z boku był polski, na podwórku, w przedszkolu, w telewizji... Łemkowie mówią w obu językach, po polsku mówią bez wyczuwalnego akcentu. Naturalnie przechodzimy na polski, kiedy są z nami w towarzystwie osoby, które nie rozumieją łemkowskiego. Kiedy przyjeżdżam do domu z moją polską dziewczyną, moi dziadkowie mówią do niej po polsku, a ona musi cały czas ich upominać, żeby się nie krępowali i mówili po łemkowsku, bo ich rozumie.

Moja rodzina jest bardzo przywiązana do tradycji. Raczej nie mieszamy języków na zasadzie ,,postaw kara na kornerze” jak w ,,Szczęśliwego Nowego Jorku” (chociaż są wyjątki: świętej pamięci dziadek mojego przyjaciela jak wrócił z Kanady to mówił zdania typu ,,pływałjem bołtom, latałjem plejnom, pyłjem dobru kofi z mołokom a czasamy jem distał od tebe mesydż”). Mówimy albo po polsku albo po łemkowsku, w zależności od sytuacji.

I jest mi smutno kiedy słyszę łemkowskie dzieciaki, które nie mówią po łemkowsku i zamiast uczyć się prawidłowego języka tworzą nowe dziwne, nibyłemkowskie wyrazy np.

kałuża (młaczka) to dla nich ,,kałuria”
worek (miszok) u nich to ,,łorek”
kłócić się (swaryty) wymyślają ,,kłutyty sia”
październik (żołteń) u nich pazdernyk
a przyczepka to prycipka :)

a jak już jesteśmy przy słowach, wiecie jak jest samolot po łemkowsku? Patrzysz w górę pokazując palcem i mówisz ,,oooo !! oooo!”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto