Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedyś to była chluba Warszawy, trenowali tutaj bracia Kliczko i Bob Dylan. Jak jest dzisiaj?

red
Przez wiele lat sekcja bokserska warszawskiej Gwardii zapisywała piękne karty w historii stołecznego sportu. Klub święcił sukcesy w rywalizacji drużynowej, a jego zawodnicy zdobywali medale na największych światowych imprezach. Dzisiaj po tych czasach pozostały jedynie wspomnienia, a zamiast sali pełnej umięśnionych mężczyzn, jest grupka chłopców trenujących na parkingu samochodowym.

Trenowali tutaj bracia Kliczko, a nawet Bob Dylan
Nie wszyscy wiedzą, że to właśnie barwy Gwardii reprezentowali w przeszłości tacy pięściarze jak Jerzy Kulej czy Jerzy Rybicki, którzy wielokrotnie zdobywali tytuły mistrzów Polski, a nawet sięgali po złote krążki na igrzyskach olimpijskich. Wychowankami Gwardii są także m.in. dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej w boksie zawodowym Krzysztof Włodarczyk oraz zaliczany do światowej czołówki kategorii średniej Maciej Sulęcki.

Historię Gwardii tworzyli nie tylko polscy pięściarze. Przez dwa lata swoje umiejętności szkolili w stolicy słynni bracia Kliczko. Młodszy Władymir występował z powodzeniem w polskiej lidze bokserskiej, z kolei starszy Witalij był w tamtych czasach skupiony na występach na arenach kickbokserskich.

- Oni wtedy jeszcze nie byli takimi gwiazdami jak dzisiaj, ale już wtedy widać było, że to są zawodnicy z ogromnym potencjałem. W porównaniu z naszymi pięściarzami, ich ciosy były niezwykle precyzyjne. Ręce aż piekły po treningach z nimi - opowiada Paweł Skrzecz, były zawodnik i trener Gwardii.

Na Halę Mirowską nie trafiali jedynie sportowcy. Czasami na treningi przychodziły tam prawdziwe gwiazdy. Wśród nich był m.in. aktor Michał Żebrowski, ale zdarzali się także zagraniczni goście.

- Pamiętam, kiedy pewnego dnia przyszedł do nas Amerykanin, który powiedział, że słyszał sporo dobrego o tym miejscu i chciałby potrenować razem ze swoim synem. To był Bob Dylan, słynny amerykański piosenkach i pisarz. Ta historia mówi w zasadzie wszystko o tym, jak kultowym miejscem była sekcja bokserska Gwardii - mówi Roman Misiewicz.

Zobacz też: Na jego punkcie oszalała cała Polska! Izu Ugonoh podbija Taniec z Gwiazdami [WIDEO, ZDJĘCIA]

Gwardia Warszawa - setki medali wywalczonych pięściami
Sekcja bokserska Gwardii Warszawa powstała w latach 50. minionego stulecia i była chlubą stolicy do połowy lat 90. Gwardia była klubem policyjnym, co w znacznym stopniu zasilało jej skład młodymi i wysportowanymi mężczyznami. Na klub nie żałowano również pieniędzy, a sami funkcjonariusze oraz ich rodziny, czując związek z klubem, chętnie przychodzili na mecze z udziałem Gwardii.

Legendarnym obiektem treningowym warszawskiej Gwardii była Hala Mirowska za Żelazną Bramą. Dzisiaj jest tam duży sklep spożywczy oraz kilka mniejszych punktów usługowych. Kiedyś był to obiekt sportowy, który był bazą do codziennego podnoszenia umiejętności pięściarzy, a weekendami rozgrywano tam mecze polskiej ligi bokserskiej, którą żyła cała sportowa Polska. Rozgrywki nad Wisłą były uważane za jedne z najciekawszych w całej Europie, dlatego w naszej lidze nie brakowało także cudzoziemców.

Zobacz też: "On sprawia mi najwięcej radości na świecie". Cycu, czyli ukochany pies Artura Szpilki

- W tamtych czasach wiele osób przyjeżdżało do Warszawy tylko po to, żeby przyjść na Gwardię, zobaczyć jak trenują pięściarze i dotknąć tego miejsca, o którym opowiadano legendy - wspomina Roman Misiewicz, były zawodnik, a później wieloletni trener stołecznego klubu.

Piękne czasy skończyły się wraz z rozkwitem w Polsce boksu zawodowego. Zainteresowanie mediów i kibiców zaczęło przenosić się w innym kierunku, a amatorskie kluby zaczęły borykać się z problemami natury ekonomicznej. Z finansowania Gwardii wycofały się struktury policyjne, a klub zaczął podupadać. Nie było już pieniędzy, żeby wynajmować całą Halę Mirowską, więc sekcja ograniczyła się jedynie do działalności na pierwszym piętrze obiektu, a mecze ligowe rozgrywano w głównej siedzibie Gwardii przy ul. Racławickiej.

Więcej na drugiej stronie

Jak wspaniała historia Gwardii zaczęła przybierać coraz mniej radosne barwy? W klubie było wielu zasłużonych ludzi bokserskiego środowiska, którzy mieli nieocenioną wręcz wiedzę o tym sporcie i pasję. A czego zabrakło? Osoby, która potrafiłaby tym wszystkim zarządzać.

- Byli trenerzy, ale nie było menadżerów. Wszyscy narzekali, że nie ma pieniędzy na klub, ale nikt nie potrafił nic z tym zrobić. Budżet klubu wyglądał coraz gorzej, a boks zawodowy coraz skuteczniej zabierał na swoje imprezy sponsorów oraz duże telewizje. To nie był tylko problem Gwardii, ale większości polskich klubów. Gwardia jednak chyba odczuła to najmocniej - mówi nam jeden z byłych pięściarzy klubu.

Gwardia to styl życia
W pewnym momencie sekcja bokserska Gwardii musiała się wynieść także z pierwszego piętra Hali Mirowskiej. Wtedy było wiadomo, że klub za chwilę może już całkowicie zniknąć z pięściarskiej mapy Polski. Niemal każdy trener poszedł w inną stronę i zabrał ze sobą część podopiecznych, którzy z nimi ćwiczyli na Gwardii. Paweł Skrzecz wraz z synem Sebastianem utworzyli Akademię Walki na Pradze, Zbigniew Raubo prowadził treningi w klubie Palestra na Woli, a Stanisław Łakomiec przeniósł się ze swoimi zawodnikami na Bielany.

- Gwardia umarła, zginęła śmiercią naturalną i nie ma co tego roztrząsać. Na każdego kiedyś przychodzi czas - mówi pięściarz zawodowy Norbert Dąbrowski, jeden z wychowanków Gwardii.

Innego zdania jest Roman Misiewicz, który nie chce się pogodzić z upadkiem bokserskiej sekcji klubu. Nawet po tym jak pięściarzy Gwardii wyrzucono z głównej siedziby przy ul. Racławickiej, on nie poddał się. Dzisiaj prowadzi treningi przy Al. Lotników 1. Nie ma tam żadnej sali sportowej. Jest parking samochodowy, gdzie zajęcia odbywają latem oraz kotłownia, gdzie można wejść, żeby potrenować w chłodniejsze dni.

Zobacz też: KnockOut Gym kończy 15 lat. Tam wychowują się mistrzowie świata i ćwiczą gwiazdy [WIDEO, ZDJĘCIA]

Misiewicz zachował prawa do nazwy sekcji oraz jego logo. Swoim zawodnikom jest w stanie wystawić legitymację klubową, chociaż zawodnicy Gwardii nie startują już w mistrzostwach Polski. Na treningi do Misiewicza przychodzi grupa młodych adeptów pięściarstwa, a wszyscy umawiają się przez internet.

- Zajęcia odbywają się codziennie o 18. Każdego dnia pytam na założonej przeze mnie grupie na Facebooku, kto jest dzisiaj chętny na trening i w ten sposób się umawiamy. Środki mamy skromne, ale działamy, nie poddajemy się. Trochę finansowo pomaga nam miasto, trochę dokładają się prywatne firmy, robimy swoje - tłumaczy Misiewicz.

Czy ktoś będzie miał siłę i tyle pasji w sobie, żeby przejąć zasłużony bokserski klub od Romana Misiewicza? Na razie kandydatów nie widać, chociaż sam zainteresowany twierdzi, że sekcja bokserska Gwardii była, jest i zawsze z nami pozostanie.

- To nie jest klub. Gwardia jest jak Harley Davidson. To jest po prostu styl życia. To nie znika, zawsze znajdą się chętni, żeby w ten sposób funkcjonować i wracać do tych pięknych momentów - podsumowuje Misiewicz.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto