Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koniec tabu stanu wojennego w kulturze popularnej

Joanna Berendt
Współcześni artyści świadomie dekonstruują dotychczasową pełną patosu wizję historii. Zderzają zsakralizowaną narrację przeszłych wydarzeń z jej popkulturalnymi koncepcjami.

Posłuchajcie. To nie zdarzyło się naprawdę. Dawno, dawno temu był sobie chłopiec o imieniu Adaś... - tak zaczyna się "Wroniec", najnowsza książka Jacka Dukaja.

Stylistyka opowiadania ewidentnie wskazuje, że odbiorcą ma być dziecko. Zdania są krótkie, niezłożone i rytmiczne, nie ma żadnych skomplikowanych ornamentów językowych, przekaz w dużej mierze opiera się na obrazach i archetypach. Nie trzeba zresztą zaglądać do środka książki, aby wiedzieć, że została ona napisana w konwencji bajki. Już okładka, na której znajduje się prosta ilustracja tytułowego Wrońca, jednoznacznie wskazuje, że opowiadanie nie jest skierowane do ciężkich intelektualistów. A mimo to od samego początku przeznaczeniem "Wrońca" Dukaja było rozpętanie ogromnej burzy i to bynajmniej nie w świecie dzieci, a dorosłych.

I mamy burzę, bo "Wroniec" to baśń o wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. Baśń! Nikt jeszcze nie śmiał w tak odważny sposób zmierzyć się z grudniową traumą Polaków. Siłą rzeczy więc przy omawianiu najnowszej publikacji autora "Lodu" nie można nie wspomnieć o pewnych mechanizmach w naszej kulturze, które każą o pewnych wydarzeniach opowiadać w ściśle określony sposób - z patosem, na klęczkach i przy użyciu wielkich słów.

Nasze tabu - stan wojenny
Stan wojenny do tej pory był tematem tabu, zaznaczył się białą plamą w kinematografii i literaturze polskiej. Jeżeli już ktoś zabierał się do 13 grudnia, to pochylał się nad nim z nabożną wręcz powagą. Z prób opowiedzenia o stanie wojennym w jakiejś popkulturalnej konwencji mamy tylko film Sylwestra Chęcińskiego "Rozmowy kontrolowane". Znany także z "Misia" i "Rysia" Ryszard Ochódzki w wyniku splotu wydarzeń musi się ukrywać i wbrew swej woli zostaje bohaterem zdelegalizowanej Solidarności.

Poza filmem Chęcińskiego w kulturze popularnej nie znajdziemy jednak niemal nic więcej na temat 13 grudnia.

A to, że jest to historia najnowsza, nie jest żadnym argumentem. Od momentu wprowadzenia stanu wojennego w Polsce minęło dokładnie 28 lat. 28 lat po II wojnie światowej nasza kinematografia i literatura pełne były mniej lub bardziej udanych prób interpretacji wszelakich aspektów okresu wojny.

Być może chodzi o niemożność uporządkowania naszego obrazu wydarzeń z 1981 r. Choć tragiczne dla tak wielu Polaków, to wcale nie są jednoznaczne - większość z nas nie ma bowiem jasnego oglądu tego, co się wtedy działo. Z sondażu Pentor Research International wynika, że ponad połowa Polaków (54 proc.) uważa, iż wprowadzenie stanu wojennego było uzasadnione, z czego 20 proc. jest o tym całkowicie przekonanych.

Tylko co piąty z nas myśli, że Wojciech Jaruzelski postąpił źle. Jako naród nie zdołaliśmy tego przetrawić i jak mówi Jacek Dukaj, nie zrobimy tego, siedząc z założonymi rękoma i czekając, aż ten obraz sam nam się uporządkuje i będziemy mogli wracać do tych wydarzeń bez bólu.

- Czego Polakom brakuje w popkulturze? - pytał w wywiadzie dla "Wyborczej" Dukaj przy okazji omawiania trudności opisywania naszej historii. - Po pierwsze, zabawowego nastawienia do sztuki, kultury, historii. Takiego luzu wyobraźni, który pozwala brać się do dowolnych tematów w dowolny sposób. Po drugie, bezczelności, swoistego autorytaryzmu ducha, mocy zarażania swoimi wizjami - odpowiadał sobie pisarz.

Autorytarny duch sztuki
Bajka Dukaja to właśnie triumf tego autorytarnego ducha. To opowieść o kilkuletnim Adasiu, któremu Wroniec - wielki czarny ptak - porywa ojca i niemal śmiertelnie rani matkę. Chłopiec razem z Panem Betonem wyrusza na ratunek rodzinie. Po drodze jednak przychodzi mu zmierzyć się Bube-kami, Milipantami czy Szpiclami oraz z ogromnymi psami czy monstrualnych rozmiarów robotami, czyli Sukami i Złomotami.

"Wroniec" to baśń, przy czytaniu której nie tylko dzieci poczują się niekomfortowo czy wręcz poczują strach. - Jest to bardziej źródłowa bajka. Kiedy sięgnie się do baśni braci Grimm czy Andersena, to są to horrory, które z dzisiejszym Disneyem nie mają za wiele wspólnego - tłumaczy Dukaj. - Dzieci lubią się bać i w obronie przed strachem znajdują ukojenie - dodaje.

Przeznaczenie jego bajki może być więc z jednej strony edukacyjne. "Wroniec" może być bowiem jedynym sposobem na zapoznanie najmłodszych Polaków z pojęciem stanu wojennego. Dzieci przecież nie zainteresują się dokumentami archiwalnymi, po które nie sięgają nawet dorośli.

"Wroniec" to jednak nie tylko tekst. Stan wojenny u Dukaja zyskał prawdziwie multimedialny wymiar. Książka jest pełna atmosferycznych ilustracji Jakuba Jabłońskiego. Jest on także twórcą animowanej wersji "Wrońca", która powstała pod czujnym okiem Tomka Bagińskiego. Ilustracje zostały także wykorzystane do gry edukacyjnej o stanie wojennym dla dzieci. Do projektu pt. "Wroniec" dokłada swoje trzy - choć chciałoby się powiedzieć 12 - grosze także Kazik Staszewski, który wykonuje dwie piosenki z książki.

Cała trójka - Dukaj, Jabłoński oraz Bagiński - to zresztą już dość zgrany zespół, który współpracował ze sobą także przy innych okazjach. Bagiński nominowany był do Oscara za "Katedrę," krótkometrażową anima- cję, która powstała na bazie opowiadania Jacka Dukaja. Obecnie zaś rysownik zajmuje się reżyserią "Hardkoru 44", którego kierownikiem artystycznym jest właśnie Jabłoński.

Produkcja, która ma wiernie opowiadać o wydarzeniach Powstania Warszawskiego, będzie naszpikowana efektami specjalnymi i utrzymana w podobnej komiksowej konwencji jak "300". "Hardkor 44" będzie z kolei próbą zmierzenia się z bolesną pamięcią o powstaniu.

Twórczość Bagińskiego i Du-kaja może być także odczytywana w szerszym kontekście - jako próba rozbijania utrwalonych metod opowiadania o trudnej historii Polski, a także wprowadzania nowych jakości oraz aktualnej wizji do sztuk mimetycznych. To zresztą coraz bardziej widoczna tendencja w dyskursie popkultury, który dotyczy historii. Podobny cel przyświecał bowiem także Quentinowi Tarantino, kiedy kręcił "Bękarty wojny," w których Hitler ginie z rąk mszczących się Żydów.

Katharsis po polsku
"Wroniec" być może nie mówi nic nowego o stanie wojennym, bazując raczej na wspólnej pamięci i stereotypach dotyczących tamtego okresu. Ubecy, czołgi na zaśnieżonych ulicach, godzina policyjna, gigantyczne kolejki do pustych półek w sklepach, brak "Teleranka" czy generał Jaruzelski w nieodłącznych ciemnych okularach - dla młodszego pokolenia to jedyne zrozumiałe odnośniki do tamtego czasu. Dukaj, bazując na tych słowach kluczach, dekonstruuje jednak całą obowiązującą do tej pory zsakralizowaną narrację tamtych wydarzeń, dekonstruując tym samym i naszą pamięć o nich.

I być może to jest nam dzisiaj najbardziej potrzebne. Transpozycja jednego z najtrudniejszych momentów w naszej historii do przestrzeni mniej zobowiązującej, wręcz przestrzeni profanum, może stać się naszym polskim katharsis. Być może, jeżeli będziemy w stanie nie oburzać się "Wrońcem", będziemy także w stanie spojrzeć na jego główny temat bez uczucia dyskomfortu czy bólu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na augustow.naszemiasto.pl Nasze Miasto