Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kryzys? Być może nie uwierzycie, ale to był po prostu zwykły niefart

Rozmawiali Rafał Romaniuk i Hubert Zdankiewicz
Inaki Astiz (z lewej): Lech to nie tylko Robert Lewandowski
Inaki Astiz (z lewej): Lech to nie tylko Robert Lewandowski Mikołaj Suchan
Z Inakim Astizem, obrońcą Legii Warszawa o meczu z Lechem, metodach pracy Stefana Białasa, Wielkanocy i... ataku Realu Madryt rozmawiają Rafał Romaniuk i Hubert Zdankiewicz.

Jak zagrać z Lechem Poznań, żeby wygrać?
Zapytajcie trenera. Ja mogę powiedzieć tylko tyle, że na pewno musimy być maksymalnie skoncentrowani. Z tym jednak nie powinno być problemu, bo mecze takie jak ten sobotni zawsze podnoszą ciśnienie.

Dyplomata z Pana. Zapytajmy więc inaczej: ma Pan pomysł, jak zatrzymać Roberta Lewandowskiego?
Nie wiem [mówi to z uśmiechem po polsku - red.]. A dlaczego akurat o niego pytacie?

Bo to najlepszy strzelec Lecha, a Pan jest kluczowym w obronie Legii zawodnikiem. Zwłaszcza w sytuacji, gdy niepewny jest występ Dicksona Choto.
Na pewno czeka nas trudna przeprawa, bo widać, że Lewandowski jest w formie. To jeden z najlepszych napastników w całej ekstraklasie, w najbliższych latach z pewnością będzie kluczową postacią waszej reprezentacji. Trzeba jednak pamiętać, że Lech to nie tylko Lewandowski.

Trochę nas niepokoi Pana słabsza forma w ostatnich meczach. Przyzwyczaił nas Pan do tego, że nie schodzi poniżej pewnego solidnego poziomu.
Nie lubię się tłumaczyć, ale skoro pytacie... Podczas zgrupowania w Hiszpanii w lutym byłem kontuzjowany...

Znów przeszedł Pan na język polski. Może niepotrzebnie zabraliśmy tłumacza?
Jakoś sobie radzę (śmiech), ale chyba jednak się przyda, bo mój polski nie jest jeszcze doskonały [tu znów przeszedł na hiszpański - red.]. W szatni czy na boisku radzę już sobie bez problemu, ale w dłuższych rozmowach trochę brakuje mi słów . Odpowiadając jednak na wasze poprzednie pytanie: w Hiszpanii nie trenowałem na pełnych obrotach. Stąd właśnie moja słabsza forma i te wszystkie niepotrzebne faule.

To dlatego tak się Pan ostatnio zmienił?
Jak to zmienił?

Chodzi o ten wybuch radości po strzelonym golu w Gdańsku [na 3:2 - red.]. Inaki Astiz to na pozór uosobienie spokoju, a tu jakieś wrzaski, fikołki...
Po takim meczu można chyba to zrozumieć. W 10. minucie przegrywaliśmy 0:2. W dodatku przy moim udziale, bo to ja sfaulowałem Tomasza Dawidowskiego w polu karnym. Byłem wściekły i po strzeleniu gola po prostu eksplodowałem.

Wierzyliście w zwycięstwo przy stanie 0:2?
Łatwo nie było. Gram w Legii już prawie trzy lata, ale takiego meczu sobie nie przypominam. Można powiedzieć, że byliśmy jak bokser po nokdaunie. Tym bardziej cieszymy się, że udało nam się podnieść.

Można powiedzieć, że kryzys w Legii już minął?
Strzeliliśmy trzy bramki i to na wyjeździe. Można powiedzieć, że widać światełko w tunelu.

Skąd ten kryzys? Zaczęliście wiosnę znakomicie, od zwycięstwa 2:1 z Cracovią, i to na wyjeździe. Potem jednak przyszły porażki z Odrą Wodzisław i Polonią Bytom.
Być może nie uwierzycie, ale to był zwykły niefart. W piłce tak czasem bywa, że jesteś dobrze przygotowany i bardzo się starasz, a jednak nic ci nie wychodzi. To się zdarza nawet w Realu Madryt i Barcelonie.

Na temat Waszego starania się zdania są podzielone. Trener Śląska Wrocław Ryszard Tarasiewicz powiedział bardzo dosadnie, że zdradziliście trenera Urbana. Co Pan na to?
Każdy może myśleć, co chce. Jeśli tak uważa, to jego sprawa. Ja mogę tylko zapewnić, że żaden piłkarz Legii nie wychodzi na boisko na spacer, tylko po to, żeby grać. Dla mnie to takie piłkarskie podszczypywanki, które zdarzają się wszędzie. Niedawno pomocnik Barcelony Seidu Keita stwierdził, że niektóre hiszpańskie drużyny nie grają na sto procent przeciwko Realowi.

Skoro już jesteśmy przy Barcelonie. 11 kwietnia zagra z Realem Madryt. Komu będzie Pan kibicował w tym meczu?
Barcelonie, jak chyba wszyscy w moich rodzinnych stronach.

Czy dla Was, Basków, to również takie wielkie wydarzenie?
Aż tak wielkie jak dla kibiców Barcy i Realu to nie, ale nie da się ukryć, że cała Hiszpania żyje tymi meczami.

Kto wygra tym razem?
Real jest gospodarzem, ale poprzedni mecz w Madrycie pokazał, że to o niczym nie przesądza [Barcelona wygrała 6:2 - red.].

Królewscy spisują się jednak ostatnio w lidze znakomicie.
To prawda, obrońcy Barcelony muszą szczególnie uważać na Cristiano Ronaldo i Gonzalo Higuaína. Madrycki atak nie gra może w jakiś szczególnie wyrafinowany sposób, ale jest bardzo skuteczny.

To brzmi jak opinia kibica.
Mówię to jako piłkarz i obrońca. Real ma wspaniałych piłkarzy, ale Barcelona lepiej funkcjonuje jako zespół.

Myśli Pan o powrocie do Hiszpanii?
Kiedyś na pewno wrócę, ale na razie gram w Legii. W tej chwili koncentruję się tylko na tym, żeby jak najlepiej zakończyć ten sezon. O przyszłości pomyślę w wakacje.

To zabrzmiało, jakby nosił się Pan z zamiarem odejścia.
Nie słyszałem, żeby jakiś klub się mną ostatnio interesował. A gdyby nawet, to nie znaczy od razu, że odejdę. Dobrze mi w Legii. Polubiłem też Warszawę, czuję się tu jak w domu.

W Legii nie ma już jednak poza Panem nikogo, kto mówi po hiszpańsku.
To prawda, ale jak sami słyszycie, coraz lepiej radzę sobie z polskim. Poza tym może i nie ma, ale tylko w Legii. W Polonii są.

Czyżby zaprzyjaźnił się Pan z José Maríą Bakero?
Nie, mówiłem o tym piłkarzu, którego ostatnio kupiła, Andreu [Guerao Mayoral - red.]. Nie nazwał bym tego przyjaźnią, po prostu doskonale wiem, jak się czuł zaraz po przyjeździe, w nieznanym kraju i mieście. Porozmawialiśmy trochę, opowiadałem mu o Polsce i o tym co, go czeka.

Czy metody pracy Stefana Białasa bardzo różnią się od tego, co robił Urban?
Na razie trudno jest mi porównywać. Mało było czasu na treningi, bo co kilka dni graliśmy mecze. Zauważyłem jednak, że więcej czasu niż kiedyś poświęcamy strzałom na bramkę.

Chyba słusznie? Za czasów Urbana mieliście ciągle problemy ze skutecznością
Każdy nauczyciel ma swój podręcznik. Nie jestem od tego, żeby porównywać, który z nich jest lepszym trenerem.

Znów dyplomatyczna odpowiedź. Zdradzi Pan nam, gdzie spędzi Wielkanoc?
W Polsce. W sobotę gramy mecz, więc zostaną nam tylko dwa dni wolnego. Nie było sensu jechać do Hiszpanii.

Jak u Was obchodzi się te święta?
Trochę inaczej. W Polsce fascynuje mnie na przykład tradycja pisankowa. Malujecie te jajka z takim namaszczeniem tylko po to, żeby je potem zjeść (śmiech). My tego nie robimy. W ogóle w Hiszpanii ludzie mniej koncentrują się na jedzeniu niż Polacy. Bardziej na tym, żeby spędzić czas z rodziną, iść do kościoła. Zakładamy wtedy te białe szaty, które kojarzą się wam z Ku-Klux-Klanem.

Coś jednak chyba jecie?
Fakt, ale po trzech latach w Polsce już zapomniałem co (śmiech). A tak poważnie, to nie ma u nas jakichś specjalnych potraw. Różnica jest w zasadzie tylko taka, że na Wielkanoc, podobnie jak na Boże Narodzenie, je się u nas mało mięsa.

Za dwa miesiące mistrzostwa świata w RPA. Hiszpania jest jednym z faworytów.
To prawda, po wygraniu Euro 2008 zyskaliśmy wreszcie szacunek na arenie międzynarodowej. Musimy jednak udowodnić to jeszcze na boisku. Mam nadzieję, że ostatni Puchar Konfederacji i półfinałowa porażka z USA uświadomiły piłkarzom Vicente del Bosque, że nikt nie poda im zwycięstwa na tacy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Konferencja prasowa po meczu Korona Kielce - Radomiak Radom 4:0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto