Najmniej wyprodukowały kopalnie, huty i firmy transportowe. Wydobycie węgla kamiennego i brunatnego zmniejszyło się w porównaniu z ubiegłym rokiem o 13,3 proc., produkcja metali stopniała o 22,4 proc., maszyn i urządzeń o 13,6 proc., ale zdecydowanie największe spadki odnotowała branża transportowa - z powodu załamania się eksportu skurczyły się bowiem (o niemal 30 proc.) zamówienia z zagranicy na sprzęt transportowy. W sumie spadek produkcji zanotowano w aż 19 - na 34 - tzw. działach przemysłu, czyli w poszczególnych branżach.
- Nie ma co się dziwić, że mniej produkują kopalnie, bo z powodu kryzysu jest ograniczone zapotrzebowanie na energię. Zawsze jest taki trend, jeśli jest mniej zamówień, to i mniej się produkuje, a tym samym spada zapotrzebowanie na energię - tłumaczy Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku.
Z drugiej strony w sierpniu nastąpił istny boom w produkcji komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych (wzrost produkcji aż o 29 proc.) oraz napojów, papieru, urządzeń elektrycznych i artykułów spożywczych. Ratowała nas też produkcja budowlano--montażowa, czyli roboty inwestycyjne i remonty. W sierpniu tego typu produkcja była wyższa o 11 proc. niż przed rokiem. Większość ekonomistów twierdzi, że jest to po pierwsze zasługa sezonowości (latem więcej się buduje i remontuje), ale i coraz większego ruchu w inwestycjach infrastrukturalnych (buduje się mnóstwo dróg i mostów za pieniądze unijne, chociażby w związku z Euro 2012).
- W niektórych branżach produkuje się więcej, bo towary trafiają na nasz wewnętrzny rynek, tak jak np. komputery. W przypadku, kiedy musimy towar wyeksportować, jest już gorzej - zagraniczni konsumenci nie chcą ich kupować - mówi prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC i były wiceminister finansów.
Eksperci tłumaczą, że trudno jednoznacznie zinterpretować sierpniowe dane GUS, bo z jednej strony dane o produkcji są najlepsze od 9 miesięcy i widać lekkie ożywienie w gospodarce, ale z drugiej strony produkcja spada nieprzerwanie od listopada 2008 r., co pokazuje, że kryzys nie schował jeszcze pazurów.
- Oczywiście, że w porównaniu ze styczniem czy lutym tego roku, gdy przedsiębiorstwa produkowały o ponad 14 proc. mniej, jest zdecydowanie lepiej, ale wciąż mamy tendencję spadkową i nie bardzo wiadomo, kiedy to się skończy - uważa Jakub Borowski.
Ekonomiści optymiści podkreślają jednak, że od kilku miesięcy widać ożywienie w gospodarce krajów starej Europy - Niemcy i Francja zamawiają coraz więcej towarów z Polski, widać tam też wzrost produkcji i sprzedaży detalicznej. A więc, jak mówią ekonomiści, skoro kryzys przyszedł do nas z zewnątrz, to i z zewnątrz powinna nadejść poprawa. Będzie to miało istotny wpływ na wzrost naszego PKB.
- Najnowsze dane o produkcji pokazują, że są powody do umiarkowanego optymizmu co do rozwoju całej gospodarki - mówi Radosław Cholewiński, główny ekonomista Noble Bank.
Czy tak się rzeczywiście stanie? Zdaniem Jakuba Borowskiego na razie mamy stosunkowo silną pozycję w Europie: słaby złoty wspiera naszych eksporterów, bo nasze towary są tańsze i nadal dość dobrze trzyma się nasza konsumpcja, czyli chęć Polaków do kupowania towarów. Jeśli optymizm konsumentów się utrzyma, nasza gospodarka zacznie szybciej rosnąć.
Naszą zbolałą gospodarkę chce dodatkowo rozpędzić Rada Polityki Pieniężnej. Z nieoficjalnych informacji, do których dotarł dziennik "Polska", wynika, że niektórzy członkowie Rady opowiadają się za niewielką obniżką stóp procentowych. Jeśli tak by się stało, potaniałyby kredyty dla przedsiębiorców, a to z kolei nakręciłoby koniunkturę w samym środku kryzysu.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?