Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Księżniczka czarnych rytmów

Marek Świrkowicz
Wybierając się w niedzielę na koncert Macy Gray, nie zapomnijcie odśpiewać jej "Sto lat". Dokładnie tego dnia artystka kończy 42 lata.
Wybierając się w niedzielę na koncert Macy Gray, nie zapomnijcie odśpiewać jej "Sto lat". Dokładnie tego dnia artystka kończy 42 lata. Materiały prasowe Goodmusic
Za taką chrypkę niejedna soulowa diwa dałaby się pokroić żywcem. Już w niedzielę niezwykły głos Macy Gray zabrzmi w Sali Kongresowej - pisze Marek Świrkowicz.

Mówcie, co chcecie, ale Macy Gray (w cywilu Natalie McIntyre) to niezłe ziółko. Jest zbuntowana i wyzywająca, a zarazem wyjątkowo krnąbrna i kapryśna. Nawet jak na standardy panujące wśród wyznawców czarnych rytmów - a przecież mało który z nich jest aniołkiem.

Wystarczy zerknąć w jej kartotekę. Nie dość, że swoją sceniczną ksywkę podkradła sąsiadce ("Zobaczyłem jej nazwisko na skrzynce pocztowej i uznałam, że jest sexy" - wspomina) i notorycznie zaniża swój wiek (w rzeczywistości urodziła się w roku 1967, a nie w 1970, jak sama utrzymuje), to jeszcze ma lekką rękę do skandali. W 2001 r. trafiła na pierwsze strony amerykańskich gazet, gdy podczas pokazowego meczu NFL pomyliła słowa hymnu narodowego. Parę lat później o mało co nie trafiła do aresztu na Barbadosie za obsceniczne gesty i rzucanie mięsem ze sceny. A podczas zeszłorocznego festiwalu filmowego w Cannes była tak pijana, że spóźniła się na swój występ ponad trzy godziny, po czym zaśpiewała ledwie trzy piosenki i uciekła.

Ale mimo tych wszystkich gaf i kontrowersji, fani i tak ją kochają, a spora część muzycznej konkurencji zwija się z zazdrości, gdy tylko Macy wydaje nowy album. A wszystko z powodu jej niezwykłego głosu. Niskiego, chropowatego, zmysłowego i piekielnie podniecającego. Bo panna Gray jest bez wątpienia żeńskim odpowiednikiem Barry'ego White'a czy Isaaca Hayesa - jej muzyka to idealny soundtrack do uprawiania miłości.

Warto tu wspomnieć, że przez wiele lat przyszła gwiazda nienawidziła swojego głosu. Wydawał jej się zbyt ochrypły, nieprzyjemny i irytujący. Aż do momentu, gdy pod koniec lat 80. taśma demo z jej piosenkami (nagrana zresztą zupełnie przypadkiem - początkowo napisane przez nią kawałki miał zaśpiewać ktoś zupełnie inny) trafiła do rąk muzycznych smakoszy z Los Angeles. I z miejsca zrobiła furorę. Młoda piosenkarka, zakochana w muzyce Steviego Wondera, Marvina Gaye'a i Billie Holliday, zaczęła regularnie występować w jazzowych klubach Miasta Aniołów.

Szybko podpisała też kontrakt z firmą Atlantic. Ta współpraca jednak nie wypaliła. Dopiero w 1999 r. (nakładem nowej wytwórni Epic) na rynek trafił jej debiutancki album "Oh How Life Is". Promujący go singiel "I Try" okazał się jednym z największych hitów roku (zresztą do dziś pozostaje najbardziej znaną piosenką wokalistki), a sam krążek sprzedał się na całym świecie w imponującej liczbie siedmiu mln egzemplarzy.

Dalej nie było już tak różowo i dwie kolejne płyty artystki - pomimo gwiazdorskich kolaboracji (swój wkład w ich powstanie mieli, m.in. Erykah Badu i John Frusciante z Red Hot Chili Peppers) furorę robiły głównie w Europie. Dopiero wydany przed dwoma laty krążek "Big" został powszechnie odtrąbiony jako triumfalny powrót kapryśnej księżniczki neosoulu do wielkiej formy.

Że Macy jest w formie, mogliśmy się przekonać w maju w Bydgoszczy, gdzie była gwiazdą pierwszej edycji Smooth Festival. W niedzielę w Sali Kongresowej z pewnością to potwierdzi.

Macy Gray
6.09. Sala Kongresowa
pl. Defilad 1
godz. 20. Bilety 80-180 zł

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto