Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kyle Smith: Kręci mnie kino drogi [Rozmowa MM]

MM Warszawa
MM Warszawa
Kinga Czernichowska
Amerykański reżyser opowiada, dlaczego postanowił kręcić filmy i co jest urzekającego w jeździe po amerykańskich drogach.

Kyle Smith to amerykański reżyser, którego gościliśmy w Polsce podczas czwartej edycji American Film Festival. Smith spotkał się z publicznością po premierowej projekcji filmu zatytułowanego "Blue Highway".

Zobacz inne

Rozmowy MM

Jest to drugi film tego reżysera. W 2011 nakręcił "Indycze rozgrywki", które można było obejrzeć podczas 13. edycji festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty.

"Blue Highway" opowiada historię Kerry i Dillona, którzy razem wyruszają w podróż po Stanach Zjednoczonych. W miarę, jak zmienia się krajobraz, pogarszają się ich relacje.
"Blue Highway" to rodzaj kina drogi. Dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten gatunek?

- Są dwa powody. Po pierwsze, lubię jazdę samochodem, często wsiadam za kierownicę i robię sobie wycieczki po Stanach. Takie wojaże są szczególnie przyjemne, jeżeli jest się z kimś, więc zdarzało mi się zabierać dziewczynę czy swoich najlepszych przyjaciół. Czerpałem z tego radość.

Drugi powód jest taki, że kino drogi jest bardzo szczególnym rodzajem kina. Takim, które pozwala na budowanie konfliktu między bohaterami. A jednocześnie wszystko jest takie nierealistyczne, tak jak w filmie "Samoloty, pociągi i samochody" ze Stevem Martinem i Johnem Candy w obsadzie. Jest to historia Neala i Deala, którzy chcą wrócić do domu na Święto Dziękczynienia, jednak muszą podróżować wspólnie, a my możemy obserwować, jak bardzo się od siebie różnią. W kinie drogi fascynuje mnie to, że ono nie pozostawia bohaterom wyboru. Nie można przecież ot tak wysiąść z samochodu. Auto może być rodzajem pułapki, z której nie da się uciec.

Inspirowałeś się innymi filmami kina drogi przy pracy nad "Blue Highway"?

- Tak, jest kilka takich filmów, które były dla mnie inspiracją. "Paryż, Teksas" Wima Wendersa, "Zagubieni w Ameryce" Alberta Brooksa, ale także "Samoloty, pociągi i samochody" Johna Hughesa. Dwa pierwsze filmy, które wymieniłem, dotyczą skomplikowanych relacji międzyludzkich i to jest w tym rodzaju kina najciekawsze.

W "Blue Highway" jest masa anegdot. Podczas spotkania z uczestnikami festiwalu przyznałeś, że część z nich zaczerpnięta została z twojego życia. Które?

- W ogóle pomysł na ten film wziął się z życia. Pamiętam, jak podróżowałem z koleżanką samochodem z Los Angeles do Chicago. Przeprowadzałem się tam i ona mnie tam zawiozła.

Jeszcze coś?

- Tak, historia z pozostawieniem karty płatniczej na stacji benzynowej też jest prawdziwa. Pracownik stacji mi ją potem zwrócił. Ale przy niektórych historiach opowiedzianych w filmie po prostu improwizowałem.

A historia ze słupkiem parkingowym, który okazał się karłem?

- Rzeczywiście, Kerry opowiada anegdotę, jak to oparła się o słupek parkingowy i nagle okazało się, że to wcale nie jest żaden słupek, tylko po prostu karzeł, który akurat stanął koło jej samochodu. I co ciekawe, to też prawdziwa historia. Kręciliśmy jedną ze scen i Kerry Bishé opowiedziała mi historię ze swojego życia. Wydawało się to tak abstrakcyjne, że postanowiłem wykorzystać to w filmie.

Powiedziałeś, że lubisz jazdę samochodem po Stanach. Który stan jest Twoim zdaniem najciekawszy?

- Dobre pytanie. Wymienię dwa. Kalifornia jest niezwykła, ponieważ zawiera w sobie wszystko: pustynie, góry, lasy, plaże, wielkie miasta, farmy. Kalifornia jest ogromna. Ale moim ulubionym stanem jest najprawdopodobniej Montana. To dziwny stan, ale uwielbiam tam przebywać. Jest tam pięknie i... czuć Zachód.

Jaką jazdę samochodem lubisz najbardziej? Jedziesz według zaplanowanej wcześniej trasy czy może właśnie bez żadnego celu, prosto przed siebie?

- Lubię wojaże po Stanach, ale staram się wyznaczyć zawsze jakiś cel. To może być San Francisco lub jakikolwiek inny stan. Ale zauważyłem również, że taka jazda prosto przed siebie, zwłaszcza pośród górskich krajobrazów, też bardzo mi odpowiada. Ameryka jest tak ogromna, że prędzej czy później musisz kupić sobie samochód. A wtedy zaczynasz odkrywać miejsca, które teoretycznie znałaś, ale w praktyce nie miałaś o nich pojęcia.

A gdzie radio w filmie? Kerry i Dillon, główni bohaterowie, wciąż rozmawiają o obejrzanych filmach, a filmy przecież nie istnieją bez muzyki, tymczasem w samochodzie, którym się poruszają, radio jest zepsute.

- Zadecydowały m.in. względy praktyczne. Nie mogliśmy wykorzystać piosenek z radia, musielibyśmy zapłacić za ich użycie w filmie. Zaoszczędziliśmy dzięki temu trochę pieniędzy.

Oszczędziliście także dlatego, że samochód, którym poruszają się Kerry i Dillon, jest twój. Nie miałeś żadnych obaw?

- Bardzo się bałem, tym bardziej że Dillon Porter nie posiada prawa jazdy. Musieliśmy uważać więc na drodze i rozglądać się, czy nie ma gdzieś policji.

Rozumiem, że to dlatego w filmie jest więcej scen, w których prowadzi Kerry?

- Tak, właśnie o to chodziło. Tak naprawdę łamaliśmy trochę prawo. I jeszcze ta ogromna kamera na tylnym siedzeniu. Była lekka masakra. Teraz cieszę się, że nic złego nie przydarzyło się nam po drodze.

Ile kilometrów pokonaliście?

- Pokonaliśmy 6 tysięcy mil, tj. ok. 9 660 kilometrów. Jechaliśmy z Północnej Karoliny przez Nashville, Florydę, Nowy Orlean, Nowy Meksyk, Arizonę, Utah aż do Los Angeles.

Co z dystrybucją tego filmu?

- Mam nadzieję, że film "Blue Highway" pojawi się w kinach. Ale na razie zachęcam do odwiedzenia strony bluehighwaymovie.com, gdzie można zobaczyć zwiastun.

Kiedy zdecydowałeś, że chcesz robić filmy?

Wielu reżyserów mówi, że marzyło o tym od zawsze. Ale w moim przypadku to nie jest do końca prawda. Zawsze lubiłem oglądać filmy i pokazałem to także w "Blue Highway" (w najnowszej produkcji Kyle'a Smitha jest wiele odniesień do różnego rodzaju filmów - przyp. red.). Moja mama ciągle oglądała filmy i pokazywała je. Nie było jakiegoś konkretnego momentu, który mógłbym uznać za początek swojej kariery zawodowej. Ale wiem, że filmy są właśnie tym, czym chcę się zajmować.

Ale pewnie pamiętasz pierwszy film, jaki obejrzałeś?

- Oglądałem "Jurassic Park", gdy byłem dzieckiem. Ale był też moment, kiedy natrafiłem na listę 100 najlepszych amerykańskich filmów. To był ważny moment w moim życiu. Obiecałem sobie wtedy, że obejrzę je wszystkie.

Masz już pomysł na kolejny film?

- Tak, to będzie film o morderstwie. Zupełnie coś innego niż "Blue Highway". Potrzebuję co najmniej roku, żeby go nakręcić.

Jesteś w części Polakiem. To twoja pierwsza wizyta w Polsce?

- Tak, moi pradziadkowie przeprowadzili się z Polski do Detroit. To było prawdopodobnie koło 1914 roku. Nie odziedziczyłem po nich nazwiska, znam tylko tę rodzinną historię. Teraz mam okazję pozwiedzać i poznać Polskę. Jestem tu dopiero 24 godziny (wywiad został przeprowadzony dzień po przylocie Kyle'a Smitha do Polski na American Film Festival - przyp. red.). Uderzyło mnie to, że Polacy są tak zafascynowani kinem. Na takim festiwalu jak ten wszystkie sale kinowe wypełnione są właściwie po brzegi. Ludzie są inteligentni, otwarci, to niesamowite. No i muszę dodać, że macie bardzo dobre piwo. Doskonale czuję się w Polsce.

Dzięki za rozmowę.

rozmawiała
Kinga Czernichowska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto