Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia awansuje, Mięciel wreszcie trafił do siatki

Hubert Zdankiewicz
Marcin Mięciel (z prawej) był najlepszym piłkarzem Legii
Marcin Mięciel (z prawej) był najlepszym piłkarzem Legii Marcin Obara/POLSKA
Kolejnej sensacji nie było. GKP Gorzów Wielkopolski ambitnie walczył, ale nie zdołał pójść w ślady Stali Sanok, która trzy lata temu wyeliminowała nieoczekiwanie Legię Warszawa w 1/16 finału Remes Pucharu Polski. Do kolejnej rundy awansował zespół Jana Urbana, w którym znakomicie spisał się weteran Marcin Mięciel.

Choć może "znakomicie" to trochę za dużo powiedziane. Wczorajszy rywal Legii to nie Lech Poznań ani nawet Odra Wodzisław (z którą notabene przegrała niedawno w lidze). Trzeba jednak oddać doświadczonemu napastnikowi co cesarskie, bo na tle swoich kolegów z formacji ofensywnych wyglądał bardzo dobrze. Zwłaszcza w porównaniu z wyjątkowo niemrawym we wtorek Piotrem Gizą i nieskutecznym Adrianem Paluchowskim. Brawa należą mu się przede wszystkim za bramkę (pierwszą w oficjalnym meczu, od czasu gdy wrócił do Legii), choć nie tylko. Ale po kolei.

To miał być trudny mecz dla Legii, zmęczonej wygranym 2:0 piątkowym hitem ekstraklasy z Lechem. Grającej w dodatku w mocno eksperymentalnym składzie (zabrakło m.in. Dicksona Choto, Macieja Iwańskiego i Takesure'a Chinyamy). Faktycznie był - do oglądania. Dla warszawskich kibiców, których całkiem spora grupka zameldowała się we wtorek na trybunach. Nie dość, że zmokli (w drugiej połowie nad stadionem rozpadał się deszcz), to jeszcze musieli przyglądać się średniej jakości widowisku. Choć może ktoś powie, że się czepiamy, bo przecież piłkarze Urbana przyjechali do Gorzowa z jasno sprecyzowanym planem - wygrać jak najmniejszym nakładem sił. Udało się, więc niby nie ma sprawy. Można się jednak tylko zastanawiać, co by było, gdyby wyraźnie przestraszeni na początku gospodarze wykorzystali choć jedną dogodną sytuację. Najbliższy sukcesu był Sebastian Janusiński, którego strzał z 61. minucie wybił z pustej bramki niezawodny Inaki Astiz. Trudno się oprzeć sugestii, że legioniści trochę zbyt wcześnie osiedli na laurach.

Tyle o minusach. Pochwały trzeba zacząć oczywiście od Mięciela. O golu już wspominaliśmy (na 2:0, w doliczonym czasie gry). Tym bardziej, że wbrew pozorom, nie była to wcale taka prosta sprawa, jakby się to niektórym kibicom w kapciach wydawało. Bramka była niby pusta (Sławomir Janicki pobiegł przy rzucie wolnym dla GKP na drugą stronę boiska), ale odległość spora (prawie 40 metrów), kąt ostry. Do tego strzelał lewą (teoretycznie słabszą) nogą.

- Dziwna bramka, ale najważniejsze, że wreszcie ją zdobyłem. Nie odczuwałem aż takiej presji jak niektórzy kibice i dziennikarze, nie będę jednak ukrywał, że fajnie było trafić w końcu do siatki - przyznał po meczu Mięciel (cytat za portalem Legia.com).

Którego pochwalić trzeba również za coś innego. Pod nieobecność Iwańskiego i przy słabej (o czym wspominaliśmy) formie Gizy, w drugiej linii Legii zrobiła się dziura. Wypełnił ją znakomicie właśnie cofający się z ataku "Miętowy" i można się zastanawiać czy racji nie miał przed laty Franciszek Smuda, który prowadząc Legię próbował zrobić z niego ofensywnego pomocnika. Podobać mogło się zwłaszcza prostopadłe podanie do Sebastiana Szałachowskiego, po którym stołeczny zespół objął prowadzenie. Zewnętrzną częścią stopy, między dwóch obrońców... Naprawdę - stadiony świata.

- Pozostało mi tylko kopnąć do siatki - chwalił kolegę z zespołu strzelec bramki.

- Wydawało się, że szybko strzelona bramka uspokoi mecz, tymczasem gospodarze w drugiej połowie osiągnęli przewagę - podsumował spotkanie trener Legii. - Takie są jednak puchary, tutaj nie ma spacerków. Na pochwałę zasłużyli dziś zwłaszcza Janek Mucha oraz Inaki Astiz - dodał Jan Urban.

Legia Warszawa - GKP Gorzów Wielkopolski 2 - 0

Gole: Szałachowski (17), Mięciel (93.)
Widzów: 4500
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)
GKP: Janicki - TruszczyńskiI, Wojciechowski, Grocholski (77. Ilków-Gołąb), 4. Topolski - Andruszczak, Kaczmarczyk, Maliszewski (72. Wan), KaczorowskiI - Moojen, Czerkas (46. Janusiński). Trener: Adam Topolski
Legia: Mucha - Szala, Astiz, JędrzejczykI, Komorowski - Jarzębowski (79. Radović), Borysiuk, GizaI (70. Smoliński), Szałachowski - Paluchowski (88. Iwański), Mięciel. Trener: Jan Urban

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto