Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia lepsza na papierze, nawet bez Chinyamy

Hubert Zdankiewicz
Piotr Giza (z lewej) toczył wiosną zacięte pojedynki z Ivanem Djurdjeviciem. Dogrywka w piątek
Piotr Giza (z lewej) toczył wiosną zacięte pojedynki z Ivanem Djurdjeviciem. Dogrywka w piątek Wojciech Barczyński/POLSKA
Kto będzie strzelał bramki dla Legii, skoro Takesure Chinyama znów jest kontuzjowany i najprawdopodobniej nie zagra z Lechem Poznań? Jak poradzi sobie defensywa gości bez Manuela Arboledy? Czy trener Jacek Zieliński posadzi na ławce Hernána Rengifo, by zrobić miejsce dla dodatkowego pomocnika? Przed piątkowym hitem naszej ekstraklasy pytań jest wiele, a kibice liczą już godziny do pierwszego gwizdka.

Choć tym razem nie można jeszcze mówić, że jest to mecz o mistrzostwo Polski, tak jak poprzednie starcie obu zespołów przy Łazienkowskiej - wiosną.

Wtedy skończyło się remisem 1:1. Jak będzie tym razem? Trudno powiedzieć, biorąc pod uwagę, że i w Warszawie, i w Poznaniu trochę się od tego czasu zmieniło. W Legii nie ma już sprzedanego do AEK Ateny Rogera Guerreiro. Lech stracił Rafała Murawskiego (Rubin Kazań), pozbył się również trenera Franciszka Smudy. Spróbujmy jednak porównać obie drużyny.

Zacznijmy od bramkarzy: tu przewagę ma Legia, bo Jan Mucha jest lepszy od Grzegorza Kasprzika. Słowak to dziś bezsprzecznie najlepszy specjalista w swoim fachu w naszej ekstraklasie. Za najlepszą rekomendację wystarczy tu fakt, że grając w Warszawie, został również numerem jeden w reprezentacji swojego kraju. A ta z Muchą w bramce jest już niemal pewna wyjazdu na przyszłoroczny mundial do RPA.

Jego vis-a-vis nie spełnia za to na razie pokładanych w nim nadziei. Nie chodzi nawet o 10 straconych w tym sezonie przez Lecha goli (Mucha na razie wpuścił jednego), bo trudno za wszystko winić golkipera. Nie da się jednak ukryć, że Kasprzik gra w kratkę. Niektórzy są nawet zdania, że na treningach prezentuje się gorzej od Krzysztofa Kotorowskiego.

- W Piaście Gliwice był przez cały czas w ogniu walki, bo strzelali do niego jak do kaczki. W Lechu jest inaczej, czasem ma zaledwie kilka interwencji w cały meczu, to dla niego nowa sytuacja - tłumaczy go Zieliński. Bez względu jednak na wszystko: punkt dla Legii.

Obrona. Tu plany Lecha komplikuje kontuzja Arboledy, bo to nie tylko najlepszy defensor Lecha, ale też jeden z przywódców zespołu. - To tak jakby w Legii zabrakło Dicksona Choto - mówi były piłkarz, później trener stołecznej drużyny, Stefan Białas.

W Poznaniu nie brakuje opinii, że brak Kolumbijczyka to jeszcze większa strata, bo jest szybszy i zwrotniejszy od Choto, bardziej też od niego przydatny w ofensywie. W Warszawie mówi się z kolei, że stoper z Zimbabwe poradziłby sobie w obecnej formie nawet w angielskiej Premier League. Skupmy się jednak na faktach, a te są takie, że Choto w piątek zagra. To oznacza z kolei, że w tej formacji Legia ma przewagę nad Lechem, nawet jeśli Bartosz Bosacki nie jest gorszy od Inakiego Astiza, a Marcin Kikut (Grzegorz Wojtkowiak jest już zdrowy, ale raczej rozpocznie mecz na ławce rezerwowych) od Jakuba Rzeźniczaka. Nawet jeśli Seweryn Gancarczyk przewyższa Tomasza Kiełbowicza w destrukcji (w ofensywie lepiej radzi sobie legionista). Serb Ivan Djurdjević to jednak nie Arboleda. Punkt dla Legii, która prowadzi już 2:0

Druga linia. Brak wspomnianego na wstępie Murawskiego to dla Lecha większa strata niż dla Legii odejście Rogera.

- Dopiero teraz widać, jak ważną był postacią w Lechu - przyznaje Paweł Wojtala, były piłkarz Lecha (131 meczów, 8 bramek, mający za sobą również epizod w Legii (16 meczów), którego zdaniem gospodarze będą mieć w piątek przewagę w środku pola. Nie tylko liczebną, bo Maciej Iwański, Piotr Giza i Ariel Borysiuk stanowią większe zagrożenie niż Tomasz Bandrowski i Semir Stilić (zwłaszcza Iwański, który rozegrał tydzień temu kapitalne spotkanie przeciwko Lechii Gdańsk). Bandrowski dopiero wraca do formy po kontuzji (nie grał w dwóch ostatnich meczach ligowych), Serb natomiast ma tylko przebłyski formy, którą imponował jesienią ubiegłego roku.

- Lech ma za to przewagę na skrzydłach. Sławomir Peszko jest w życiowej formie, świetnie spisuje się również Jakub Wilk, obaj mają dziś więcej do zaoferowani drużynie niż Miroslav Radović i Maciej Rybus - dodaje Wojtala i trudno się z nim nie zgodzić. Zwłaszcza w przypadku Peszki, którego brak w kadrze na mecze eliminacji mistrzostw świata z Irlandią Płn. i Słowenią był jednym z największych błędów Leo Beenhakkera.

W tym wypadku mamy remis, czyli po punkcie dla obu zespołów: 3:1 dla Legii.

Pozostał atak. Tu Lech miałby przewagę, nawet gdyby zdrowy był Chinyama. - Jeśli nie jest to zasłona dymna trenera Jana Urbana, to mamy duży problem, bo "Tejksiu" jest dla Legii tym, czym Ireneusz Jeleń dla Auxerre - mówi Białas, którego zdaniem nie można jednak przekreślać szans Marcina Mięciela (to raczej on, a nie Adrian Paluchowski, wyjdzie w podstawowym składzie). Zgadza się z nim Wojtala.

- To doświadczony piłkarz i na pewno nie zapomniał, jak się strzela bramki. Musi się tylko przełamać, a trudno o lepszą okazję niż taki mecz - uważa.

Mimo wszystko lepsze wrażenie robi tu para napastników Lecha: Hernán Rengifo i Robert Lewandowski. Nawet jeśli pierwszy gra ostatnio, jakby się czegoś bał, lub oszczędzał nogi, a drugi seryjnie marnuje sytuacje bramkowe (mimo to na razie strzelił w lidze cztery bramki).

Pytanie tylko, czy w piątek zobaczymy ich obu na boisku? Biorąc pod uwagę formę Rengifo, nie jest wykluczone, że trener Zieliński posadzi Peruwiańczyka na ławce, by zrobić miejsce dla jeszcze jednego pomocnika (zapewne będzie to Serb Dimitrije Injać). To może mieć sens, biorąc po uwagę, że system 4-4-2 nie wyszedł Lechowi na dobre w meczach Ligi Europejskiej z FC Brugge, które również grało pięcioma pomocnikami - tak jak Legia. Choć nie do końca zgadza się z tą teorią Białas.

- Brak Rengifo były korzystny dla zespołu Urbana, niezależnie od tego, w jakiej jest formie. To bardzo ważny piłkarz dla Lecha, spokojny, dobrze się ustawia. Świetnie też współpracuje z Lewandowskim - mówi.

Wniosek: punkt dla Lecha, który przegrywa jednak tą papierową rywalizację 2:3. Jak będzie na boisku?

Współpraca: Maciej Lehmann

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto