Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia torturuje swoich kibiców

Rafał Romaniuk, Chorzów
Radović znów częściej pajacował, niż dryblował, i został zmieniony
Radović znów częściej pajacował, niż dryblował, i został zmieniony fot. Marcin Obara
Transmisje z ostatnich meczów Legii Warszawa idealnie mogą posłużyć jako narzędzia tortur. Piłkarze z Łazienkowskiej znęcają się nad publicznością swoją grą. Grą pokraczną i bezmyślną. Taką, która nie przystoi zespołowi walczącemu o mistrzostwo Polski.

Wczoraj w spotkaniu 1/8 finału Remes Pucharu Polski z Cracovią podopieczni Jana Urbana znowu dali powody kibicom do uszczypliwości. Jeszcze niedawno trener Legii marudził, że jego drużyna nie radzi sobie w meczach wyjazdowych. Ostatnio straciła pewność siebie również na własnym stadionie. W piątek tylko zremisowała z pogrążoną w tarapatach Polonią Warszawa. Wczoraj potrzebowała dogrywki, by awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Męki zakończył efektownym strzałem Sebastian Szałachowski. Zrezygnowanych krakowian dobił Maciej Rybus.

Przez cały mecz legioniści prezentowali się jednak jak drużyna z ligi halowej. Na nic zdadzą się tłumaczenia, że Cracovia to zespół, który sprawia psikusy faworytom. Że trener Orest Lenczyk potrafi świetnie ustawić i zmotywować swoich piłkarzy. Legia gra źle, w każdym meczu gorzej.

Szkoleniowiec wicemistrzów Polski często powtarza, że w spotkaniach pucharowych po to daje szansę zmiennikom, by ci przekonali go, że w spotkaniach ligowych niesłusznie siedzą na ławce. Ciekawe, co myślał sobie, spacerując wczoraj w wyznaczonym dla trenerów sektorze. Człowiek, który strzelił trzy bramki Realowi Madryt na Santiago Bernabeu, musiał patrzeć, jak jego gracze nie radzą sobie z najprostszymi przyjęciami piłki. Jak udowadniają swoją techniczną impotencję. Że murawa była fatalna? Że zabrakło kilku podstawowych piłkarzy leczących kontuzje? Takie tłumaczenia padające z ust zawodników aspirujących do gry w kadrze mogą wywoływać uśmiech.

W Legii zawodził każdy. Bez wyjątku. Nawet Jan Mucha mylił się wczoraj częściej niż przez cały sezon, choć w końcówce uratował wygraną. Trudno nawet wskazać, kto fałszował najbardziej. Marcin Smoliński, po którym spodziewaliśmy się, że pod nieobecność Macieja Iwańskiego zaprezentuje kilka efektownych zagrań w środku, udowadniał tylko swoją bezsilność. Pokazał, że liderem Legii nie będzie nigdy. Cezary Kucharski w wywiadzie dla "Polski" mówił o Iwańskim: "Dziwię się takiemu zawodnikowi, że tak mało myśli na boisku". Jednak "Iwanek" to przy Smolińskim zawodnik z innej galaktyki.

Miał rację Urban, gdy kilka miesięcy temu uspokajał fanów talentu Adriana Paluchowskiego. Napastnik sławnej już z nieudolności kadry do lat 23 prowadzonej przez Stefana Majewskiego pokazał wczoraj, że poza szybkością nie ma do zaoferowania żadnych piłkarskich argumentów.

O groźnych sytuacjach nie ma sensu nawet wspominać. Jeśli można w tym meczu mówić o finezji, to tylko w marnowaniu dogodnych okazji.

Legia od kilku już lat popada w przeciętność. Krok po kroku. Jeśli w tym sezonie zdobędzie tytuł, będzie to najgorszy mistrz Polski od czasów, gdy rozgrywki wygrały Szombierki Bytom (1980). Przy Łazienkowskiej kłębią się frustracja i niekompetencja. Przykładów można mnożyć. Ceny biletów na wczorajszy mecz na trybunę krytą wahały się od 70 do 110 zł. Zostały więc ustalone na poziomie tych, które obowiązują w ekstraklasie. Tymczasem widowisko nie zasługiwało, by zapłacić za nie nawet czapką gruszek.

Szefowie służb porządkowych znów potwierdzili, że nie potrafią wykonać najprostszych zadań. Wczoraj bramka, którą na stadion wchodzą dziennikarze i zaproszeni goście, po raz kolejny była zablokowana, a pozostałe wejścia były puste. Wielu ludzi dostało się na trybuny dopiero w 30. min. Jeśli kierownik ochrony nie potrafi poradzić sobie z garstką widzów, co będzie, gdy na nowy stadion zechce wejść 30 tys. ludzi? Ale nie zechce. Osoby pracujące w Legii mocno się o to starają. Nie potrafią zadbać o kibiców, tych niekonfliktowych, którzy nie przychodzą na stadion wylewać złości na ITI. Wszyscy traktowani są jak intruzi.

Na trybunach pojawiły się okrzyki skierowane do trenera. - Janek, dziękujemy - krzyczeli kibice. Zwolnienie Urbana byłoby jednak rozwiązaniem najprostszym. Niewymagającym głębszej analizy. Tymczasem fatalne ruchy kadrowe wykonywane od lat dają o sobie znać. Władze klubu usprawiedliwiają się, że drużyna nie schodzi poniżej pewnego poziomu, zawsze plasuje się w czołówce. Tyle że Legia ma być najlepsza, wyjątkowa, być w Polsce czymś więcej niż klubem. Takie zdania padały z ust właścicieli kilka lat temu, gdy ITI przejęło drużynę.

Czy aby nie przesadzamy z krytyką, skoro Legia ma tylko trzy punkty straty do lidera i awansowała do ćwierćfinału Remes Pucharu Polski? Nie przesadzamy. Drużyna w tym kształcie nie ma co marzyć o wielkich wyzwaniach. A jeśli władze i trenerzy nie rozumieją, dlaczego są tak ostro krytykowani, ich sprawa. Legia to ma być Legia, a nie półfabrykat. Nie wszyscy zadowalają się towarem drugiej jakości. Idealnie podsumował wczorajsze spotkanie trener Cracovii Orest Lenczyk: - Jeśli tak ma wyglądać drużyna, która zdobędzie Puchar Polski, to Europa nie ma się czego bać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto