Lider KOD pobity w Warszawie. Kilku świadków, "nikt nie zareagował"
Jak możemy przeczytać w zamieszczonej na Facebooku notce, Mateusz Kijowski z całej sytuacji wyszedł bez szwanku: "Nic mi się nie stało. Wezwałem ochronę, atakujący został odprowadzony na komisariat, gdzie ja oraz on złożyliśmy krótkie słowne wyjaśnienia oraz daliśmy spisać swoje dokumenty. Po drodze atakujący poinformował, że zaatakował mnie, bo za nim chodziłem, donosiłem „IM”, gdzie jest, a oni chcą go zastrzelić. Wyglądał na zmęczonego życiem, być może pod wpływem środków zmieniających świadomość" - relacjonuje.
Lider Komitetu Obrony Demokracji ubolewa przede wszystkim nad brakiem relacji ze strony świadków zdarzenia: "Nawet kiedy krzyknąłem „Policja!”, nikt nie zareagował w żaden sposób mimo, że kilka osób interesowało się i przyglądało temu, co się dzieje. Tak, wiem, nie broczyłem krwią leżąc na ziemi. Zawsze staram się reagować, kiedy widzę agresję i muszę przyznać, że ta obojętność niemile mnie zaskoczyła."
Mateusz Kijowski jest założycielem i liderem KOD-u, Komitetu Obrony Demokracji, założonego w listopadzie zeszłego roku w ramach formy protestu przeciwko nadużyciom partii rządzącej dotyczących m.in. Trybunału Konstytucyjnego. Miesiąc później Towarzystwo Dziennikarskie przyznało mu Nagrodę Wolności za – jak napisano w uzasadnieniu – „godną najwyższego uznania obywatelską aktywność, a w szczególności za zorganizowanie w niebywale krótkim czasie (…) pokojowych protestów (…) w obronie wolności i demokracji”. W grudniu 2015 r. stał się również bohaterem tekstu SuperExpressu, który zarzucał liderowi KOD-u, że nie wywiązuje się z obowiązku alimentacyjnego.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?