Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magdalena Piekorz: „Orfeusz i Eurydyka to odwieczna historia o miłości, która może zdarzyć się zawsze i wszędzie”

mj
Już 2 marca w Warszawskiej Operze Kameralnej będziemy mogli obejrzeć operę „Orfeusz i Eurydyka” zrealizowaną przez Magdalenę Piekorz. Dlaczego uznana reżyser filmowa zdecydowała się podjąć pracy nad operą? Z jakiego powodu wybrała właśnie ten utwór? W wywiadzie opowiedziała nam o swoim wielowymiarowym operowo-tanecznym spektaklu, który swoją konwencją może zaskoczyć widzów.
Już 2 marca w Warszawskiej Operze Kameralnej będziemy mogli obejrzeć operę „Orfeusz i Eurydyka” zrealizowaną przez Magdalenę Piekorz. Dlaczego uznana reżyser filmowa zdecydowała się podjąć pracy nad operą? Z jakiego powodu wybrała właśnie ten utwór? W wywiadzie opowiedziała nam o swoim wielowymiarowym operowo-tanecznym spektaklu, który swoją konwencją może zaskoczyć widzów.
Już 2 marca w Warszawskiej Operze Kameralnej będziemy mogli obejrzeć operę „Orfeusz i Eurydyka” zrealizowaną przez Magdalenę Piekorz. Dlaczego uznana reżyser filmowa zdecydowała się podjąć pracy nad operą? Z jakiego powodu wybrała właśnie ten utwór? W wywiadzie opowiedziała nam o swoim wielowymiarowym operowo-tanecznym spektaklu, który swoją konwencją może zaskoczyć widzów.

W swoim dorobku ma pani wiele filmów i spektakli teatralnych. Co skłania reżysera filmowego do tego, by zająć się operą?
Przede wszystkim nowe wyzwanie. Spektakl operowy zawsze mnie interesował, ale nie miałam odwagi, by się nim zająć. Kiedy zadzwoniła do mnie pani dyrektor Węgorzewska, pomyślałam, że to odpowiedni moment. Byłam ciekawa, jak wygląda praca z solistami, dyrygentem i chórem. Lubię zmiany, bo pomagają nie popaść w rutynę. Nowa materia czy inny gatunek zmuszają do wysiłku intelektualnego, do sięgnięcia po inne środki wyrazu. To wszystko sprawia, że ciągle się uczymy, rozwijamy i możemy nieustannie zaskakiwać widzów.

W teatrze nie lubię dosłowności, wolę umowność, operowanie symbolem, znakiem

Jak bardzo reżyserowanie opery różni się od reżyserowania filmu?
To jest zupełnie inna materia. Świat operowy rządzi się innymi prawami – zupełnie inaczej płynie tutaj czas, dialogi sceniczne zastępują recytatywy, w śpiewanym tekście pojawiają się powtórzenia, czyli tzw. repetycje. Soliści kilka razy wykonują ten sam fragment utworu, zmieniają się jednak ich emocje i nastrój. Jest to szalenie interesujące, ale i trudne, bo każdą z partii trzeba odpowiednio wypełnić. W mojej realizacji „Orfeusza i Eurydyki” dużą wagę przywiązuję do ruchu. To właściwie spektakl operowo-taneczny z piękną choreografią Jakuba Lewandowskiego, z którym realizowałam już kilka spektakli teatralnych. W pracy zetknęłam się również ze znakomitymi solistami: Marią Domżał, Barbarą Zamek, Elizą Safjan, Sylwią Stępień, Arturem Jandą i Szymonem Komasą.

Nasza koncepcja opiera się na pomyśle, w którym soliści na początku są antycznymi rzeźbami i mają swoje odpowiedniki wśród tancerzy. W toku akcji posągi nabierają coraz bardziej ludzkich cech. Stają się zwykłymi ludźmi, którzy żyją i odczuwają. Marzy mi się, żeby ten spektakl był dyskusją z pewnymi współczesnymi ograniczeniami opery. Chciałam w ten sposób sprawdzić, na ile tę dosyć sztywną formę można uelastycznić. Stąd właśnie na początku mamy rzeźby, które stopniowo się uruchamiają i stają żywymi, prawdziwymi ludźmi, którzy kochają, cierpią… czyli odczuwają.

Czy w spektaklu pojawią się elementy współczesne?
Tak. Scenografia i kostiumy nawiązują swoją formą do antyku, ale wykorzystujemy także elementy współczesne, m.in. wizualizacje i cube’y, czyli bryły, które będą animowane przez tancerzy. Wydaje mi się, że to ciekawe połączenie. W teatrze nie lubię dosłowności, wolę umowność, operowanie symbolem, znakiem. Myślę, że współczesny widz jest na to gotowy. „Orfeusz i Eurydyka” to taka odwieczna historią o miłości, która może zdarzyć się zawsze i wszędzie, bo piekło, do którego zstępuje Orfeusz, też może być umowne. Albo przeciwnie – bardzo realne. To sprawia, że pod konkretną narrację każdy widz ma szansę podłożyć własną historię.

ZOBACZ TEŻ:

Dlaczego „Orfeusz i Eurydyka”? Czy ten utwór ma dla pani szczególne znaczenie?
Powody były dwa. Pierwszy to wspaniała muzyka. Zawarta jest w niej cała dramatyczna akcja. Zmierzenie się z takim materiałem to dla dyrygenta, reżysera i solistów wielkie wyzwanie. Pozornie proste libretto zawiera w sobie prawdę o człowieku, która czyni ten materiał aktualnym niezależnie od czasu i miejsca, w jakim się go realizuje. Drugi powód to moment, w którym w moim życiu pojawiła się ta propozycja. Byłam w trakcie pisania książki dotyczącej mojej choroby i trwającego cztery lata zmagania się z uziemieniem w domu i brakiem możliwości działania twórczego. W książce moja bohaterka jest tancerką, która dostaje szansę zatańczenia roli Eurydyki, więc kiedy zadzwoniła do mnie dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej, pani Alicja Węgorzewska, pomyślałam, że to znak i od razu zaproponowałam ten tytuł.

Mit Orfeusza i Eurydyki jest piękny i wzruszający, bo jest to historia o niezwykle silnej miłości. Orfeusz po śmierci swojej ukochanej dostaje szansę, by ją odzyskać i bez względu na ryzyko podejmuje walkę. Decyduje się na wędrówkę do piekła, żeby przywrócić ukochaną żonę do świata żywych. W wersji znanego nam mitu ponosi porażkę. W wersji Gluck’a dostaje od losu drugą szansę.

Pod opowieść o Orfeuszu i Eurydyce każdy może podłożyć swoją historię

Jak zbudowała pani zespół, który wystąpi w spektaklu? Czy znała pani wcześniej artystów operowych i wiedziała, kogo chce zaangażować?
Przeprowadziliśmy castingi, mieliśmy też indywidualne spotkania z solistami, w trakcie których mogliśmy omówić całą koncepcję. Jeżeli chodzi o realizatorów, zaprosiłam do współpracy moich przyjaciół, z którymi wcześniej realizowałam spektakle teatralne czy filmy. Autorem choreografii jest Jakub Lewandowski, z którym pracowałam nad spektaklami „Czyż nie dobija się koni?” w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie, i „Hotel Nowy Świat” w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Scenografię zaprojektowali Katarzyna Sobańska i Marcel Sławiński, którzy niedawno pracowali przy „Zimnej wojnie”. Reżyserią świateł zajmuje się Paweł Murlik, a wizualizacjami, które będą nowoczesnym akcentem w spektaklu, Hektor Werios. Mam też świetnego asystenta Bartosza Buławę, który zaczynał jako asystent z debiutującym w operze Jerzym Stuhrem. Chciałabym podkreślić również rolę jednej z najważniejszych osób w naszej realizacji, genialnego dyrygenta Stefana Plewniaka. Jest mi niezwykle miło obserwować, jak Stefan wydobywa subtelności muzyczne. Wspaniale nam się pracuje w tym składzie i mam nadzieję, że ta atmosfera przełoży się na scenę, a przede wszystkim, że poruszy to widzów.

Przyszłość zawodową wiąże pani z operą czy zamierza wrócić do filmu?
Do filmu wrócę na pewno. Z wykształcenia jestem reżyserem filmowym, więc jest to gatunek, w którym czuję się najlepiej. Jeżeli chodzi o operę, to cały czas się uczę. Jeżeli widzom Opery Kameralnej spodoba się moja koncepcja, być może dam się jeszcze skusić.

Kiedy będziemy mogli obejrzeć „Orfeusza i Eurydykę”?
Premiera „Orfeusza i Eurydki” odbędzie się już w sobotę 2 marca. Następne spektakle będzie można obejrzeć 3, 7 i 8 marca w Warszawskiej Operze Kameralnej. Zapraszam serdecznie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto