Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marcin Prokop: - Zawód dziennikarza to jest to

Edyta Piotrowska
Edyta Piotrowska
Marcin Prokop z TVN przypomina swoją pierwszą przygodę w mediach. Opowiada jak dziennikarstwo z pasji stało się jego zawodem a także mówi zaletach i wadach pracy w telewizji.

Jak wyglądała twoja pierwsza przygoda z dziennikarstwem?

Przeżyłem ją już w szkole podstawowej. Wydawałem bardzo niskonakładową, bo jednoegzemplarzową gazetkę, którą czytała moja rodzina. Dużo radości sprawiało mi rysowanie łamów i wypełnianie ich tekstem. Cieszyło mnie samo projektowanie tej gazety. Zamiast zdjęć reporterskich wklejałem obrazki świętych, które dostawaliśmy od księdza na religii. Jakoś nie mogłem znaleźć dla nich innego zastosowania... Ale mój pawdziwy debiut miał miejsce w Gazecie Wyborczej, która wydrukowała duży esej mojego autorstwa o pokoleniu dwudziestolatków. Było to dla mnie wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Wtedy po raz pierwszy poczułem, że zawód dziennikarza to jest to.

Jaka była reakcja rodziny na pierwszy opublikowany tekst?

Byli zszokowani. W pierwszej chwili nie dowierzali. Myśleli, że to inny Marcin Prokop pod którego ja się podszywam. Kiedy zestawili fakty, które pojawiały się w tym tekście okazało się, że to nie może być nikt inny. Wcześniej rodzina była zdania, że dziennikarstwo to zawód niepoważny. Po tej publikacji ich nastawienie się zmieniło a każda kolejna utwierdzała ich w przekonaniu, że dobrze wybrałem. Zyskałem ich wsparcie.

Byłeś redaktorem naczelnym miesięcznika “Film”. Czym się różniła tamta praca od pracy dziennikarza telewizyjnego?

Przede wszystkim podobało mi się to, że miałem pełną swobodę twórczą. Mogłem robić taką gazetę, jaką sam chciałbym czytać. Kiedy to się zmieniło rozstaliśmy się z wydawnictwem, ale ten dwuletni okres kiedy miałem luz kreatywny bardzo mi się podobał. To co robię teraz, w telewizji, jest dziennikarstwem rozrywkowym. W Filmie natomiast miałem poczucie misji, że mogę zmieniać gusta, kształtować postawy ludzi oraz inspirować ich.

Czy tęsknisz za taką pracą jak w „Filmie”? Chciałbyś robić coś więcej poza prowadzeniem programu w telewizji?

W tej chwili nie. Okres kiedy byłem naczelnym „Filmu” i równolegle pracowałem w telewizji wspominam jako dość ciężki. Doba ma tylko 24 godziny, a ja oprócz pracy mam jeszcze rodzinę, swoje prywatne plany i pasje. Pogodzenie wszystkiego było trudne. Postawiłem wszystko na jedną kartę, wybrałem telewizję i w tej chwili nie mam miejsca w głowie na nic innego. Chcę skoncentrować się na tym co robię, aby robić to najlepiej jak potrafię.

Co Ci się podoba w telewizji?

Przede wszystkim programy na żywo. Słowa raz wypowiedzianego, nie da się cofnąć. Praca ta przyzwyczaja do ponoszenia odpowiedzialności za to, co mówię. Pisząc tekst można go edytować, wracać do poprzednich myśli oraz poprawiać. W programie na żywo to jest niemożliwe. W tym co robię podoba mi się też swoboda. Nikt mnie nie ogranicza. Nie mówi mi co mam powiedzieć i nie pisze mi tekstów. Ważne jest też to, że telewizja w realny sposób może wpływać na życie ludzi. Widzę to po listach jakie dostajemy. Wiele osób zmieniło swoje spojrzenie na różne sprawy, gdy zobaczyli inny punkt widzenia w naszym programie.

Prowadzisz program „Dzień dobry TVN”. Jak się przygotowujesz do nagrania?

Staram się nieustannie poszerzać wiedzę ogólną. Czytam wiele gazet, książek, oglądam programy, chłonę kulturę. Podczas programu nie odczytuję pytań z kartki, tylko prowadzę dialog z gościem. Wyznaję zasadę, że człowiek nadmiernie przygotowany traci spontaniczną ciekawość oraz zainteresowanie tematem.

Co cię najbardziej cieszy w tym co robisz?

Cieszy mnie to, że nasza widownia jest spolaryzowana - są tacy którzy uważają, że jesteśmy zbyt niepoważni, a czasami mało przyzwoici w tym jak prowadzimy programy. Są też tacy odbiorcy którzy ten rodzaj energii uwielbiają. Na styku tych dwóch biegunów następuje iskrzenie i to mi się bardzo podoba.

Co myślisz o dziennikarstwie obywatelskim?

Jeżeli ma to służyć budowaniu czegoś pozytywnego, to jestem za. Jeżeli natomiast dziennikarstwo publiczne ma być formą wykrzyczenia złości czy buntu jaką obserwujemy na forach internetowych to uważam, że taką aktywność należy ograniczać. Nie pozwalać na wypowiadanie się wszystkim, którzy mają na to ochotę. Bo przez to Internet zaczyna przypominać taki publiczny śmietnik, na którym każdy może wysypać swój gruz. Nie tak wyobrażam sobie wolne media.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto