Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mela Koteluk: Nie jestem ani POP, ani OFF [Rozmowa MM]

MM Warszawa
MM Warszawa
Mela Koteluk
Mela Koteluk mat. prasowe
Mela Koteluk opowiedziała nam o miłosnych listach, strachu przed drugą płytą i porównaniach do Kasi Nosowskiej.

Mela Koteluk, wokalistka pochodząca z Sulechowa, jest objawieniem polskiej sceny muzycznej. W maju ubiegłego roku wydała album "Spadochron", który z miejsca zdominował wszystkie stacje radiowe, a Meli i jej zespołowi przyniósł mnóstwo koncertów i wyróżnień.

Wokalistka, która wcześniej śpiewała w chórkach Gaby Kulki i zespołu Scorpions, postawiła w końcu na własną karierę. Nie minął rok od jej fonograficznego debiutu, a już możemy mówić o sukcesie - Mela została m.in. nominowana do Fryderyków 2013 w kategoriach "Artysta" oraz "Debiut Roku". Jest też pomysłodawczynią akcji "Nie bądź dźwiękoszczelny", promującej koncerty na żywo.
Zobacz też: Mela Koteluk zaczarowała publikę we Wrocławiu [zdjęcia]
Często dostajesz listy miłosne?

Ale cudowne, nietypowe pytanie. Przyznam, że się zdarzały.

Pytam, bo niesprawiedliwie jest przyjęte, że dziewczyny mogą się podkochiwać w wokalistach, a chłopakom już nie wypada...

Masz rację, to nie fair. Dostawałam listy, były też namiastki własnej twórczości w postaci wierszy, listy odręcznie pisane, co ma wielki urok. Myślę jednak, że jest to traktowane z przymrużeniem oka.

Co do mężczyzn, myślę, że męska część naszych słuchaczy to dosyć specyficzna grupa wrażliwców, którzy nie boją się swoich emocji, pozwalają sobie na ich ujawnianie. To świadczy o odwadze, wymknięciu się powszechnie panującym stereotypom.

Nikt więc jeszcze nie pokazywał ci tatuażu z fragmentem twojej piosenki?

Nie. Ale widziałam np. kolczyki z napisem Spadochron, a także t-shirty z napisem „Nie jestem dźwiękoszczelny”.

Potrafisz policzyć wszystkie koncerty i wywiady od czasu premiery „Spadochronu”?

Oj, było ich sporo... Wywiadów nie potrafię podsumować, nie mam kiedy tego zrobić. Koncertów podczas jesiennej trasy było 35, zagraliśmy je w trzy miesiące. Od stycznia znowu ruszyliśmy w Polskę, już z mniejszą częstotliwością.

Masz już przygotowany zestaw odpowiedzi na najczęstsze pytania?

Są, są…, dlatego tym bardziej zaskoczyło mnie twoje pierwsze pytanie. Trudno odpowiadać inaczej na te same pytania. Najczęściej jestem pytana o Scorpions, Kasię Nosowską, od jakiegoś czasu także o moją drugą płytę. Ostatnio zastanawiałam się nad tym, jaki jest sens po raz pięćdziesiąty opowiadać o tym samym. Kate Bush zapytana kiedyś przez dziennikarkę, dlaczego tak rzadko udziela się w mediach, odpowiedziała, że nie widzi sensu w powtarzaniu się. Proste? Proste.


Mela Koteluk nie zaczęła się w 2012 roku premierą płyty „Spadochron”. Muzykowałaś już znacznie wcześniej, skąd jednak pomysł na Melę – liderkę i wokalistkę?

To wyszło zupełnie naturalnie. Nie planowałam realizacji planu punkt po punkcie. Funkcjonując jednak na tej scenie muzycznej, chciałam kiedyś nagrać płytę, to wszystko. Nie miałam na myśli żadnej kreacji. Nie było żadnej ideologii, bieg spraw był naturalny.

Nie bolało Cię to, że ciągle jesteś na drugim planie, ciągle za kimś, „tylko” w chórkach?

Nie... Chciałam po prostu przemówić własnym głosem. Nie czułam się wykluczona czy nieszczęśliwa jako chórzystka. Zawodowy chórzysta jest pełnoprawnym członkiem zespołu, ma swoje rzemiosło i jest bardzo ważnym elementem większej układanki. Chórzysta musi wesprzeć wokalistę, „skleić” się z nim. To odpowiedzialna funkcja.

Lider ma na sobie jednak nieco inny rodzaj odpowiedzialność, daje twarz, głos i to on stoi na pierwszym planie.


fot. Damian Mękal/ www.damianmekal.pl

Jednak zadebiutowałaś i to bardzo udanie. Wyróżnienia, nagrody, wielka wytwórnia, mnóstwo koncertów i na dodatek nominacja do Fryderyków. Sodówka daje o sobie znać?

Nie ma takiej możliwości. Po tylu moich doświadczeniach życiowych mam dystans zarówno do pochwał, jak i krytyki. Mam nadzieję, że tym bardziej żaden z naszych słuchaczy o nas tak nie pomyśli. Nagrody nie są celem w samym sobie, są „skutkiem ubocznym” naszej codziennej, żmudnej pracy. Nominację do Fryderyków odbieram jako życzliwy gest i to jest bardzo miłe. Daleka jestem od zapierania się, że mnie to nie dotyczy. Razem z zespołem jesteśmy dumni, że nasza muzyka żyje swoim życiem.

Co zawdzięczasz muzykowaniu?

Odpowiem - „kocham to, co lubię”. Będąc muzykiem mogę np. robić zakupy w porze, kiedy wszyscy są w pracy, mogę też unikać miejskich korków – to są takie małe szczęścia. Starsi muzycy mówili mi też, że muzykowanie pozwala im wbrew temu, co się myśli, rozwijać życie rodzinne, co jest szczególnie ważne przy naszym trybie życia. Nasz kalendarz dzieli się na czas, kiedy koncertujemy i na ten, kiedy jesteśmy w domu. Był czas, kiedy zaharowywałam się na śmierć, spałam po 3-4 godziny. Teraz już potrafię rozsądniej wykorzystać swój czas i dzielić go na scenę i życie prywatne.

O Nosowską jednak spytam, ale w innym kontekście – nie masz już dosyć tych porównań i odniesień do Katarzyny?

Kiedy pojawiły się te porównywania do Kasi Nosowskiej, byłam nimi kompletnie zaskoczona. Zanim wydałam „Spadochron”, częściej byłam kojarzona z Anną Marią Jopek. Czy śpiewam podobnie do Kasi? To kwestia warunków barwowych wokalu. Nową osobę trzeba jakoś zakwalifikować, do kogoś odnieść. Sama mam taką skłonność, słyszałam nową płytę Woodkida i naturalnie nasunęło mi się skojarzenie z Antony and The Johnsons. Każdy próbuje w jakiś naturalny dla siebie sposób regulować to, czego jeszcze nie zna.

Odnośnie szufladek. Rozwiążmy wreszcie ten dylemat, przed jakim postawiłaś krytyków. Jesteś bardziej POP czy OFF?

A właśnie, że nie rozwiążemy! Bardzo sobie to cenię w naszej muzyce, że nie jesteśmy ani popularni, ani alternatywni. Zresztą od pewnego czasu wszystko nazywa się alternatywą, to zbędne nazewnictwo. W tym kontekście wolałabym być bliżej POP-u na wysokim poziomie, rozumianego jako muzyka dla inteligentnych i wrażliwych ludzi. Gram przecież na scenie dla publiki, a nie w sali prób dla siebie. Uwielbiam grać koncerty, one mnie odnawiają i określają.

W muzyce sięgnęłaś do dorobku tzw. polskiej szkoły piosenki, która przez kilkanaście lat uznawana byłą za przaśną i gorszą. Tobie się udało wziąć z niej to, co najlepsze, co spodobało się słuchaczom – przestaliśmy się wypierać naszych korzeni i silić na zachodnie trendy?

Piosenki na „Spadochron” nagrywałam tak, jak czułam. Nie jest to jakiś marketingowy twór. Brakowało mi gdzieś zwyczajnych, dobrych piosenek – bez przeintelektualizowania, wydumania, niepotrzebnej gimnastyki. Chciałam wysłać prosty i czytelny komunikat, tym bardziej cieszę się z odbioru naszej płyty. Jak widać, publiczność też za takimi piosenkami tęskniła. Komunikuję się z nią na poziomie pewnych emocji, które zawierają moje teksty. Bez potrzeby nazywania tego poezją.

Po poezję jednak sięgnęłaś śpiewając razem z Czesławem Mozilem „Pieśń o szczęściu” Krzysztofa Baczyńskiego do filmu, który właśnie wszedł do kin.

Baczyński spokojnie może trafić do młodszego pokolenia, to romantyk piszący tak niejednoznacznie odnośnie epoki, w której żył. Każdy, kto czuje w sobie jakąś małą wojnę, odnajdzie w jego wierszach zbieżność emocji. Bez demonizowania i umieszczania w logice.

Przed Tobą druga płyta, dla muzyka podobno najtrudniejsza. Jaką Melę na niej usłyszymy?

To się okaże, jak już powstanie. Nie boję się jej jednak, mimo że wszyscy demonicznie o niej trąbią i straszą. Ona będzie taka, jaka będzie. Na pewno aktualna. Debiut ma to do siebie, że składa się często z zawartości szuflad zapełnianych przez lata. Mam nadzieję, że nowy krążek nikomu nie da powodu, by powiedzieć, że nasz dobry debiut był przypadkiem. Bardzo się na tę drugą płytę cieszę. Będę miała szansę raz jeszcze opowiedzieć o tym, co się ze mną i wokół mnie dzieje.

Słyszałam niedawno nową płytę Bowiego i jestem nią absolutnie podbudowana. Jego siła tkwi w niepoddawaniu się chwilowym pokusom i modom, cenię artystyczną bezkompromisowość. Liczę na to, że nową płytą będziemy mogli podzielić się jeszcze w tym roku.

Rozmawiał Krzysiek Żyła

Zobacz materiały z cyklu Rozmowa MM


NERGALPABLOPAVOPYTA.PLPIOTR CYRWUS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto