18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Minister Drzewiecki odchodzi z rządu po aferze hazardowej

Marcin Darda
Mirosław Drzewiecki złożył w poniedziałek przed południem dymisję z funkcji ministra sportu i turystyki. Wystąpienie łódzkiego polityka Platformy Obywatelskiej nie trwało nawet trzech minut, nie odpowiedział na żadne pytanie.

Tak skończyła się rządowa kariera jednego z najbardziej wpływowych polityków i zaufanego człowieka premiera Donalda Tuska.

Jeszcze wiosną, dokładnie 30 maja, premier Tusk goszcząc w Łodzi na konwencji przed wyborami do europarlamentu nie mógł się Drzewieckiego nachwalić. Nazywał go autorem cywilizacyjnego projektu [orliki - przyp. red.], który zmieni Polskę na zawsze.

Komplementy szefa rządu pod adresem Drzewieckiego padły 2,5 miesiąca po tym, jak - według ustaleń CBA - "Mirek" spotkał się z "Grześkiem", by się dogadać w sprawie odłożenia na półkę przepisów, które na automaty hazardowe nakładałyby dodatkowe opłaty, łącznie blisko 470 mln zł. Te pieniądze mogły zasilić fundusz na inwestycje Euro 2012.

O lobbingu Drzewieckiego premier dowiedział się w drugiej dekadzie sierpnia. Nie podjął wtedy żadnej decyzji, chociaż był świadomy, że to z resortu sportu wyszło pismo sygnowane nazwiskiem Drzewieckiego o konieczności zrezygnowania z dopłat od automatów do gier hazardowych. Drzewiecki w momencie wybuchu afery wypoczywał w swym apartamencie w Miami na Florydzie, wrócił w piątek wieczorem i to wtedy - zdaniem większości polityków opozycji, politologów i publicystów - albo powinien złożyć dymisję, albo sam Tusk powinien go zdymisjonować. Zamiast decyzji była kunktatorska sztuczka Tuska i wicepremiera Schetyny: zostaniesz, jeżeli przekonasz do siebie opinię publiczną. Jak doniósł wczoraj "Dziennik Gazeta Prawna", w naradzie i przygotowywaniu tez do sobotniej konferencji Drzewickiego brali udział spece z Kancelarii Premiera. Nie pomogło, Drzewiecki plątał się w zeznaniach, nie był wiarygodny, winę zrzucał na pracowników. W niedzielę już nawet koledzy z PO wieszczyli, że Drzewiecki nie zaczeka do wtorku, kiedy miała zapaść decyzja o jego przyszłości. Zrezygnował.

W łódzkiej PO, gdzie Drzewiecki miał jako członek dworu Tuska szczególny status, sprawy nie komentowano, choć niektórzy nieoficjalnie przepowiadali, że nic się nie zmieni, bo składający dymisję ani z partii, ani z jej zarządu nie wyleciał, nawet nie został zawieszony, "bo za długo zna się z Tuskiem".

- W Łodzi będą się z nim obchodzić trochę jak ze zgniłym jajem, ale nikt mu nie podskoczy, on w partii ma długie ręce - mówi jeden z członków łódzkiej PO. - Ale jedno dziś można stwierdzić na pewno: Cezary Grabarczyk może otwierać szampana, bo Drzewiecki już mu jedynki na żadnej wyborczej liście nie zgarnie.

Kalkulacje biorą się stąd, że Drzewiecki będzie się musiał ze swego lobbingu i wynikających z niego decyzji, które podjął (a na pewno podpisał), tłumaczyć w prokuraturze i CBA. Jeśli do tego dojdzie darmowy show, jaki przyniesie komisja śledcza, nikt przy zdrowych zmysłach nie wstawi go na listę wyborczą w przedterminowych wyborach do Sejmu.

W poniedziałek jeszcze polityczna "warszawka" spekulowała, kto w związku z aferą hazardową podzieli los Drzewieckiego. Najczęściej pojawiało się nazwisko Adama Szejnfelda, wiceministra gospodarki, który zgłosił do "ustawy hazardowej" kilkanaście poprawek na korzyść branży. Łaska premiera miała także wyczerpać się wobec ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy, który przedwcześnie przesądził o niewinności zamieszanych w aferę. Wicepremier Waldemar Pawlak stwierdził jednak, że Szejnfelda nie zdymisjonuje, bo przestrzegał procedur, a Czuma wydał wczoraj oświadczenie, że "został źle zrozumiany".

* * * * *

Poniedziałek był czarnym dniem Mirosława Drzewieckiego. Gdy jako minister sportu i turystyki składał w poniedziałek dymisję, w jednym z łódzkich szpitali umierała jego matka.

Łodzianin przed wymierzonymi w niego kamerami nie zdradził się z osobistą tragedią. Jego krótkie, niespełna trzyminutowe oświadczenie o powodach dymisji komentatorzy ocenili jako smutne, ale przyczyn upatrywano tylko w spektakularnym upadku jednego z najbardziej wpływowych polskich polityków (nie tylko w Platformie Obywatelskiej) ostatnich lat. Drzewiecki po krótkim oświadczeniu opuścił salę konferencyjną ministerstwa, nie odpowiadał na pytania dziennikarzy.

* * * * *

Oświadczenie Drzewieckiego
(...) Spodziewacie się pewnie, że po raz kolejny będę się tłumaczył ze znajomości z Sobiesiakiem, z artykułów, pism i uzasadnień, i będę się z tego tłumaczył przed każdą instytucją, która tego zażąda. Zrobię wszystko, aby cała sprawa została wyjaśniona krok po kroku, najszybciej jak to jest możliwe. Podjąłem decyzję suwerenną, podkreślam, suwerenną decyzję, że dziś składam dymisję na ręce pana premiera Donalda Tuska ze skutkiem natychmiastowym. (...) Mam jedno nazwisko, jedną twarz, jedną rodzinę i będę ich chronić za każdą cenę. (...) Stoję przed wami z podniesionym czołem i żegnam się z nadzieją... Nie, nie z nadzieją, żegnam się z pewnością, że jak dojdzie do wyjaśnienia tej sprawy, będziemy się mogli spotkać ponownie. Dziękuję państwu, do widzenia...

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto