Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na boisku było 5:1, a przy stoliku 0:3

Paweł Stankiewicz
W ostatniej kolejce rundy jesiennej piłkarskiego sezonu 2009/10 w grupie ósmej klasy B rozegrany został mecz LZS Bytonia - Orzeł Subkowy. Gospodarze wygrali 5:1, ale stracili punkty walkowerem na rzecz rywali. Jak do takiej sytuacji w ogóle doszło? Czy wszystko było zgodne z prawem?

Kto się pomylił
- Zespół Orła przyjechał do nas jako lider tabeli. Przegrał 1:5. Po spotkaniu goście zażądali sprawdzenia kart zawodniczych. Podczas ich sprawdzania okazało się, że dwóch naszych piłkarzy nie posiadało dowodów tożsamości, ale mieli karty ze związku ze zdjęciem oraz jego pieczątką. Kierownikowi zespołu z Subków to nie wytarczyło i zażądał dowodów osobistych. Zawodnicy udali się po dowody osobiste i po 15 minutach zjawili się z dokumentami. Wtedy arbiter tego spotkania, pan Sebastian Krawczyk, stwierdził, że dowody osobiste zostały dostarczone za późno i odebrał nam zwycięstwo - przypomina rozżalony Radosław Gilla, piłkarz i jednocześnie kierownik drużyny LZS.
Potem sędzia meczu na prośbę zespołu z Bytonii sporządził pismo, w którym potwierdził, że widział dowody osobiste zawodników. Dopisał też, że oglądanie dokumentów tożsamości odbyło się bez udziału kierownika zespołu gości, który powinien być przy tym obecny.
Co mówią przepisy? Punkt 15 paragrafu 9 regulaminu rozgrywek Pomorskiego ZPN: "Żądanie sprawdzenia tożsamości zawodników biorących udział w zawodach przysługuje kapitanom drużyn do momentu zakończenia zawodów. Zawodnik uczestniczący w zawodach mistrzowskich lub pucharowych musi przedstawić na żądanie sędziego ważny dokument tożsamości z aktualną fotografią. Brak okazania dokumentu przed rozpoczęciem zawodów czyni zawodnika nieuprawnionego do gry i powoduje niedopuszczenie go do udziału w zawodach. Brak okazania dokumentu w przerwie bądź po meczu, co wiąże się z brakiem jednoznacznej możliwości stwierdzenia tożsamości, zobowiązuje sędziego do opisania spornej sytuacji w protokole, a decyzję co do ewentualnej weryfikacji spotkania podejmuje Wydział/Komisja Gier i Ewidencji organu prowadzącego daną klasę rozgrywkową".
Przepisy ważniejsze
Zarówno sędzia tego spotkania, jak i działacze podokręgu malborskiego Pomorskiego Związku Piłki Nożnej żałują zespołu Bytonii, ale powołują się na przepisy.
- Mnóstwo telefonów było w tej sprawie. W Bytonii są wspaniali ludzie, chciałem im pomóc, ale nic nie dało się zrobić. Takie są przepisy. Podczas weryfikacji dokumentów tożsamości obecny musi być kierownik drużyny przeciwnej i to zaraz po meczu. A to nie zostało spełnione. Dzwoniłem do Subków i chciałem zrobić konfrontację, aby zweryfikować te dokumenty, ale działacze tego klubu odmówili - powiedział nam Krzysztof Mamczarz, przewodniczy Komisji Gier i Ewidencji w Malborku.
- Jako sędzia jestem za tym, aby mecz rozstrzygał się na boisku - tłumaczy Sebastian Krawczyk, który był arbitrem tego meczu. - Na pewno Bytonia zasłużyła na zwycięstwo i trzy punkty. Znam tych dwóch chłopaków, którzy nie mieli dokumentów i wiem, że nie było nieprawidłowości. Jednak muszę przestrzegać przepisów. Faktycznie po kwadransie dokumenty zostały dowiezione, ale muszą być okazane w obecności kierownika gości. I co się stało? Gospodarze wchodzili z dokumentami, a kierownik gości wyszedł mówiąc, że nie chce ich oglądać. Zatem niby był przy tym, jak te dowody zostały dowiezione, ale formalnie go nie było. Z drugiej strony Bytonia może mieć też pretensje sama do siebie. W pierwszej połowie kapitan gości powiedział mi, że chcą po meczu sprawdzić dokumenty. Poinformowałem o tym gospodarzy w przerwie spotkania i mieli czas, żeby sprawdzić, czy niczego im nie brakuje i ewentualnie wysłać kogoś po te dowody osobiste.
Nic do dodania
Trudno odmówić racji sędziemu Krawczykowi i przewodniczącemu Mamczarzowi, którzy po prostu respektowali regulamin. Nad moralnością w tej sytuacji sami powinni zastanowić się działacze Orła.
- Wie pan, jakie są przepisy? Nie było mnie przy tym, jak gospodarze dowieźli brakujące dokumenty i nie mam nic więcej do dodania na ten temat - rzucił krótko Jarosław Kawaśnik, kierownik drużyny z Subków.
Regulamin zwyciężył, ale przegrał duch sportu. Bo Bytonia w sposób prawidłowy zdobyła trzy punkty na boisku.
- Na pewno będziemy się dalej odwoływać - zapowiada Gilla.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Na boisku było 5:1, a przy stoliku 0:3 - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto