Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Normalnie, się pracuje

Grażyna Kuźnik
Krystian dobrze wie, że szefa, nawet najlepszego, nie można ściskać i tulić na powitanie. Nie wolno rzucać mu się na szyję i całować z dubeltówki. Nie można otwierać szuflad w jego biurku ani sprawdzać, co ma w ...

Krystian dobrze wie, że szefa, nawet najlepszego, nie można ściskać i tulić na powitanie. Nie wolno rzucać mu się na szyję i całować z dubeltówki. Nie można otwierać szuflad w jego biurku ani sprawdzać, co ma w kieszeniach. Trzeba powiedzieć dzień dobry, a potem zająć się pracą.

Tego i innych ważnych rzeczy (nie mów głośno, nie śmiej się na całe gardło, nie wyciągaj pierwszy ręki do kobiet i przełożonych, nie przeklinaj) dowiedział się na warsztatach w Centrum Doradztwa Zawodowego i Wspierania Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie "Dzwoni" w Bytomiu. To pierwsza instytucja w regionie śląskim, która zajmuje się szukaniem pracy dla osób z upośledzeniem umysłowym, ale przedtem do niej przygotowuje. Projekt korzysta ze środków Unii Europejskiej pod nadzorem PFRON.

Operacja kabel

Krystian ma 40 lat i zanim tutaj trafił, jeszcze nigdy nie pracował zawodowo. U żadnych pracodawców nie miał szans; przecież nawet na sprzątaczki urządza się teraz castingi, wymaga matury. A on czytać nie potrafi i pisać też.

Ale dzisiaj Krystian ma już pracę, i to wcale nie porządkową. W zwykłym zakładzie, obok zdrowych kolegów, przygotowuje zestawy dla górników. Bytomskie Przedsiębiorstwo Górniczo-Produkcyjne "Sakop" przyjęło już pięciu podopiecznych "Dzwoni" do wyrobu takich kompletów.

Krystian pamięta, czego się nauczył na warsztatach. Jest raczej nieśmiały, więc odzywa się rzadko, częściej się uśmiecha. Uprzejmość i dystans. Nie ma z nim żadnych kłopotów

- Chcę tu zawsze pracować - mówi w skupieniu Krystian, nie odrywając wzroku od swojego zajęcia. Odmierza precyzyjnie kawałki kabla i ucina go. Ta praca fascynuje go tak, jak trudna operacja musi fascynować chirurga. Każda chwila jest ważna, wymaga pełnej uwagi. Krystian nie ma czasu na rozmowy.

Fascynująca praca

Bo nie jest łatwo wymierzyć odpowiedni kawałek, gdy nie potrafi się liczyć. Trzeba używać miarki. Nie wolno uciąć ani mniej, ani więcej; wszystko musi do siebie pasować. Goni czas. Z tym zadaniem Krystian świetnie sobie radzi.

Zakład "Sakop" w starej części bytomskich Miechowic nie jest duży. Wewnątrz jest sporo światła, kilka sal różnej wielkości, w jednej z nich dwójka młodych mężczyzn pracuje tak pilnie, jakby od nich zależało istnienie zakładu. Piotr siedzi pod oknem i nawija kabel na szpulę. Tomek pod ścianą robi to samo.

- Bardzo dobra robota - ocenia rzeczowo brygadzista Jacek Staroń. Dodaje, że nie są to pochwały na wyrost. Innych pracowników takie zajęcie szybko męczy, trudno im wytrwać. Piotrek i Tomek pracę wykonują dokładnie, szybko, a nawijanie kabla nigdy ich nie nudzi.

Zarabiać, coś znaczyć

26-letni Tomek wie, jak ważna jest szczera pochwała. Wcześniej pracował w zieleni miejskiej, niestety, krótko. Nie mógł tego odżałować. Wychodzenie do pracy, bycie wśród ludzi - to był sens jego życia. Nagle koniec. Młody mężczyzna, trochę inny, ale jednak nie tak bardzo, nie może wciąż siedzieć w domu. Marzył o tym, żeby robić coś pożytecznego; zarabiać, coś znaczyć...

- Chciałem zostać w zieleni, lubiłem rośliny, umiałem to - wspomina Tomek. - Ale brygadzista mi dokuczał, nie pasowałem mu.

Wszystko, co zrobił, było źle. W końcu został zwolniony, bo inni czekają, zdrowi. Wtedy myślał, że nigdy już nie znajdzie innej pracy. Pustka.

28-letni Piotr od lat szukał jakiegoś zajęcia. Nic nie znalazł.

- Na myjni mi się bardzo podobało, ale mnie nie chcieli - opowiada spokojnie. - A to nie było takie trudne. Dałbym radę.

Nie rezygnował, łykał odmowy i próbował dalej. Niepełnosprawny, nie dość samodzielny, bez kwalifikacji - czyli na brutalnym rynku pracy prawie nikt. Ale Piotrek uparł się i w końcu trafił do Centrum "Dzwoni". Szybko znaleźli dla niego pracę w "Sakopie".

- Normalnie, się pracuje i jest dobrze. Teraz mam marzenie, żeby tak zawsze było - mówi jak Krystian. - Nawijanie jest ciekawe, ćwiczy ręce, nie męczy. Można pogadać. Ja się nie nudzę.

Z innymi pracownikami mają wspólny temat - sport. Tomek i Piotrek świetnie znają się na piłce nożnej, przerzucają się wynikami meczów.

- Po pewnym czasie nikt nie pamięta, kto jest kim - przyznaje jeden z kolegów.

Dobre słowo i premia

Dwójka pracowników obok Piotra i Tomasza to doradcy zawodowi z Centrum "Dzwoni" czyli trenerzy. Iza i Mirek też coś robią przy produkcji, ale głównie obserwują, jak ich podopieczni sobie radzą. Gdy są obecni, pracodawca czuje się pewniej. Tomek i Piotrek też.

Trenerzy potrzebni są do czasu usamodzielnienia się podopiecznych. To zwykle trochę trwa. Na razie Iza i Mirek przyjeżdżają po Tomka i Piotrka do domu, razem jadą do pracy. Tłumaczą, jaki autobus mają wybrać, kiedy wysiąść, jak się nie zgubić. W zakładzie wspólnie spędzają cztery godziny.

- Osoby z upośledzeniem umysłowym zachowują się czasem zbyt spontanicznie. Niektóre sprawy trzeba im wyjaśnić na miejscu, w pracy. Firmy boją się, że gdy ich zatrudnią, wezmą sobie na głowę wielki kłopot. Nie będą w stanie wymóc dyscypliny. Ale to nieprawda. Żeby ich o tym przekonać, z nowymi pracownikami przychodzą trenerzy, tacy jak my - tłumaczy Mirek.

- Rzeczywiście, na początku byłam nieufna - potwierdza Gabriela Sławik, prezes "Sakopu". - Ale postanowiłam spróbować, tym bardziej że doradcy to duże wsparcie. Nie martwię się tym, jak ich podopieczni sobie radzą, bo wiem, że dobrze. Jestem naprawdę zadowolona.

Postanowiła nawet przyznawać premie niepełnosprawnym pracownikom. Wręcza im je w gabinecie osobiście. Sumy nie są duże, ale cała procedura cieszy ich jak nikogo. Słyszą wtedy pochwałę i podziękowania.

- Dobre słowo działa u nich cuda - mówi Iza.

Podopieczni mają renty, a wynagrodzenie to tylko dodatek. Dla nich najważniejszy - bo to osobiście, rzetelnie zapracowany zarobek.

Tyle warci co inni

Ponad 80 proc. upośledzonych umysłowo na Śląsku nigdy nie pracowało. Nawet w zakładach pracy chronionej. Firmy bronią przed nimi, nie wierzą w ich umiejętności. Ale badania mówią, że aż 95 proc. upośledzonej młodzieży chce samodzielnie na siebie zarabiać.

- To jest możliwe, tylko trzeba ich do tego przygotować praktycznie - stwierdza Arkadiusz Macisz, kierownik Centrum "Dzwoni". - Przełamać bariery, jakie stoją między nimi a pracodawcami. Oceniamy sytuację realnie; upośledzonym umysłowo potrzebne są warsztaty, na pół aktorskie, na których nauczą się zachowań społecznych i tych związanych z BHP. Firma to nie szkoła specjalna, tu nie ma wyrozumiałych nauczycielek. Podopieczni "Dzwoni" muszą wiedzieć, kiedy można zapalić papierosa, jak zareagować na żart, jak zadbać o swoje bezpieczeństwo.

Muszą też być asertywni - tego uczą ich psycholodzy. Niepełnosprawni umysłowo chcą być pomocni, zabiegają o sympatię, dają się łatwo wykorzystywać. Na warsztatach dowiadują się, że są tyle samo warci co inni, nie mogą być poniżani. Nie są na posyłki.

- Praktyka dowodzi, że są bardzo sumiennymi pracownikami - podkreśla Marcisz. - Wykonują z zapałem te czynności, które innych nużą. Mogą składać proste elementy, segregować śrubki, niszczyć dokumenty, naklejać znaczki.

Praca to w ich życiu wielki przewrót. Zaczynają żyć zwyczajnie - mają własne sprawy i zarobione pieniądze. Obserwują, jak na różne problemy reagują koledzy z pracy i wciąż się uczą. Ich niepełnosprawność gdzieś się gubi. Wtedy trenerzy mogą już odejść.

Kontakt
Centrum Doradztwa Zawodowego i Wspierania Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Dzwoni” Bytom plac Kościuszki 9 pok. 32 tel. (032) 389-11-66

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto