Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O co chodzi w aferze z Krowarzywami? Podsumowujemy całą sytuację [SYNTEZA]

red
O co chodzi w aferze z Krowarzywami? Podsumowujemy całą sytuację [SYNTEZA]
O co chodzi w aferze z Krowarzywami? Podsumowujemy całą sytuację [SYNTEZA] Szymon Starnawski
W poniedziałek 20 czerwca warszawska Inicjatywa Pracownicza poinformowała, że rozpoczęła okupację wegańskiej burgerowni Krowarzywa przy ul. Hożej. Dwudniowe negocjacje pracowników i właściciela lokalu nie przyniosły rozwiązania - lokal stoi zamknięty, a partia Razem, anarchiści i związki zawodowe protestują pod Krowarzywami przy ul. Marszałkowskiej i pod lokalem w Krakowie. - Nie można sprzedawać praw pracowniczych za burgera z soczewicy - mówią uczestnicy pikiet.

Od czego zaczęła się afera?
Według relacji pracowników, w lokalu przy Hożej - bez poinformowania o tym pracowników (co jest nielegalne) - zainstalowano monitoring, a także zatrudniono nowego managera. W opinii zatrudnionych tam osób, pracujących w Krowarzywach od wielu lat, sposób wynagrodzenia był po pierwsze niezgodny z prawem (niektórzy pracowali na umowy-zlecenie, a niektórzy otrzymywali pieniądze pod stołem), po drugie, opierał się w większości na procencie od utargu. Temat poruszono z pracodawcą, a ten zwolnił lidera protestujących pracowników. Mniej więcej w tym samym czasie (w zależności od tego, czy wierzyć właścicielowi lokalu, czy strajkującym pracownikom) pracownicy założyli związek zawodowy, a pracodawca odebrał kierownikom zmiany klucze do lokalu i powiedział, że mogą nie pojawiać się już w pracy. Na facebookowym profilu Krowarzyw pojawił się post (szybko usunęty) z ofertą pracy. Pracownicy zaczęli protest pod lokalem.

Właściciel opublikował wtedy oświadczenie, w którym znalazły się słowa: "Własne brudy, jak każda rodzina, pierzemy za zamkniętymi drzwiami. Dogadujemy się już z ekipą. Wszystko wraca do normy. Przepraszamy wszystkich za niedogodności", powszechnie krytykowane w internecie. Rozpoczęły się negocjacje.

Czego domagali się byli pracownicy Krowarzyw?
1) zatrudnienia na umowach o pracę,
2) stałej stawki godzinowej zamiast wynagrodzeń opartych na procencie od utargu;
3) likwidacji monitoringu wizyjnego w miejscu pracy;
4) uznania związku zawodowego i uzgadniania z reprezentacją pracowników i pracownic wszelkich decyzji wpływających na warunki pracy i poziom płac;
5) przywrócenia do pracy wszystkich zwolnionych osób.

Co wydarzyło się podczas negocjacji?
Negocjacje zakończyły się fiaskiem. Pracodawca podkreślał, że "nieprawdą jest, że zwolniliśmy pracowników po przystąpieniu przez nich do związku zawodowego. Zwolniliśmy tylko jednego pracownika" i "jesteśmy przekonani, że zapewniamy pracownikom wyjątkowe i przyjazne miejsce pracy, a oferowane wynagrodzenie wynoszące od 14 do 22 zł netto za godzinę, jest bardzo konkurencyjne, znacznie powyżej średniej rynkowej".

Pracownicy odpowiadają: "Zaproponowano nam powrót do pracy na umowach o pracę na czas określony 2 miesięcy, z możliwością rozwiązania ich w międzyczasie bez podania przyczyny czy konsultacji ze związkiem. Ponownie kategorycznie odmówiono przywrócenia do pracy naszego bezpodstawnie zwolnionego kolegi. By dojść do porozumienia zrezygnowaliśmy z postulatu o zmianę managera oraz ze sprzeciwu wobec monitoringu. Najważniejszy dla nas był powrót wszystkich do pracy.

Na zaproponowane warunki zgodzić się nie mogliśmy."

Obszerny komentarz pracowników, dotyczący negocjacji znajdziecie tutaj.

Tę samą sytuację opisaną z drugiej strony znajdziecie w tym miejscu.

Co dzieje się teraz?
W tym momencie spór nabrał charakteru nie tylko politycznego (na protestach pojawiają się przedstawiciele partii Razem), ale też stał się przyczynkiem do dużej dyskusji na temat praw pracownika i pracodawcy, umów śmieciowych oraz związków zawodowych. Opinie są skrajnie podzielone - od "nie pasuje, zmień pracę", po domaganie się, aby właściciel Krowarzyw odpowiedział prawnie za to, że nielegalnie zatrudniał pracowników. W środę serwis InnPoland.pl opublikował oświadczenia pracowników dwóch pozostałych lokali, którzy krytykowali medialną "nagonkę". W oświadczeniach znalazły się takie sformułowania jak "Po pierwsze, nikt z nas nie zamierza tworzyć ani przynależeć do żadnego związku zawodowego" czy "Nasi pracodawcy często szli nam na rękę i wielu z nas ratowali z bardzo poważnych problemów życiowych" - wyszydzane przez internautów i porównywane do słynnej sceny z "Misia" z Jarząbkiem wyśpiewującym chwalące prezesa piosenki do szafy z magnetofonem.

W środę pod lokalami w Krakowie i w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej odbyły się spontanicznie zorganizowane pikiety.

Lokal na Hożej wciąż jest zamknięty. Pracownicy nie przyszli do pracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto