- Już pierwsze dźwięki debiutanckiego albumu Zahlady - zharmonizowany szum - zapowiadają, że wchodzisz do pokoju zarezerwowanego na dłuższy pobyt. Tego zespołu nie polubiłem od razu. Zeszło się, ponieważ Zahlada jest dla tych, którzy wiedzą, że muszą poświęcić czas, wejść głębiej w czarny las i przeżyć przygodę.
Migoczące syntezatory malujące w tle transparentne plamy, skrzypce, które wynurzają się w odpowiednich momentach i czarującymi melodiami scalają moduły piosenek, a całość oddycha stonowana - trans, dozowany niepokój i kilka nieoczekiwanych napięć.
Czytaj też: "Muzyka ciszy": premiera najnowszego albumu Marka Niedźwieckiego i Polskiego Radia
Niewątpliwym atutem są teksty Sancheza, który w charakterystyczny dla siebie sposób rysuje zahladowy światek - wokalista, który wywodzi się z nurtu postpunkowej zimnej fali - i wydawać by się mogło, że jego serce bije w rytm głośnych bębnów i jazgotu gitar - zwrócił się twarzą w stronę słońca i ugryzł wątek niepokoju od zupełnie niespodziewanej strony.
Zahlada to również kawał dobrej produkcji, album został nagrany w całości na taśmę na 16-śladowym magnetofonie. A analog oznacza brak możliwości hamowania. To taki powrót z epoki informacji do epoki przemysłowej, gdzie każdemu dźwiękowi i każdemu słowu, a nawet oddechowi, nadano wartość. Słucha się tego bardzo dobrze szczególnie teraz, gdy nadchodzi największy okres selekcji – zima.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?