Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pierwszy zamach stanu w Polsce. Groteskowo nieudany pucz Żegoty-Januszajtisa w Warszawie

Radzim Gaudenty
Naczelnik Państwa z grupą oficerów na placu Saskim w Warszawie. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski z oficerami Wojska Polskiego na Placu Saskim. Z lewej strony widoczny sobór św. Aleksandra Newskiego (potem rozebrany). W I rzędzie widoczny m.in. por Aleksander Prystor (1. z prawej). W II rzędzie widoczny płk Tadeusz Piskor (na wysokości latarni). (zdjęcie z 1919 r.)
Naczelnik Państwa z grupą oficerów na placu Saskim w Warszawie. Naczelnik Państwa Józef Piłsudski z oficerami Wojska Polskiego na Placu Saskim. Z lewej strony widoczny sobór św. Aleksandra Newskiego (potem rozebrany). W I rzędzie widoczny m.in. por Aleksander Prystor (1. z prawej). W II rzędzie widoczny płk Tadeusz Piskor (na wysokości latarni). (zdjęcie z 1919 r.) NAC
W nocy z 4 na 5 stycznia 1919 r. w Warszawie środowiska konserwatywne i endeckie dokonały próby zamachu stanu – pierwszej w dziejach II Rzeczpospolitej. Spiskowcy ponieśli spektakularną klęskę. Działali wyjątkowo nieporadnie. Cały artykuł poniżej.

Frustracje endeków

Zajścia z niespokojnej styczniowej nocy 1919 r. miały swoje korzenie w ówczesnej sytuacji politycznej. W połowie listopada 1918 r. Józef Piłsudski, który stał wówczas na czele państwa, mianował Jędrzeja Moraczewskiego na stanowisko premiera. Powstały rząd składał się prawie wyłącznie z reprezentantów Polskiej Partii Socjalistycznej i PSL „Wyzwolenie”. Poza jakimkolwiek wpływem na władze znalazły się zatem popularne partie, a przede wszystkim reprezentująca środowiska konserwatywne - przedsiębiorców i ziemian - Narodowa Demokracja.

Moraczewski, swoimi postępowymi reformami, próbował zatrzymać wzrost popularności komunistów w Polsce. Wprowadził m. in. ośmiogodzinny dzień pracy, zezwolił na działalność związków zawodowych, prawo do strajku, inspekcję pracy i ubezpieczenia chorobowe. Nie dość, że zmiany nie przyniosły oczekiwanych rezultatów w krótkim czasie, to dodatkowo naruszyły poczucie bezpieczeństwa warstw posiadających.

Endecja oskarżała lewicowy rząd o uleganie prokomunistycznym sympatiom. Wówczas brzmiało to szczególnie groźnie, ponieważ do kraju, wraz z falami uchodźców ze Wschodu, docierały mrożące krew w żyłach opowieści o bestialstwach bolszewików popełnionych w toku rewolucji w Rosji i wojny domowej. Tym bardziej, że symptomy „czerwonej zarazy” zaczęły objawiać się na terenie Polski pod koniec 1918 r. Dochodziło do wielu gwałtownych wystąpień. Takim przykładem była „Republika Tarnobrzeska” powołana na wiecu ludowym, w obecności kilkudziesięciu tysięcy chłopów, przez komunistę Tomasza Dąbala i ks. Eugeniusza Okonia. Dalej na wschód, w Zamościu, zanotowano poważne wystąpienie komunistów, którym udało się opanować miasto i usunąć legalne władze. Porządek przyniosła dopiero interwencja regularnych sił wojskowych przybyłych z Lublina.

Tymczasem rząd słabł. W grudniu 1918 r. przemysłowcy, ziemianie i bogatsi mieszczanie masowo odmawiali płacenia podatków. Kasa państwa świeciła pustkami.

Piłsudski był świadom powagi sytuacji i konieczności dokooptowania prawicy do gabinetu. 4 stycznia 1919 r. spotkał się w Warszawie z Ignacym Paderewskim w sprawie powołania koalicyjnego rządu złożonego z endeków i socjalistów. Panowie jednak nie doszli do porozumienia. Poirytowany pianista pośpiesznie opuścił miasto, udając się do Krakowa. Prawdopodobnie wiedział o szykowanym przez konserwatystów zamachu stanu.

Uderzenie o północy

Około północy z 4 na 5 stycznia 1919 r. do warszawskiej Komendy Miasta (dziś Dowództwo Garnizonu Warszawa na placu Piłsudskiego) wtargnęła grupa osób. Przewodził jej pł. Marian Żegota-Januszajtis – weteran Legionów Polskich i Polonische Wehrmacht skonfliktowany z Józefem Piłsudskim. Razem z nim przybyli politycy endeccy: Jerzy Zdziechowski, Tadeusz Dymowski oraz książę Eustachy Sapieha. Ogłosili się tymczasowym rządem. Według późniejszych oświadczeń spiskowców, na czele nowego gabinetu miał stanąć ks. Sapieha, natomiast wodzem naczelnym miał zostać (przebywający w owym czasie we Francji) gen. Józef Haller, a jego szefem sztabu – gen. Józef Dowbór-Muśnicki.

Najpierw zamachowcom szło gładko. Januszajtis, na czele wiernych mu żołnierzy służby czynnej i endeckich bojówkarzy, opanował Komendę Miasta i zablokował wojskową łączność telefoniczną w mieście. Potem udało im się aresztować premiera Jędrzeja Moraczewskiego, Leona Wasilewskiego (szefa MSZ), a także Stanisława Thugutta (ministra spraw wewnętrznych). Ich problemy zaczęły się, gdy próbowali zatrzymać gen. Stanisława Szeptyckiego, szefa Sztabu Generalnego, który rezydował w pobliskim Hotelu Bristol.

Szeptycki tylko na to czekał. Zdążył już zorientować się w sytuacji, ponieważ wcześniej zgłosił się do niego poprzedni komendant miasta wypędzony przez Januszajstisa. Żołnierzy, którzy przybyli go pojmać, wulgarnie zbeształ i... wówczas ci podporządkowali się jego rozkazom. A następnie udał się do budynku Sztabu Generalnego, czyli do Pałacu Saskiego, by oszacować skalę buntu w armii i policzyć własne siły.

Potem, działając w porozumieniu z Piłsudskim, gen. Szeptycki zgromadził wszystkie wierne prawowitym władzom siły i otoczył Komendę Miasta. Początkowo próbował negocjować z Sapiehą i Januszajtisem, ale ci odrzucili jego propozycję poddania się. Sugerowali, by to on ustąpił – straszyli go potężnymi oddziałami zbuntowanych wojsk, które miały zbliżać się do Warszawy. Tymczasem zamiast tej wyimaginowanej armii pod gmachem Komendy Miasta pojawił się 7. Pułk Ułanów, wysłany przez Piłsudskiego na pomoc Szeptyckiemu.

Zamachowcy byli otoczeni. Ich sytuacja stawała się beznadziejna. Tym bardziej, że nie powiodła się także próba pojmania Józefa Piłsudskiego, której powodzenie, mogło przynajmniej poprawić ich warunki kapitulacji. Doszło do niej około 5 nad ranem 5 stycznia 1919 r. Wyglądała ona dość komicznie. Oto relacja por. Kazimierza Stamirowskiego, adiutanta Marszałka:

Byli uzbrojeni w krótką broń i granaty ręczne. Na moje zapytanie czego sobie życzą, odpowiedzieli, iż z polecenia Komendy Placu przyjeżdżają po Komendanta Piłsudskiego, który ma się tam zaraz stawić. Na to odpowiedziałem im: Ja panów aresztuję. Bez oporu przeszli z poczekalni do pokoju adiutantury przybocznej, gdzie zaraz złożyli broń i granaty.

O piątej nad ranem 5 stycznia 1919 roku wszystko było więc jasne. Zamachowcy poddali się, a członków rządu uwolniono.

Zbrodnia bez kary

Chociaż próba zamachu stanu była ciężkim przestępstwem, Józef Piłsudski ze względów politycznych nie zamierzał srogo karać winnych. Co więcej, osoby cywilne, zaangażowane w spisek, wypuszczono na wolność, zaraz po tym, jak Piłsudski osobiście udzielił im srogiej nagany.

Wszyscy oficerowie zaangażowani spisek pozostali w armii. Januszajtis też robił potem karierę w wojsku i administracji (był wojewodą nowogródzkim). Sapieha już w 1919 r. został ambasadorem RP w Londynie.

W końcu Piłsudski zapewnił prawicy udział w rządzie. 16 stycznia 1919 r. Ignacy Paderewski stanął na czele ponadpartyjnego gabinetu, w którego skład weszła endecja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto