Dziesięć minut później powinno być już 2:0. Z lewej strony dogrywał Dawid Barczyk, a wychodzący z bramki Artur Kula zderzył się z Przemysławem Kozerą i Adrianem Leksem. Piłka trafiła pod nogi Surowca, który miał przed sobą pustą bramkę, ale przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.
- Ta sytuacja będzie mi się śniła po nocach - mówił niefortunny strzelec.
Gospodarze dążyli do wyrównania, ale jeszcze w 25. minucie szczęście się do nich nie uśmiechnęło, gdy po rogu Huberta Maciążka i uderzeniu Michała Mąki piłka odbiła się od słupka. Co się jednak odwlecze… Po pół godzinie gry na rajd w swoim stylu zdecydował się właśnie Mąka, który zbiegł do środka i uderzył nie do obrony, wyrównując rezultat meczu. Po zmianie stron pierwszoplanowym aktorem był… sędzia Marcin Soja. W polu karnym po starciach z rywalami padali Michałowie - Sus i Mąka i nikt nie miałby pretensji, gdyby arbiter wskazał na "wapno". Jego gwizdek jednak milczał.
- Dla mnie to były ewidentne rzuty karne. Kontakt rywali z nogami moich zawodników było nawet słychać. Stracona druga bramka zdecydowanie obciąża z kolei konto naszego bramkarza - denerwował się trener Łazowianki, Zdzisław Stanek.
W 66. minucie rzut rożny wykonywał Mędera, a piłka wyślizgnęła się z rąk Marcinowi Droździkowi, który zmienił w bramce kontuzjowanego Kulę. Prezent wykorzystał Adrian Tomczak, który trafił z pięciu metrów. Piłkarze z Poręby mieli jeszcze okazje do podwyższenia wyniku, ale Tomasz Przygodziński trafił z rzutu wolnego w poprzeczkę, a strzał Leksa w krótki róg odbił Droździk. Ofensywne próby Łazowianki przypominały już bicie głową w mur. - Mam nadzieję, że obserwator Śląskiego Związku Piłki Nożnej, który był na meczu opisze poczynania sędziego. Daliśmy z siebie wszystko, ale zostaliśmy skrzywdzeni - nie ukrywał rozgoryczony Damian Szczygieł.
Głos trenerów: Grzegorz Kulawiak, MKS Poręba:
- Zwycięstwo bardzo nas cieszy. Arbiter podejmował takie, a nie inne decyzje i trzeba to uszanować. Dziś miałem bardzo małe pole manewru, bo na ławce siedział tylko jeden zawodnik. Takie są jednak uroki A-klasy.
Zdzisław Stanek, Łazowianka:
- Nie mogłem dziś skorzystać ze skrzydłowych (Łukasz Piżuch ma nogę w gipsie, a Paweł Bysiewicz jest chory - przyp. red.), a także Michała Gajewicza. Zagraliśmy słabo, ale należał nam się remis.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?