Informację telefoniczną o kobiecie, która głośno obwieszcza swój zamiar samobójczy, dyżurny płockiej komendy otrzymał, w niedzielę 6 września, o godz. 10.55. Pod wskazany blok na osiedlu Skarpa natychmiast wysłał patrol, tak się złożyło, że byli w nim akurat policjant i policjantka.
Na miejscu potwierdziło się wszystko to, co opowiedziała osoba telefonująca do komendy. Okno mieszkania na trzecim piętrze było otwarte, na parapecie siedziała kobieta z nogami na zewnątrz i krzyczała, że zaraz rzuci się w dół. Drzwi jej mieszkania były zamknięte na klucz, desperatka nie reagowała na jakiekolwiek próby nawiązania z nią kontaktu.
Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Patrol wezwał inne służby, na rozwój wydarzeń czekała w gotowości karetka pogotowia, straż pożarna rozwinęła tzw. skokochron, który uratowałby kobietę, gdyby ta spełniła swój zamiar. W drodze byli już policyjni mediatorzy...
Ale patrol nie czekał biernie na zakończenie tej historii. Zwłaszcza policjantka nie ustawała w staraniach, by być cały czas w kontakcie werbalnym z desperatką. Rozmawiała z nią "jak kobieta z kobietą", zachowując, - mimo silnego stresu - wielki spokój. I ta siła jej uporu i spokoju sprawiła, że płocczanka w końcu wróciła do mieszkania i otworzyła policjantom drzwi.
Kobieta od lat boryka się z chorobą w rodzinie, te problemy chyba w pewnym momencie ją przerosły. Pogotowie zabrało ją do szpitala, jest już pod opieką lekarzy.
Niestety nie jest to pierwsza próba samobójcza w Płocku. W części przypadków impuls do takich decyzji daje choroba, która pozbawia człowieka jasności myśli i "każe" mu popełnić tak nieodwracalny czyn. Ale są też w tej grupie osoby, które życie obarczyło ciężarem ponad ich siły. Choroba w rodzinie, śmierć bliskiej osoby, coraz bardziej bolesna samotność - to powody ich desperackich decyzji. Policjanci apelują: Nie pozostawajmy obojętni wobec członków rodziny, przyjaciół, sąsiadów, którzy mają kłopoty. Oni zawsze wysyłają sygnały, że tracą już siły i motywację do życia! Nawet drobna pomoc, wizyta, chwila życzliwej rozmowy są jak rzucenie liny ratunkowej. Tymczasem albo z fałszywie pojmowanej delikatności ("nie chcę się wtrącać w cudze życie", "nie będę odwiedzać, bo on/ona ma dość własnych problemów", "nie chcę zakłócać czyjejś żałoby"), albo z obojętności nie robimy nic. Depresja kogoś z problemami się pogłębia, niektórzy zaczynają topić smutek w kieliszku, w końcu stają na parapecie okna... A wystarczyłoby okazać choć trochę troski i życzliwości.
echodnia Policyjne testy - jak przebiegają
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?